O tym piłkarzu można powiedzieć, że jest skrojony pod Koronę Kielce. Bo choć próbował swoich sił w Lechu, Polonii Warszawa i Śląsku Wrocław, to nigdzie nie było mu tak dobrze jak w Kielcach, do których zawsze wracał.
Do Lecha przychodził latem 2010 roku, do świeżo upieczonego mistrza Polski. 22-letni piłkarz był wówczas w świetnej formie. W barwach kieleckiego klubu zagrał w trzydziestu spotkaniach, w których zdobył pięć bramek. W międzyczasie zadebiutował w reprezentacji Polski. Wydawało się, że sięgnięcie po tego zawodnika będzie dla Lecha strzałem w dziesiątkę. - Najważniejszą bramkę dla Kolejorza już strzeliłeś - usłyszał po przyjściu na Bułgarską. Mowa o trafieniu z 27. kolejki ekstraklasy w sezonie 2009/2010, gdy Korona po jego golu pokonała Wisłę Kraków. Wisłę, która na ostatniej prostej przegrała z Lechem walkę o mistrzostwo Polski.
W stolicy Wielkopolski Kiełb nie grał tak dobrze, jak w Koronie. Mimo to przeżył wspaniałą przygodę. - Będę o niej opowiadał swoim wnukom - śmiał się później. Mowa oczywiście o fazie grupowej Ligi Europy. Poznaniacy trafili w niej na takie marki jak Manchester City i Juventus Turyn. I to właśnie z tym pierwszym zespołem "Ryba" zagrał jeden ze swoich najlepszych meczów w niebiesko-białych barwach. Na boisku pojawił się w drugiej połowie i sprawił sporo problemów takim zawodnikom jak Pablo Zabaleta czy Patrick Vieira. Mijał ich z niemal dziecinną łatwością, zagrywał piłkę piętkami, dośrodkowywał, a także groźnie strzelał.
W lidze jednak nie prezentował się tak dobrze. Mógł liczyć na regularną grę, szczególnie po odejściu z Lecha Sławomira Peszko. Nie był jednak tak efektywny jak on. W całym sezonie Kiełb zagrał w trzydziestu dwóch spotkaniach. Zdobył w nich tylko jedną bramkę. - Rok, który spędziłem w Poznaniu nie był udany. Ciągle łapałem kontuzje, trener był na mnie zły, że nie ma mnie na treningach - wspominał później piłkarz, który w kolejnym sezonie zdecydował się na wypożyczenie do Korony Kielce. Tam odżył. Nie tylko strzelał bramki. Przede wszystkim miał bardzo duży wpływ na grę zespołu, w którym kilka lat wcześniej stawiał pierwsze kroki na ekstraklasowych boiskach.
Po zakończeniu sezonu 2011/2012 wrócił do Lecha, aby ponownie powalczyć o miejsce w składzie. Kolejorz zgłosił go do europejskich pucharów. Zagrał w dwóch spotkaniach z kazachskim Żetysu Tałdykorgan i... znów przestał grać. Ponownie został wypożyczony, tym razem do Polonii Warszawa, w której już w pierwszym meczu zdobył bramkę. Był to jednak jedyny jego występ w rundzie jesiennej w barwach Polonii. Ze względu na problemy zdrowotne opuścił zespół na kilkanaście tygodni. Do gry wrócił wiosną. Do gola zdobytego Lechii w pierwszym spotkaniu sezonu dorzucił jeszcze dwa trafienia i trzy asysty. Do Kolejorza jednak już nie wrócił. Prosto z wypożyczenia do Polonii został sprzedany do Korony Kielce, gdzie czuł się najlepiej.
Po dwóch latach gry dla tego klubu zdecydował się na kolejny transfer. Tym razem do Śląska, w którym jednak długo miejsca nie zagrzał. Wrócił więc... do Korony, w której do tej pory zagrał w 178 meczach. Zdobył w nich 41 bramek i 16 asyst. W żadnym innym klubie nie zbliżył się nawet do tego wyniku. - Ktoś mi mówił, że tu mi przyjdzie umrzeć i tutaj mnie pochowają. Chyba już tak będzie i na to się przygotuje - żartował po kolejnym powrocie do Kielc. W styczniu 2016 roku po raz czwarty w przeciągu dwunastu lat przeprowadził się do miejsca, które ukształtowało go jako piłkarza. Do miejsca, w którym otrzymał szansę debiutu w ekstraklasie i którym czuje się jak ryba w wodzie.
Nigdy jednak nie ukrywał, że czuje wielki sentyment do Lecha. I choć nie udało mu się w nim na stałe przebić do składu i walczyć o najwyższe cele, to pobyt przy Bułgarskiej będzie wspominał w sposób szczególny. - Lech pozostanie zespołem, któremu kibicuję - przyznawał po odejściu z tego klubu. Zagrał w nim w 34 meczach. Przeciwko niemu w dziewięciu. W tym ostatnim, rozegranym przy Bułgarskiej zdobył bramkę. Przed rokiem asystował przy trafieniu kolegi. Wcześniej po faulu na nim Abdul Aziz Tetteh obejrzał też czerwoną kartkę. W niedzielę wróci na Bułgarską po raz piąty. - Każdy mecz w Poznaniu wyzwala u mnie dodatkowy dreszczyk emocji - nie ukrywa 29-letni już skrzydłowy.
Zapisz się do newslettera