Najpierw niewykorzystany rzut karny, a chwilę później drugi gol dla Wisły. Wierzyliście wtedy, że ten mecz możecie jeszcze wygrać?
Dodatkowego ducha wyzwolił w nas fantastyczny doping kibiców. Byli naszym dwunastym zawodnikiem i w dużej mierze pozwolili nam, podnieść się po tych dwóch, wydawałoby się, nokautujących ciosach. - mówi Marcin Wasilewski. Doprowadziliśmy do remisu a na sekundy przed końcem zdobyliśmy zwycięską bramkę.
Swoim golem na kwadrans przed końcem, dałeś znak do ataku dla reszty zespołu...
Cieszę się bardzo, że strzeliłem bramkę, ale czy dałem znak do ataku? Chyba nie. Już wcześniej stwarzaliśmy dogodne sytuacje do zdobycia bramki. Myślę, że cały zespół zasłużył na słowa pochwały oraz gratulacje za walkę do końca i determinację.
Ale nie zaprzeczysz, że zafundowaliście kibicom końcówkę, niczym mistrz dreszczowców -Alfred Hitchcock?
Mogę tylko przeprosić naszych kibiców, że mecz był taki nerwowy. Na szczęście wszystko bardzo dobrze się skończyło i myślę, że zadowoleni opuszczali stadion.
Dzisiaj było bardzo fajnie i wszyscy cieszą się ze zwycięstwa. Jednak w przyszłości niekoniecznie musi być tak wesoło...
To prawda... Dzisiaj nam się udało, ale nie jest powiedziane, że uda się następnym razem. Przed meczem jednak zakładamy coś innego, ale potem wychodzi się na boisko i różnie to bywa. Przegrywaliśmy 1:0, potem niewykorzystany rzut karny i zaraz drugi gol dla Wisły, ale mimo wszystko zdołaliśmy się podnieść. Po takich spotkaniach poznaje się charakter zespołu. Myślę, że ten mecz nas podbuduje i zmotywuje do dalszej ciężkiej pracy.
Wisła was czymś zaskoczyła, czy właśnie takiej gry się spodziewaliście?
Spodziewaliśmy się dokładnie takiej gry z ich strony. Oglądaliśmy mecz z Legią w Superpucharze Polski, gdzie Wisła zagrała bardzo dobre spotkanie i pokazała, że jest groźna dla najlepszych. Jednak byliśmy na to przygotowani i to było dzisiaj widać.
Rozmawiał: Marcin SMYTRY
Zapisz się do newslettera