Kotorowski podpisał kontrakt z Lechem stosunkowo późno, bo dopiero 5 lipca, po pierwszym meczu w Pucharze Intertoto. Choć nikt nie mówił o tym głośno, działacze liczyli, że treningi będzie mógł wznowić Waldemar Piątek i rezerwowali dla niego miejsce, dopóki nie okazało się, iż jego rozbrat z futbolem jeszcze się przedłuży.
Wiadomo było jednak, że 23-letni Radosław Cierzniak i 20-letni Paweł Linka, potrzebują rutynowanego konkurenta, który wzmocniłby nie tylko rywalizację między nimi, ale także gdy sytuacja będzie tego wymagała, stanie między słupkami bramki Kolejorza i wytrzyma presję gry przy pełnych trybunach.
30-letni Kotorowski wydawał się idealnym kandydatem. Miał udaną wiosnę, a na dodatek nie potrzeba było prowadzić trudnych negocjacji, by go pozyskać do nowego Lecha.
Trener Smuda, po przeciętnym występie Cierzniaka w rewanżu z Tirespolem, widząc jak prezentuje się Kotorowski podczas sparingów w Austrii, postawił na doświadczenie.
Bramkarz jest jak saper - mówi stare piłkarskie powiedzenie.
- Trochę mu współczułem, widząc jak wyciąga piłkę w siatce po strzale Sobczaka. Na Bułgarskiej często jest tak, że trzeba bronić jeden strzał w ciągu połowy. Napastnikowi Wisły wyszedł strzał życia. Nie winiłbym ,,Kotora'' za przepuszczenie tego uderzenia - przyznał były szkoleniowiec Lecha, Czesław Michniewicz.
Później jednak Kotorowskiemu przytrafiły się dwa błędy. Wybiegł na linię pola karnego, tuż przed nadbiegającego Doska, ale trafił piłką w rywala i przed szansą strzelenia drugiego gola stanął Sobczak. Na szczęście nie skorzystał z prezentu.
Interwencja w 52 min. miała już przykre konsekwencje. Belada z zimną krwią wykorzystał zbyt krótkie piąstkowanie poznańskiego bramkarza. Pytania o przyszłość Kotorowskiego, trochę zdenerwowały Franciszka Smudę.
- Po meczu w Intertoto kibice domagali się, bym zmienił Cierzniaka. Teraz chcecie, bym zrezygnował z Kotorowskiego. Panowie, nie dajmy się zwariować. Jeśli po każdym błędzie miałbym wyrzucać ze składu bramkarza, to pewnie musiałbym ich w końcu dobierać z dziennikarzy. Czy tego chcecie? - twardo bronił swojego podopiecznego szkoleniowiec.
Widać więc, że trener chce w spokoju przygotować zespół do prestiżowego, wyjazdowego meczu z Zagłębiem. Jeśli wynik będzie znów korzystny, dyskusja o obsadzie bramki znów ucichnie.
Gazeta Poznańska
Zapisz się do newslettera