Filip Dagerstål ma za sobą niezwykle udany sezon w Lechu Poznań. Szwed w poprzednich rozgrywkach był tylko wypożyczony do Kolejorza, ale w poprzednim tygodniu związał się z niebiesko-białymi na stałe. Obrońca na naszych łamach podsumowuje ostatnie miesiące i zdradza dlaczego zdecydował się zostać w stolicy Wielkopolski.
Kiedy rozmawialiśmy w grudniu zeszłego roku nie znałeś jeszcze swojej przyszłości ze względu na brak nowych regulacji FIFA. Teraz już wszystko jasne i zostajesz z nami tutaj, w Poznaniu. Co przekonało cię do pozostania w Lechu?
- Już wtedy wiedziałem, że bardzo lubię to miejsce, bo dobrze się tu czuję. Jak pojawiła się możliwość, aby zostać w Lechu, byłem na nią otwarty. Teraz FIFA dała mi taką opcję, więc nie myślałem o tym zbyt dużo. To było dla mnie oczywiste, że jeśli znajdziemy rozwiązanie, to chcę tu zostać. Kiedy przyszedłem do Poznania, czułem, że to jest drużyna, której gra bardzo mi odpowiada. Jako środkowy obrońca lubię mieć piłkę, podchodzić wysoko do przeciwnika i mieć udział w rozgrywaniu akcji. Dlatego dość łatwo i szybko się tutaj zaadaptowałem.
Przyjechałeś na podpisanie kontraktu razem ze swoją rodziną. Czy twoja partnerka również miała wpływ na to, że zostajecie w Poznaniu?
- Oczywiście, to bardzo ważne. Moja córka urodziła się w Poznaniu, więc zawsze będziemy o tym pamiętać. Przez ten rok moja rodzina czuła się tutaj bardzo dobrze. To też fajne, że jest Mikael Ishak, są też inni zawodnicy z rodzinami, więc moja dziewczyna może się z nimi również spotykać. Ona czuje się tutaj komfortowo i to jest dla mnie równie istotne.
Podpisałeś kontrakt dzień krótko po ogłoszeniu nowych regulacji FIFA. Czy to oznacza, że decyzję o pozostaniu w Poznaniu podjąłeś już wcześniej?
- Tak jak wspomniałem wcześniej, już dawno mówiłem, że jeśli pojawi się okazja, aby tu zostać, będę chciał to zrobić. Czułem, że klub również tego chce. Także to było łatwe dla obu stron, że gdy FIFA przedłuży swoje regulacje, to podpiszemy kontrakt już na stałe.
Jak ważna przy podejmowaniu przez ciebie decyzji o pozostaniu była świetna postawa Lecha Poznań w tegorocznej edycji Ligi Konferencji Europy UEFA?
- Na pewno traktowałem to jako coś dodatkowego, coś ekstra. To zawsze duża przyjemność, gdy gra się tak duże mecze. Dodatkowo już wcześniej kilku zawodników przedłużyło swoje kontrakty z Lechem i to też pokazało mi, że oni chcą tu być, a klub chce utrzymywać ten wysoki poziom. To też istotne w budowaniu silnego zespołu na przyszłość.
Jak ocenisz swoje ostatnie pół roku? Miałeś trochę urazów, ale w tych najważniejszych meczach, jak z Djurgården czy Fiorentiną zagrałeś.
- Część tego sezonu straciłem przez kontuzje, ale mimo wszystko jak sobie policzę, to rozegrałem ponad 30 meczów. Na pewno mogę dać więcej drużynie, bo to wyglądało tak, że byłem przez pewien czas zdrowy, a potem tydzień nie mogłem grać i to się powtarzało. Nie było tej ciągłości, której oczekuję. Dodatkowo mamy naprawdę dobrych zawodników, więc też nie grałem w każdym meczu. Podsumowując - powiedziałbym, że było ok, ale chcę dać zespołowi więcej.
Czy czujesz niedosyt po ćwierćfinałowym dwumeczu z Fiorentiną? Viola to oczywiście wielki klub i pierwsze spotkanie nie ułożyło się po waszej myśli, ale jak się później okazało do awansu zabrakło niewiele.
- Zaraz po pierwszym meczu mieliśmy podobne odczucia - OK, nie mieliśmy szans, bo nasi rywale byli zbyt mocni. Ale kiedy w następnych dniach rozmawialiśmy o tym spotkaniu w szatni, to doszliśmy do wniosku, że to były głównie nasze błędy i Fiorentina nie jest wcale poza naszym zasięgiem. Zgodziliśmy się, że mamy możliwość, żeby sprawić niespodziankę i prawie się udało. Po rewanżu bardzo bolało nas to, że odpadliśmy. To były kompletnie różne odczucia po tych dwóch meczach. Po pierwszym - ok, byli za mocni i to koniec. Ale po drugim - mogliśmy to zrobić.
Oglądałeś Fiorentinę w półfinale?
- Nie, nie oglądałem. W poprzednich latach mocniej śledziłem europejską piłkę nożną. Teraz głównie ligę szwedzką, a przede wszystkim mój były klub, Norrköping.
Grałeś w tym sezonie przeciwko kilku naprawdę dobrym piłkarzom. Który z nich zrobił na tobie największe wrażenie?
- Pewnie był to Nico Gonzalez. O nim mogę powiedzieć, że pokazał coś wyjątkowego i ma to coś. Jest silny, szybki z piłką, dysponuje dobrym wyskokiem. Ma wszystko, więc wskażę właśnie na niego.
A w polskiej lidze był taki zespół, przeciwko któremu grało ci się naprawdę trudno?
- Trudno powiedzieć, bo to my dominujemy w większości meczów. W głowie mam bardzo dużo takich właśnie spotkań. Większość drużyn cofa się do swojego pola karnego i trudno się przez to przedrzeć, by strzelić gole. Oczywiście jest kilka mocnych zespołów. Raków Częstochowa był najlepszą drużyną w tym sezonie i ciężko się przeciwko nim grało, dobrze nas pressowali, każdy z piłkarzy wiedział co ma robić na boisku. Jest jeszcze jedno spotkanie, które pamiętam i była to rywalizacja przeciwko Widzewowi. Oni całkiem nieźle operowali piłką, ale to my wygraliśmy.
Jak ocenisz ten sezon pod względem indywidualnym oraz drużynowym? Czy ćwierćfinał Ligi Konferencji UEFA i trzecie miejsce w PKO BP Ekstraklasie cię satysfakcjonują?
- Dla polskiej drużyny dojście do tak dalekiego etapu w europejskich pucharach to coś dużego. I to jest sukces w moich oczach. Oczywiście chcemy wygrać Ekstraklasę, a skończyliśmy ostatecznie na trzecim miejscu, ale biorąc pod uwagę Europę, można uznać, że to był niezły sezon. Myślę, że każdy się ze mną zgodzi. Indywidualnie z kolei było w porządku, ale celuję wyżej.
Czy uważasz że następny sezon może być dla was łatwiejszy? Złapaliście już doświadczenie i wiecie, jak to jest grać co trzy dni.
- Myślę, że tak może być. Wielu zawodników ma teraz większe doświadczenie w łączeniu gier europejskich z tymi krajowymi. Nie było to łatwe na początku. Potrzebowaliśmy trochę czasu, żeby grać tak jak teraz, przyzwyczaić nasze organizmy m.in. do ciągłych podróży. Właściwie to te podróże są najgorsze. Ale z czasem się z tym oswoiliśmy i wyglądało już to lepiej.
Rozmawiali Adrian Garbiec oraz Adrian Gałuszka
Zapisz się do newslettera