Ilu ludzi będzie chodzić na mecze Lecha Poznań?
Dramatyczny mecz z Wisłą Płock może pomóc Lechowi Poznań w walce o ustalenie frekwencji na Bułgarskiej na stałym poziomie.
Spotkanie z Wisłą Płock przeszło do historii jako jedno z najbardziej dramatycznych w najnowszej historii Lecha. Nie oglądał go jeszcze komplet widzów (obecnie na stadion przy Bułgarskiej może wejść 16 tys. widzów), zabrakło do niego ok. 2 tys. kibiców. Lech spełnił obietnicę złożoną kibicom i podczas meczu podał, że spotkanie ogląda 12 777 kibiców. Już po spotkaniu liczba ta została zweryfikowana na 13 300 osób. Ponieważ kołowrotki nie uwzględniają wszystkich wchodzących, liczbę widzów niedzielnego meczu można realnie oszacować na ok. 14 tys. osób.
Dla tych 14 tys. ludzi, którzy na mecz przyszli, nie mógł się on lepiej ułożyć. Taki obrót sprawy (od 0:2 do 3:2 dla Lecha) zapewnił im bowiem rzadko spotykane emocje. Wieść o tym, co działo się w niedzielę na Bułgarskiej, rozniosła się już po całej Wielkopolsce, a zatem na kolejnych meczach na Bułgarskiej teoretycznie można się spodziewać jeszcze wyższej frekwencji. No właśnie - czy taki logiczny wniosek jest jednak uprawniony?
Prawdą jest, że w Poznaniu na mecze z atrakcyjnymi rywalami potrafi przyjść mnóstwo ludzi. Taka sytuacja ma też miejsce niemal zawsze wtedy, gdy Lech wygra tydzień wcześniej, na wyjeździe. Jeżeli jednak wynik wyjazdowego meczu jest niekorzystny, trybuny od razu się przerzedzają. W efekcie mamy w Poznaniu ogromne wahania frekwencji - wystarczy spojrzeć na załączone tabelki. Między 4 tys. a 26 tys. jest ogromna różnica. Mało tego, od czasu powrotu Lecha do ekstraklasy w 2002 r., kiedy mieliśmy do czynienia z wielkim boomem na "Kolejorza", średnia liczba widzów w sezonie wolno, ale systematycznie spada.
Ilu kibiców chodziło na Bułgarską?
Sezon 2002/2003
najwyższa frekwencja: 23 tys. Legia Warszawa
najniższa frekwencja: 7 tys. Zagłębie Lubin
średnia frekwencja: 15 tys.
mecze z frekwencją powyżej 10 tys.: 12
Sezon 2003/2004
najwyższa frekwencja: 29 tys. Legia Warszawa
najniższa frekwencja: 8 tys. Górnik Łęczna
średnia frekwencja: 15 tys.
mecze z frekwencją powyżej 10 tys.: 9
Sezon 2004/2005
najwyższa frekwencja: 18 tys. Legia Warszawa
najniższa frekwencja: 4 tys. Polonia Warszawa
średnia frekwencja: 9,5 tys.
mecze z frekwencją powyżej 10 tys.: 6 (mecz z Pogonią Szczecin rozgrywano w dwóch częściach, ze względu na śmierć Papieża; na obu zjawiło się ponad 10 tys. widzów)
Sezon 2005/2006
najwyższa frekwencja: 26 tys. Legia Warszawa
najniższa frekwencja: 4 tys. Wisła Płock
średnia frekwencja: 8,5 tys.
mecze z frekwencją powyżej 10 tys.: 3
O to, że ludzie będą chodzili na mecze Lecha z takimi rywalami, jak Legia Warszawa, Pogoń Szczecin, Wisła Kraków czy Widzew Łódź, nikt na Bułgarskiej martwić się nie musi. Problemem jest to, aby ludzie chodzili także na inne, teoretycznie mniej atrakcyjne spotkania. Teoretycznie, bo przecież taka Wisła Płock nie należy do najbardziej elektryzujących rywali "Kolejorza", a jednak to mecze z nią są w ostatnich latach wyjątkowymi horrorami.
Stabilizację gwarantują to karnety. Lech wyraźnie dąży do tego, by na nich oprzeć obecność kibiców na stadionie, bo dzięki temu frekwencja przestanie być niewiadomą. - Do tej pory sprzedaliśmy ich 4123. Jesteśmy bardzo zadowoleni z tego wyniku - informuje Joanna Dzios z działu public relations Lecha. To zapewne efekt akcji marketingowej na niespotykaną dotąd skalę, bo 1 mln 200 tys. ulotek rozesłanych do mieszkańców Wielkopolski to liczba imponująca. Organizatorzy dokładają też do meczu kolejne atrakcje, niespodzianki, nagrody. Paradoksalnie i nieoczekiwanie sprzedaży karnetów mógł się też przysłużyć chaos organizacyjny, jaki towarzyszył meczowi Pucharu Intertoto z FC Tyraspol. Przypomnijmy, że wtedy dla wielu osób zabrakło biletów. Kibice mogli się wystraszyć, że jeśli nie kupią karnetu, mogą znów znaleźć się w tak nieprzyjemnej sytuacji.
Wszystkie te zabiegi zapewne pomogą w ustabilizowaniu frekwencji na średnim poziomie ponad 10 tys. widzów na mecz, ale nie aż w takim stopniu, jak horror z Wisłą Płock. Takie mecze i ich dramaturgia są prawdziwym magnesem dla miłośników piłki. Tyle że w Poznaniu trzeba je podeprzeć dobrymi wynikami w następnych meczach wyjazdowych. A teraz Lecha czekają aż dwa kolejne wyjazdy - do Lubina i do Kielc. Będzie w nich walczył nie tylko o punkty, ale i o frekwencję na kolejnych meczach u siebie.