Powiedz szczerze, czy przed meczem z Legią wierzyłeś, że możliwe jest pokonania największego rywala, czy też czułeś głęboki respekt i gdzieś w podświadomości kryła się chęć grania na remis?
Respekt był oczywiście duży. Chociaż sam się nastawiłem tak, by mieć w głowie jedynie chęć zwycięstwa i nie przeszkadzać sobie innymi niepotrzebnymi myślami. Zresztą przed każdym meczem staram się to robić, ale w sobotę było to szczególnie silne odczucie. Nie tylko mnie, ale również chłopakom nie przeszło nawet przez myśl, żebyśmy mogli stracić punkty w takiej konfrontacji. Nie zadowoliłoby nas w żadnej mierze jedno oczko w tabeli. Nie tylko dlatego, że skomplikowałaby się nasza sytuacja w tabeli, ale przede wszystkim ze względu na prestiż tego spotkania. Skoro piłka nożna dla kibiców to dla nas musi mieć tak wielkie znaczenie jak dla kibiców spotkanie z Legią. Wiedzieliśmy, że nie możemy pozwolić sobie na zbyt wiele błędów, bo stołeczni piłkarze bezlitośnie to wykorzystają, zwłaszcza będąc w takiej dyspozycji, jak w pierwszej połowie rundy jesiennej. Zagraliśmy dobrze taktycznie, za co pochwalił nas trener. Zresztą przed meczem byliśmy nastawieni bojowo. Efekty widać.
Jak bardzo cieszyłeś, gdy dotarło do Ciebie, że już nic nie odbierze Wam wygranej w najważniejszym meczu sezonu?
Bardzo, bardzo, bardzo! Wciąż to mocno przeżywam (śmiech). Wszyscy byliśmy niezmiernie szczęśliwi. Tak prestiżowych spotkań nie mamy okazji rozgrywać zbyt często, dlatego radość jest poczwórna, a może jeszcze większa... Mieliśmy świadomość, że pokonanie Legii sprawi, że na poważnie włączymy się do walki o mistrzostwo, w co już mało kto wierzył. Co chwilę w pytaniach dziennikarzy można było wyczuć ironię, związaną z tymi planami. Teraz udowodniliśmy, że to nie żarty. Radość była olbrzymia! Takie rezultaty naprawdę cieszą, bo przecież między innymi dla podobnych chwil ciężko trenujemy, pracujemy przez cały rok. Sprawienie radości 27-tysięcznej rzeszy fanów jest naprawdę niezmiernie satysfakcjonujące.
Uczciliście w szatni sukces?
Tak. Było bardzo przyjemnie, bo wspólnie cieszyliśmy się z tego, co nam wszystkim się udało. Śpiewaliśmy, skakaliśmy z radości. Wykonaliśmy kilka piosenek, wszyscy z uśmiechem na twarzy wracali do domów. To ważne, że umiemy się wspólnie cieszyć. W takich momentach umacnia się nasze przywiązanie do siebie i do barw.
Jakie piosenki śpiewaliście?
Dotyczyły tylko naszej drużyny (śmiech). To były przyśpiewki, które znamy od kibiców ze stadionu. Kolejorz", Tak się bawi Lech Poznań" i kilka innych.
Jak szkoleniowiec skomentował w Waszej obecności wygraną?
Był zadowolony, ale tak jak to zwykle z nim bywa, w dużą euforię nie popadał. On zawsze twardo stąpa po ziemi i nawet, kiedy wygrywamy to dostrzega nasze błędy, chce je poprawić i wytyka nam je. Trudno się dziwić, bo sezon się nie skończył. Taki jest, że pewnie dopiero jak osiągniemy ostateczny cel, będzie skakał do sufitu razem z nami. W sobotę cieszył się, że spełniliśmy większość jego wytycznych, nie popełnialiśmy wielu błędów, zagraliśmy na zero" z tyłu, a już dawno takiego meczu nie było, i w końcu wygraliśmy z nie byle kim.
Myślisz, że uśmiechnęło się trochę do Was szczęście, czy w pełni zasłużenie zainkasowaliście komplet punktów?
Trzeba przyznać, że mecz był dosyć wyrównany. Ani Legia, ani Lech nie otworzył się. Obie drużyny grały ostrożnie, a co za tym idzie oglądaliśmy piłkarskie szachy. Choć dynamiczne. Sądzę, że to spotkanie mogło się podobać zwłaszcza koneserom futbolu, bo niewiele w nim było przypadku. Dużą rolę odegrała wcześniej przygotowana strategia. Wszystko wskazywało na remis. Ilość sytuacji bramkowych również za tym przemawiała. Byliśmy minimalnie skuteczniejsi i to przechyliło szalę zwycięstwa.
Marcin Zając pluł sobie w brodę po nie trafieniu do pustej bramki?
