Probst, Dvorak, Seebacher, Sereining, Kordula, Steiner - to tylko kilku piłkarzy, których powinien doskonale pamiętać Nenad Bjelica. Zagrali oni w jego pierwszym meczu w roli szkoleniowca. W czwartek mija dziesięć lat od tego spotkania.
Trudno jednak powiedzieć o tej sytuacji, że był to debiut na ławce trenerskiej. Bjelica był bowiem zawodnikiem austriackiego klubu i przejmując obowiązku szkoleniowca drużyny stał się jej grającym trenerem. Debiutu jednak nie będzie wspominał dobrze, bo mimo gry w przewadze prowadzone przez niego FC Karten uległo 21 września 2007 roku juniorom Red Bull Salzburg 1:0.
Bjelica grał w tym spotkaniu pełne dziewięćdziesiąt minut. Na boisku pojawił się także we wszystkich wcześniejszych meczach, w których jego drużyna zdobyła tylko punkt. Po ośmiu kolejkach miała na swoim koncie także fatalny bilans bramkowy - zdobyła dwa gole i straciła aż dwadzieścia dwa. Władze klubu zdecydowały się wówczas zmienić trenera i postawiły na 36-letniego pomocnika swojego zespołu.
Debiut Chorwata w nowej roli nie był łatwy. Na zwycięstwo czekał on ponad miesiąc. Po pokonaniu SV Bad Aussee 3:1, jego zespół miał już dziesięć punktów straty do miejsca gwarantującego utrzymanie w lidze. FC Karten do ostatniej kolejki walczył o pozostanie na zapleczu austriackiej ekstraklasy. To się jednak nie udało, mimo zwycięstwa w ostatnich pięciu spotkaniach sezonu. Jego drużynie zabrakło do utrzymania tylko punktu.
Rozpoczynający swoją przygodę szkoleniową Bjelica w pierwszym sezonie łączył obowiązki trenerskie z grą w piłkę. Po spadku FC Karten do trzeciej ligi zdecydował się jednak zawiesić buty na kołku i poświęcić prowadzeniu drużyny. Tę prowadził do początku 2009 roku. Jego zespół był wówczas na szóstym miejscu w ligowej tabeli. Ostatecznie spadł z trzeciego poziomu rozgrywek. Już jednak bez Bjelicy w roli trenera, który w marcu przyjął propozycję pracy w FC Lustenau, które prowadził przez zaledwie kilka miesięcy.
Sukcesy Chorwat święcił z kolejną drużyną, którą przejął w maju 2010 roku. I prowadził ją też w największej liczbie spotkań. Mowa o Wolfsbergerze AC, z którym Bjelica był związany przez ponad trzy lata. Awansował z tym klubem wpierw do drugiej, a następnie pierwszej ligi. Trenerem Wolfsbergera był w 124 spotkaniach, z których wygrał 56. Swój premierowy sezon w austriackiej ekstraklasie zakończył na piątym miejscu, tracąc tylko jeden do miejsca premiowanego grą w pucharach. - To był świetny czas dla naszego klubu - wspominał ten czas już po przyjściu do Kolejorza.
Dobra postawa jego klubu nie umknęła uwadze Austrii Wiedeń, która właśnie zdobyła mistrzostwo kraju. - Jestem dumny, że trafiłem do Austrii. Praca tutaj jest dla mnie wielkim wyzwaniem. Doceniam pracę poprzedniego trenera. Stworzył tutaj coś wyjątkowego i postaram się kontynuować jego pracę. To, że jestem tutaj jest dla mnie zaszczytem. Do doskonałe miejsce dla mojego rozwoju. Jeśli wzywa Cię Austria, nie możesz się długo zastanawiać - mówił Bjelica w czerwcu 2013 roku, gdy został zaprezentowany na stanowisku trenera.
Chorwat już kilka miesięcy później wywalczył z tym klubem historyczny awans do fazy grupowej Ligi Mistrzów. W drodze do tego etapu jego drużyna wyeliminował nie tylko islandzki Hafnarfjordur, ale także chorwackie Dinamo Zagrzeb. Na ławce tego klubu siedział wówczas znany z gry w polskiej ekstraklasie Grzegorz Sandomierski, który marzenia o grze w Lidze Mistrzów musiał odłożyć na dalsze lata swojej kariery.
Awans do niej wywalczył bowiem Bjelica ze swoją Austrią. W fazie grupowej mierzył się z FC Porto, Zenitem Sankt Petersburg oraz Atletico Madryt. Mimo tego, że Austria trafiła do silnej grupy, udało się jej wywalczyć pięć punktów. I choć nie pozwoliło to na zajęcie choćby trzeciego miejsca w grupie, był to najlepszy wynik osiągnięty przez austriackie kluby w tych rozgrywkach.
Gry na międzynarodowej arenie nie potrafił łączyć z rozgrywkami ligowymi, w których jego zespół miał dwadzieścia cztery punkty straty do prowadzącego RC Salzburg. W lutym Bjelica został zwolniony z Austrii, a swoją karierę trenerską kontynuował we włoskiej Spezii Calcio. - Osiągnęliśmy z nią historyczny sukces. Spezia nigdy nie był tak wysoko w tabeli Serie B - mówi o pracy w tym klubie Chorwat. Włoski klub prowadził przez siedemnaście miesięcy. Został zwolniony po trzech porażkach z rzędu w listopadzie 2015 roku.
Niespełna rok później trafił do Kolejorza. - Nikt już nie będzie się śmiał z Lecha - mówił podczas swojej pierwszej konferencji prasowej. - O tym, jak duże jego zainteresowanie tym klubem, najlepiej świadczy liczba dziennikarzy. Nigdy nie spotkałem się z tak wieloma przedstawicielami mediów - podkreślał nowy szkoleniowiec poznańskiego klubu.
Podczas pracy z Lechem te 46-letni trener świętował swój trzysetny mecz w roli szkoleniowca. Było to w październiku 2016 roku, gdy Kolejorz na własnym stadionie zremisował 1:1 z Wisłą Kraków w rozgrywkach Pucharu Polski. Obecnie licznik jego meczów w roli szkoleniowca zatrzymał się na 344 meczach. Spośród nich wygrał 152, 85 zremisował, a 107 przegrał. Jego drużyny we wspomnianych spotkaniach zdobył 564 gole, a straciły 438.
Zapisz się do newslettera