Lech Poznań poinformował w środę o przedłużeniu umowy z trenerem drugiej drużyny niebiesko-białych, Arturem Węską. Z tej okazji porozmawialiśmy z 33-letnim szkoleniowcem nie tylko o półtorarocznym okresie jego pracy w Kolejorzu, ale także wybiegliśmy myślą naprzód. O przemianie, jaką przeszły rezerwy z nim na ławce, roli jego sztabu, młodzieży wchodzącej do seniorskiej piłki, ciągłym poszukiwaniu obszarów, które można ulepszać - ciekawych wątków nie brakuje.
Praca w drugim zespole Lecha Poznań: oczekiwania a rzeczywistość. Jak to wyglądało w pana przypadku na przestrzeni ostatniego półtora roku?
- To zagadnienie, które musimy rozpatrywać w szerszym pryzmacie pod kątem oczekiwań, jakie stawia cały Lech Poznań. Jesteśmy ogromnym klubem, jednym z największych w Polsce, a obecnie najlepszym w kraju. Nasze cele drużynowe w pierwszym półroczu mojej pracy były jasne i zakładały utrzymanie w drugiej lidze. To udało się zrealizować i pod kątem wynikowym miało to największe znaczenie. Druga część w postaci ubiegłego sezonu pozwoliła zająć się mocniej sposobem naszej gry, szkoleniem młodych zawodników czy wprowadzaniem ich do pierwszego zespołu. Rozdzieliłbym więc czas w rezerwach na dwa różne okresy i ten początkowy wiązał się na pewno ze zdecydowanie większą presją. Nie było mi wtedy łatwo, nie znałem wcześniej specyfiki funkcjonowania tutaj czy ludzi pracujących w klubie. Ciężej w związku z tym na początku zachodziła komunikacja, która jest bardzo ważna, bo tylko dzięki wzajemnemu wsparcia można coś osiągnąć.
Jeśli pytasz mnie o ocenę i wnioski zaczerpnięte z ostatnich kilkunastu miesięcy uważam, że większość celów zrealizowaliśmy. Każdy jednak oczekuje od siebie więcej i myślę, że cały czas możemy poprawić wiele rzeczy. Po to też przedłużamy umowę, by móc dać z siebie jeszcze więcej w tej współpracy i jeszcze efektywniej z niej czerpać.
Nigdy wcześniej nie funkcjonował pan w szatni z tak płynną kadrą, na jaką składają się przejścia z najstarszej juniorskiej drużyny oraz zejścia na ligowe mecze z pierwszego zespołu. Ile czasu zajęła pełna adaptacja w nowym środowisku?
- Muszę przyznać, że przebiegła ona bardzo szybko i z perspektywy czasu widzę, jak sprawnie udało mi się zaaklimatyzować. Nie miałem zresztą innej opcji, bo każdy trening czy mecz były dla nas na wagę złota. Doszło do tego wtedy kilka zmian personalnych w zespole, bo dołączyli do nas doświadczeni Sergey Krivets, Adrian Laskowski czy Wojtek Onsorge. Na pewno musiałem błyskawicznie zmienić swój sposób myślenia, wychodziłem na co dzień na boisko z jasną realizacją danego celu. Nie mogłem sobie pozwolić na stratę chociażby minuty, bo to wpłynęłoby negatywnie na całą drużynę. Specyfika pracy w rezerwach jest wymagająca, to można stwierdzić w czasie przygotowań do rundy. Teraz trwa mój czwarty okres przygotowawczy w Lechu i jestem w stanie inaczej sobie zaplanować pewne kwestie, mało może nas zaskoczyć.
Na samym początku pewnie istotne było to, że wkroczył pan do sztabu, który znał już nie tylko klimat Bułgarskiej, ale też obu części Akademii Lecha Poznań?