Nie pluł, bo nie ma brody. Pewnie rozpamiętywałby to, gdyby Renifer" nie wyręczył go w 74. minucie. Wiem, mógł i powinien zamienić to na bramkę, ale wygraliśmy, więc nie ma o czym mówić.
Masz szczególną satysfakcję, że gol padł przy Twoim udziale?
Tak, zdecydowanie. Cieszę się, że koledzy wykorzystali moją akcję i celne podanie. Mam nadzieję, że będzie ich w moim wykonaniu coraz więcej. Z meczu na mecz czuję się na boisku lepiej. Zresztą w ostatnim meczu skonstruowaliśmy wiele składnych ataków. Tak samo jak wszyscy inni dołożyłem swoją cegiełkę do tej wygranej.
Często mówi się, że Legia miała dużo szczęścia, że zgromadziła aż 24 punkty. Jesteś zdania, że nie taki diabeł straszny, jak go malowali przed meczem?
Nie do końca. Szczęściu trzeba dopomóc. Nawet jeżeli fortuna uśmiechnęła się do legionistów to musiało to być podbudowane ich umiejętnościami, zgraniem, ustawieniem i taktyką zaleconą przez trenera. Każdy zespół ma takie same szanse, musi je tylko umiejętnie wykorzystać, tak samo jak my wykorzystaliśmy w sobotę. Teraz warszawiacy też mogą mówić, że mieliśmy szczęście, ale to byłoby bezsensu. Przy takim myśleniu można by futbol sprowadzić jedynie do przypadku. Legia gra dobry futbol, wygrywali mecz za meczem. To że dziś przegrali to wielka zasługa naszej drużyny. Mocno się przygotowaliśmy, sprężyliśmy i skoncentrowaliśmy. Musimy to podtrzymać.
Dziwi mnie, że potraficie to zrobić przeciw Legii, a lekceważycie słabsze zespoły. Klasa sobotniego rywala w porównaniu do Polonii, z którą przegraliście niedawno 2:3 to niebo a ziemia.
Faktycznie - to dwa skrajne wyniki i akurat złożyło się tak, że oba zespoły są z Warszawy. Odpadnięcie z Pucharu Polski odbijało nam się czkawką przez długi czas. Profesjonalny piłkarze nie powinni zważać na to, czy grają z V ligą, czy z I, a zawsze podchodzić do rywali w podobny sposób i zwyciężać.
Teraz pewnie wolelibyście pójść za ciosem, a przed Wami dwutygodniowa przerwa...
Zgadza się. Lepiej byłoby, gdybyśmy zagrali 11. kolejkę już za tydzień. Ale myślę, że ta wygrana podbudowała nas tak mocno, że będziemy mieli ją w podświadomości do końca rundy. W kolejnych spotkaniach musimy potwierdzić nasz charakter. Przeciwnik nie jest kelnerem, bo zmierzymy się z Groclinem, który depcze nam po piętach, mając tylko punkt straty. Ale jeżeli zagramy tak jak w meczu przeciw Legii, nie mają szans.
W pewnym momencie na boisku pojawiło się siedmiu obcokrajowców w barwach Lecha. Jeszcze nie graliście w tak międzynarodowym zestawieniu.
Faktycznie. Ale to nic. Gra się tak samo. To dobrzy piłkarze. Zaaklimatyzowali się w Poznaniu i są traktowani jako normalni lechici. Tak samo jak my walczą za niebiesko-białe barwy i zapewniam, że z niemniejszą determinacją. Doskonale wiedzą co znaczy dla poznańskiej publiczności taka konfrontacja. Zresztą nie da się nie wyczuć tej atmosfery i presji. Teraz uczą się już języka polskiego, dlatego w podstawowej komunikacji na boisku nie mamy żadnych problemów.
Jak wygląda dzień przed meczem z Legią?
To zawsze sprawa indywidualna zawodników. Ja staram się być bardzo skoncentrowany, mieć w głowie myśl o ważnym wydarzeniu. Jednocześnie potrzebuję dużo spokoju, bo nerwy są złym doradcą, a stres mocno przeszkadza na boisku. Przez cały dzień towarzyszy mi muzyka. Mam pod ręką również laptopa, surfuję sobie w internecie, piszę do znajomych, rozmawiam przez komunikator internetowy. Rozmawiamy także z kolegami z drużyny. W gruncie rzeczy nic szczególnego. Tyle, że staramy się być rozluźnieni.
Do grudnia przed Wami już głównie łatwiejsi rywale. Prócz Groclinu zmierzycie się z Jagiellonią Białystok, Polonią Bytom, ŁKS-em Łódź, czy Zagłębiem Sosnowiec.
Racja. Teoretycznie są łatwiejsi, ale właśnie umiejętność gry z takimi rywalami jest bardzo ważna. W takich momentach można się przekonać ile drużyna jest naprawdę warta, bo istotne jest przy takiej serii
Next matches
Friday
06.12 godz.20:30Saturday
01.02 godz.00:00Recommended
Subscribe