- Byłem bardzo otwarty na różne warianty, bo znam swoje możliwości oraz atuty i wiedziałem, że sobie poradzę. Tym bardziej cieszy, że te przewidywania okazały się słuszne, a my wszyscy zagraliśmy na odpowiednim poziomie i wygraliśmy - twierdzi piłkarz Lecha Poznań, Antonio Milić. Chorwacki defensor wystąpił w sobotnim meczu z Pogonią Szczecin na nietypowej dla siebie pozycji lewego obrońcy, ale z ważnego egzaminu na trudnym terenie wyszedł obronną ręką.
W swojej bogatej karierze 30-letni zawodnik zdążył uzbierać na chorwackich, belgijskich, hiszpańskich oraz polskich boiskach już blisko 400 spotkań. Przed hitem 23. kolejki PKO BP Ekstraklasy z Pogonią w Szczecinie jego niepodważalne doświadczenie pozwoliło sztabowi szkoleniowemu Kolejorza zaskoczyć rywali przy obsadzie linii defensywnej. Milić wybiegł bowiem ustawiony przy linii bocznej, zastępując w tym miejscu nominalnego lewego obrońcę, Michała Gurgula. Już przed startem rundy trener Niebiesko-Białych, Niels Frederiksen zapowiadał, że ma na tej pozycji wiele potencjalnych opcji, wymieniając wśród nich między innymi właśnie Chorwata. Na tego typu wybór wpływ ma z pewnością fakt, że w swoich poprzednich klubach rozegrał on kilkadziesiąt meczów właśnie w tej roli.
- Na pewno nie można powiedzieć, że to było dla mnie coś nowego, bo grałem w tym miejscu boiska wiele razy. Chociaż przyznaję, trochę czasu minęło od tamtych występów - śmieje się defensor. - W ostatnich latach byłem przede wszystkim stoperem, ta pozycja oczywiście wiąże się z innymi automatyzmami. Na początku meczu z Pogonią przytrafiły się trudniejsze momenty, ale z każdą minutą czułem się coraz bardziej komfortowo - opowiada ze swojej perspektywy o występie w stolicy Zachodniopomorskiego piłkarz.
Na murawie Stadionu Miejskiego radził sobie szczególnie dobrze po upływie pół godziny, co potwierdzają jego indywidualne statystyki z sobotniego starcia. To Milić odzyskał dla swojej drużyny najwięcej (siedem) razy posiadanie, popełnił tylko jeden faul, za to wygrał oba pojedynki w powietrzu, wykonał sześć udanych podań w ostatniej tercji boiska oraz najczęściej (pięciokrotnie) wybijał piłkę z własnego pola karnego. Jak sam przyznaje, najmniejszych obaw o grę na boku obrony nie odczuwał.
- Byłem bardzo otwarty na różne warianty, znam swoje możliwości oraz atuty i wiedziałem, że sobie poradzę. Tym bardziej cieszy, że te przewidywania okazały się słuszne, a my wszyscy zagraliśmy na odpowiednim poziomie i wygraliśmy - podkreśla mistrz Polski z Niebiesko-Białymi z roku 2022.
Zapisz się do newslettera