- Sztab był dla mnie zawsze ważny i dbam o to, by każdy jego członek realizował się i spełniał w swojej roli. Karol Bartkowiak, wtedy jeszcze Tomasz Przekaza czy Zbigniew Pleśnierowicz z pewnością mi pomogli, bo znali specyfikę Lecha Poznań. Gdy jesteś trenerem i trafiasz do nowego środowiska, wiele rzeczy poznajesz, inaczej podchodzi się do treningu fizycznego, taktycznego czy technicznego. Wymiary boiska są takie same, ale kultura piłki nożnej jest wszędzie inna. Dzięki tym ludziom szybciej wdrożyłem się w pracę tutaj. To samo mogę powiedzieć o trenerze Ulatowskim, któremu z perspektywy czasu jestem bardzo wdzięczny, bo również pomógł mi w znacznym stopniu wejść do tego klubu, w końcu to jego zastępowałem. Złoty człowiek i nieoceniona postać w kontekście mojej osoby.
Postawiliście na ciągłość funkcjonowania i podtrzymanie pewnych standardów działalności waszego sztabu. W ostatnich miesiącach nie dokonaliście więc zbyt wielu zmian na ławce trenerskiej, to też pomogło w uzyskaniu odpowiedniej stabilizacji już w tym poprzednim sezonie?
- Nie chcę porównywać ikony klubu, Zbigniewa Pleśnierowicza z Maćkiem Borowskim czy Mathiasa Markera z Kubą Grzędą, bo wszyscy włożyli ogromny wkład w rozwój tej drużyny, ale liczyliśmy na pewne bodźce, wniesienie czegoś nowego. Funkcjonujemy w tak dużym klubie, że nie trafiają tu przypadkowi ludzie, a każda ze zmian przynosi dodatkową wartość dla całego otoczenia.
Statystyki pokazują, że za okres, w którym prowadził pan rezerwy Kolejorza zajmują one piąte miejsce w tabeli drugiej ligi. Tymczasem gdy obejmował pan tę drużynę znajdowała się ona pod kreską. Skąd tak gruntowna zmiana na płaszczyźnie sportowej?
- Każdy ma swoje ambicje, chce wygrywać, być jak najwyżej w tabeli. Wydaje mi się, że udało nam się zaszczepić odpowiednie podejście. Walcząc o realizację tych celów nadrzędnych, czyli szkoleniowych, nie zapomnieliśmy o byciu skutecznym, o ciągłej chęci zwyciężania. W końcu jeśli chcesz się utrzymać, potrzebujesz punktów. Jeśli chcemy grać dobrze, to ta gra musi prowadzić do tego, by wygrywać. Jeśli chcemy bić się o baraże, musimy prezentować się jeszcze lepiej. Cel sportowy wiąże się ściśle z odnoszeniem zwycięstw. To samo na treningu: każde ćwiczenie, "passing" czy "rondo" wykonujesz po to, by później w meczu być jak najbardziej skutecznym, nie ma innej drogi. Chłopcy trafiając dziś do pierwszego zespołu stają przed takimi oczekiwaniami jak awans do fazy grupowej europejskich pucharów czy ponownie zdobycie mistrzostwa Polski. Nie są tam po to, by po prostu być czy pokazać dobry drybling. Przychodzą tam po to, żeby zwyciężać.
Podstawową rzecz w naszej szatni stanowi drużyna, a drugą głód wygrywania. To nie jest nigdzie napisane, ale to musi być w każdym z nas. Cieszę się, gdy widzę, że chłopcy wychodzą na mecz i nie boją się żadnego przeciwnika, to napawa dumą. Najgorsze dla nas byłoby to, gdyby młody zawodnik trafiał do pierwszej drużyny, a my byśmy usłyszeli, że jest leniwy, że mu się nie chce, że nie potrafi walczyć. Charakter, wola walki, chęć zwyciężania – to musi wyróżniać każdego wychowanka, który przechodzi od nas na Bułgarską.
