- Czym większy wysiłek wkładasz, tym poszczególne osiągnięcia lepiej smakują, a dla mnie to spełnienie marzeń. Zawsze trzeba zachować pełną wiarę i dokładać do tego maksymalne skupienie na pracy - mówi skrzydłowy Lecha Poznań, Filip Wilak. W czwartek piłkarz podpisał trzyletnią umowę z Kolejorzem i został włączony do jego pierwszej drużyny. Zapraszamy na rozmowę z wychowankiem niebiesko-białych, który po nieco ponad dwóch latach wrócił na Bułgarską.
W tym sezonie dałeś najlepszy przykład wszystkim wychowankom Akademii Lecha Poznań, że warto gonić za swoimi marzeniami. Po debiucie w pierwszej drużynie sam mówiłeś, że może i ta szansa przyszła późno, ale to nie ma najmniejszego znaczenia. Ostatnie tygodnie smakują wyjątkowo?
- Debiut po takiej drodze, podczas której po przejściu do Poznania wracałem do Wronek pokazał, że ciężka praca zawsze się obroni. Czym większy wysiłek wkładasz, tym poszczególne osiągnięcia lepiej smakują, a dla mnie to spełnienie marzeń. Nigdy nie warto myśleć w ten sposób, że coś jest już dla ciebie zamknięte. Jeśli ja dałem radę, to każdy ma taką możliwość, zawsze trzeba jednak zachować pełną wiarę i dokładać do tego maksymalne skupienie na pracy. Cieszę się, że udało mi się to zrealizować.
Na początku kwietnia przytrafiła ci się kontuzja, która wykluczyła cię z gry na cały miesiąc. Czułeś wtedy sam, że pierwszy zespół jest już blisko i to napędzało do jak najszybszego powrotu do pełni zdrowia?
- Kontuzja odniesiona w Elblągu nieco zatrzymała ten mój "gaz", ale nie przejmowałem się tym. Wiedziałem, że jeśli moja dobra postawa została dostrzeżona, to ta szansa przyjdzie prędzej czy później. Na pewno jednak trudna sytuacja goniła mnie do jeszcze bardziej wytężonej pracy, do tego, żeby jak najszybciej wrócić. Czułem wyjątkową motywację, poza tym miałem sporo satysfakcji i radości z tego, co już udało się zrobić w drugiej lidze. Równocześnie widziałem, że rezerwy miały w tym okresie swoje problemy, bardzo chciałem im pomóc.
Czym ty byś wytłumaczył fakt, że te ostatnie rozgrywki okazały się jak dotąd dla ciebie przełomowe?
- Uważam, że poprzedni sezon miał charakter nieco wprowadzający, sam wracałem wtedy po dłuższym urazie do Wronek. Nie był wymarzony, mimo że pojawiły się jakieś liczby, ale postawiłem sobie na nowe rozgrywki już inne cele. Chciałem być liderem, prowadzić grę, pracować też na siebie. Od skrzydłowego wymaga się bramek i asyst, więc między innymi przez te statystyki dążyłem do udowodnienia, że zasługuję na swoją szansę.
Wiele punktów na starcie wiosny drugi zespół zawdzięczał twoim często bardzo ładnym bramkom. Jak tobie jako dwudziestolatkowi przyszło wejście w buty lidera rezerw?
- Niespełna rok temu trener Węska włączył mnie do rady drużyny, to był dla mnie wyraźny sygnał, że wierzy we mnie i chce na mnie stawiać. To budowało, czułem duże zaufanie, ale wiedziałem przy tym, że muszę stanąć na wysokości zadania. Zachowałem pewność swoich umiejętności, chciałem spełniać pokładane we mnie nadzieję, sprawdzić się w nowej roli. Koledzy często opierają grę na tobie, liczą, że dasz jej coś, czego ktoś inny nie zrobi, to było bardzo przyjemne odczucie. Patrzę na "Skórę", który w sezonie mistrzowskim jeszcze liderem pierwszego zespołu nie był, a w tym teraz już tak się stało i to świetny przykład dla każdego.
Na Bułgarską wróciłeś po nieco ponad roku, bo zawodnikiem pierwszej drużyny byłeś w latach 2020-22. To ułatwiło wejście do nowej - starej szatni?
- Na pewno to przejście było bardzo płynne, nikomu nie przeszkadzałem, ale i nie bałem się odezwać. Znałem większość chłopaków, oni wszyscy chcą z tobą rozmawiać, wspierać cię w tym, co robisz. Cieszę się, że mamy sporo doświadczonych Polaków, jak "Muri" czy Alan, można z nimi pogadać na każdy temat i motywują cię do dalszej pracy
Czujesz się w tym momencie zarówno pod kątem mentalnym i sportowym bardziej gotowy na przejście do Poznania, niż ponad dwa lata temu?
- Wtedy nie byłem jeszcze tak dojrzałym człowiekiem, jak teraz. Mając szesnaście lat traktowałem pierwszą drużynę trochę jako cel sam w sobie, teraz to nastawienie się zmieniło. Oczywiście, są wyjątki jak w przypadku "Marchewy" czy Kuby Kamińskiego, ale ja jeszcze wtedy nie czułem się gotowy, by stanowić o sile nawet z ławki. Po czasie doceniłem fakt, że zmieniłem się mocno pod kątem piłkarskim, złapałem przez ostatnie dwa lata sporo doświadczenia, płynności w grze. Mentalnie dorosłem, wiem co do mnie należy, żeby stawać się coraz lepszym.
Podczas ostatnich miesięcy wzbudziłeś spore zainteresowanie wśród kibiców, w niedzielę miałeś okazję zadebiutować przy Bułgarskiej w obecności prawie 40 tysięcy ludzi na trybunach. Telefony z gratulacjami się rozdzwoniły po niezłej zmianie z Jagiellonią i wywalczonym rzucie karnym?
- (śmiech) Tak, zdecydowanie. To dla mnie świetna sprawa, że mogłem zaistnieć w tym meczu, ale co równie ważne, w trzecim występie puścił mnie taki wewnętrzny stres i czułem się swobodnie. Ten rzut karny stanowi powód do radości, to takie fajne zakończenie całego roku, które sprawia, że nie mogę doczekać się już kolejnego sezonu. Otrzymuję sporo wsparcia od rodziny, pojawia się ona na każdym moim spotkaniu i mam nadzieję, że w następnych miesiącach będzie coraz częściej odwiedzać Bułgarską.
Rozmawiał Adrian Gałuszka
Next matches
Friday
29.11 godz.20:30Friday
06.12 godz.20:30Recommended
Subscribe