Piłkarze Lecha Poznań po raz siódmy zagrają mecz europejskich pucharów w Szwecji. Cztery mecze do tej pory rozegrali tam we właściwych rozgrywkach europejskich, a dwa kolejne występy były w Pucharze Lata, czyli właściwie towarzyskim turnieju, który odbywał się w przerwie między sezonami.
Było to w latach 80. Najpierw 20 lipca 1985 roku lechici ograli na wyjeździe IFK Göteborg 2:0, a dwa lata później - 27 czerwca 1987 - przegrali 1:4 z AIK Solna. Skupimy się jednak na właściwych europejskich pucharach, do których awans uzyskuje się poprzez dobre miejsce w lidze bądź zdobycie krajowego pucharu. Tutaj wizyty po drugiej strony Morza Bałtyckiego były cztery.
Pierwsza w sezonie 1992/1993, kiedy poznaniacy jako mistrzowie kraju próbowali dostać się do elitarnej Ligi Mistrzów. Elitarnej, bo wówczas grało w niej zaledwie osiem klubów. Po ograniu łotewskiego Skonto Ryga (2:0, 0:0) w kolejnym losowaniu Polacy byli rozstawieni. Trafili się Szwedzi, więc zapanowała radość, bo drużyna IFK Göteborg wydawała się do ogrania. Do Szwecji promem popłynęło kilkuset kibiców, żeby obejrzeć starcie na Gamla Ullevi - czyli wówczas mniejszym z dwóch stadionów w mieście. Zresztą kilka miesięcy wcześniej odbywały się w Szwecji oraz Danii mistrzostwa Europy i właśnie na Nya Ullevi odbywały się spotkania, w tym półfinał pomiędzy Holandią a Danią. Lechici przegrali 0:1 po golu strzelonym w ostatnich minutach. Wtedy bramkarz Kazimierz Sidorczuk popełnił błąd i dał się zaskoczyć próbą z ponad 35 metrów. W rewanżu w Poznaniu było natomiast 0:3.
Siedem lat później raz jeszcze los skojarzył te dwa kluby. Wtedy przeżywający problemy organizacyjne i finansowe lechici niespodziewanie awansowali do Pucharu UEFA i rywalizowali w nim w sezonie, w którym spadli z Ekstraklasy. Jesienią kibice mieli jednak emocje pucharowe, po ograniu Metalurgsa Lipawa (2:3, 3:1) walczyli z IFK. Wywalczyli w rewanżu remis 0:0 - tym razem już grali na Ullevi, który był areną choćby lekkoatletycznych mistrzostw świata (1995) i Europy (2006). Na trybunach była jednak garstka widzów - zaledwie 4 tys. Tym bardziej, że Szwedzi wygrali wcześniej przy Bułgarskiej 2:1, więc byli niemal pewni awansu.
W 2012 roku Kolejorz znalazł się w eliminacjach Ligi Europy. Po wyeliminowaniu kazachskiego Żetysu Tałdykorgan (2:0, 1:1) oraz azerskiego Chazaru Lenkoran (1:1, 1:0) poznaniacy wreszcie trafili na kogoś bliżej. Nie znaczy to jednak, że wyprawa do Sztokholmu była łatwa. AIK ma jednych z najbardziej zagorzałych kibiców w Szwecji i to oni wywołali w nocy przed meczem alarmy przeciwpożarowe. Zespół ze stolicy Wielkopolski nie mógł przez to spać. - Nawarstwiło się to, z czym borykamy się od dłuższego czasu, jak długie podróże. Poza tym przytrafiła nam się ta sytuacja w nocy w Sztokholmie. Nie wyglądaliśmy fizycznie tak jak powinniśmy - mówił trener Mariusz Rumak po 0:3 na wyjeździe.
W końcu jednak Lech wyeliminował zespół ze Szwecji, więc można stwierdzić, że do czterech razy sztuka. Stało się to przeciwko Hammarby IF w 2020 roku, kiedy ze względu na pandemię koronawirusa eliminacje LE były rozgrywane w uproszczonej formie, o awansie decydowało jedno spotkanie, które odbyło się w Sztokholmie na stadionie, na którym teraz lechici zagrają z DIF. Z jedną różnicą - wtedy grano przy zamkniętych trybunach, teraz będą one wypełnione.
Do przerwy było 0:0, ale po zmianie stron lechici rozegrali kapitalną partię i wygrali 3:0. Najpierw środkowy obrońca Kalle Björklund pod wpływem nacisku Lecha tak źle podał do bramkarza, że rozpędzony Pedro Tiba dopadł piłki, ominął Davida Ousteda i futbolówka wturlała się do bramki. Portugalczyk okazał się języczkiem u wagi, bo nieco później po faulu na nim wyleciał z boiska kapitan Hammarby, norweski zawodnik Jeppe Andersen. I Kolejorz pod koniec meczu wykonał na nich wyrok, a gole wbili Jakub Kamiński oraz Filip Marchwiński.
Łączny bilans w Szwecji? Razem z Pucharem Lata 2 zwycięstwa, 1 remis i 3 porażki. Jak będzie teraz?
Zapisz się do newslettera