Jak więc można podsumować te półtora roku, jeśli chodzi o obszar szkoleniowy? Kilku zawodników, którzy debiutowali za pana czasów w seniorskiej piłce coraz odważniej przebija się do drużyny Lecha rywalizującej w ekstraklasie. To najlepszy wyznacznik pracy pana sztabu?
- Najważniejszym zawsze będzie rozwój indywidualny, nie jest tajemnicą, że jako akademia idziemy mocno w tym kierunku. Stąd wszelkie zmiany infrastrukturalne, które poczyniliśmy, takie jak wybudowanie skills.labu. Nawet gdy mówimy o drugiej drużynie, to jest to grupa, na którą składają się trzy zespoły, ale jednostki się nie zmieniają. Za każdym razem wychodzimy od zawodnika, to on jest tutaj świętością. Wiek 16, 17 czy 18 lat to moment, gdy musisz kształtować siebie w kategoriach społecznych, mentalnych, ale i techniczno-taktycznych. My za to odpowiadamy i w ten sposób przygotujemy ich na walkę w pierwszym zespole. Czy patrzymy przez pryzmat tego, kto trafia do pierwszej drużyny? Na pewno to istotne, bo każdy tego w klubie od nas oczekuje.
Pamiętajmy jednak o okresie, w którym może się to wydarzyć. Przez moje pierwsze pół roku w klubie tacy zawodnicy jak Filip Borowski, Norbert Pacławski, Antoni Kozubal czy Krystian Palacz jeździli na ławkę w ekstraklasie i zagrali u mnie po zaledwie kilka meczów. W kolejnym sezonie trener Skorża dysponował świetną, mocną kadrą, ale siłą rzeczy młodzi dostali mniej szans w jego zespole. Dla mnie więc nie będzie jedynym wyznacznikiem, ilu graczy od nas przejdzie do "jedynki". Na pierwszym miejscu pozostanie ich rozwój i w rezultacie to, jaką jakością i umiejętnościami będą dysponować trafiający na Bułgarską przykładowi Maks Pingot czy Kuba Antczak. Idziemy swoją drogą, która wiedzie przez drużyny młodzieżowe, rezerwy, pierwszy zespół i najczęściej wypożyczenie, a następnie stopniowe stanowienie o sile tej najważniejszej drużyny, to się nie zmienia.
Zgodzi się pan ze stwierdzeniem, że pod kątem sportowym do pełni szczęścia w ubiegłym sezonie zabrakło tego jednego gola w ostatnim meczu ze Stalą Rzeszów, który dałby udział w barażach o pierwszą ligę? Czy rzeczywistość nie jest aż tak zero-jedynkowa?
- Jako trener czułem spore rozczarowanie, że nie udało nam się zakwalifikować do baraży. Dla całego klubu byłby to fajny bodziec, udowodnilibyśmy, że najmłodszym składem można tego dokonać. To jest piłka nożna, wykorzystujemy rzut karny w końcówce i to robimy. Byliśmy bardzo blisko, ale tak, wielka szkoda, że się nam to nie udało.
Siódme miejsce na koniec rozgrywek było wynikiem ponad stan czy też wysoka lokata to naturalny efekt rozwoju młodych zawodników pod kątem indywidualnym oraz całości jako drużyny?
- Przed rokiem zakładaliśmy jak najszybsze utrzymanie w lidze. Pomni doświadczeń z dwóch ostatnich lat chcieliśmy, by ten trzeci sezon był dla nas spokojniejszy. Mocna walka o baraże pokazała nam, że futbol to proces treningowy i szkoleniowy, widać to w każdym zespole. Jeśli zbudujesz drużynę, zaaplikujesz odpowiedni środki treningowe, dobrze wszystko poukładasz, cały zespół będzie rósł. Mamy przykłady z najlepszych lig, w których niespodzianki potrafią sprawiać kluby teoretycznie nieposiadające ku temu predyspozycji. Prawda jest jednak taka, że nawet z zawodnika mniej perspektywicznego w czyjejś ocenie możesz w innym środowisku wykreować nawet gwiazdę, to jest piękne.
Mam wielką przyjemność z codziennej pracy z naszymi chłopakami, ponieważ nie muszę się nigdy martwić o ich zaangażowanie czy podejście. Nie dochodzi do sytuacji, w której wprowadzamy coś nowego i spotykamy się z marudzeniem. W innym zespole trenerzy czasem zmagają się z przypadkami, gdy chcą zmienić system gry, a przychodzi do nich dwóch najstarszych piłkarzy i mówią, że to nie ma sensu, że lepiej czują się w poprzednim wariancie. Nie rozumieją, że to trener zajmuje się dobraniem odpowiedniego rozwiązania, że to on za to odpowiada. Tutaj słyszymy: "Ok trenerze, róbmy to" i zawodnicy to realizują, zostają po treningach, chcą więcej. To sprawia, że każdy z nas się może rozwijać.
Gdzie szukać dalszych obszarów do rozwoju pana zespołu? Chodzi o narzędzia, w których posiadanie wchodzi akademia w postaci symulatora skills.lab czy całego Centrum Badawczo-Rozwojowego, jeszcze bardziej indywidualne podejście do poszczególnych zawodników czy może wskazałby pan coś innego?
- Zdecydowanie to podejście indywidualne. Nie ukrywam, że już ostatnie pół roku było dla nas inne. Pierwsze dwie zeszłoroczne rundy dużo rozmawialiśmy o drużynie czy rywalu, ale w ciągu minionych miesięcy mocno poszliśmy w indywidualizację, nawet w treningu zespołowym. Ulepszamy to przez profile taktyczne czy motoryczne oraz pracę w skills.lab. To krok w przód, który możemy poczynić poprzez adaptację mocnych jednostek w zespół, a następnie ekspozycję ich mocnych stron i niwelowanie słabszych.
Czego sam pan obiecuje sobie po najbliższych dwóch sezonach, na które związał się pan z Lechem Poznań nową umową? Zarówno pod kątem szkoleniowym bądź wynikowym, jak i życiowym w kontekście swojego własnego rozwoju?
- Na szkoleniach, które organizuje dla akademii Double Pass każdy z trenerów miał zastanowić się, gdzie chce znaleźć się za pięć lat. Przedstawiciel tej firmy mówił nam, że to bardzo ważne, bo pomaga w oczywisty sposób wyznaczać sobie cele i do nich dążyć. Mam 33 lata, w tym roku ukończyłem kurs UEFA PRO i ta droga edukacji jest za mną. Marzenia każdy musi mieć, chciałbym pracować w przyszłości w ekstraklasie i do tego będę dążył. Patrząc na najbliższe dwa lata, odczuwam niesamowitą przyjemność pracy z tyloma mądrzejszymi od siebie ludźmi, bardzo chcę z tego korzystać. Nie trzeba daleko szukać, w zeszłym sezonie przyszedł do nas Mathias, który pomaga rozwijać mi się pod kątem motorycznym. Jest trener Rumak, z którym pracujemy w kwestii rozwoju trenerskiego. Wcześniej trener Ulatowski przekazał mi ogrom doświadczenia z szatni i boiska. Mamy pierwszy zespól, w nim mogłem obserwować z bliska funkcjonowanie trenerów Żurawia i Skorży. Niedawno przyszedł do nas trener van den Brom, też będę chciał jak najbardziej czerpać z jego metod. Są dyrektorzy akademii, jej trenerzy, koledzy z Wronek, od których czerpię i dają mi możliwość rozwoju. Każdy miesiąc w Lechu coś mi da.
Rozmawiał Adrian Gałuszka
Next matches
Friday
29.11 godz.20:30Friday
06.12 godz.20:30Recommended
Subscribe