Zarówno Lech Poznań, jak i Cracovia chwilowo wzdrygają się nerwowo na hasło Puchar Polski. Oba kluby w środę pożegnały się bowiem z tymi rozgrywkami w sezonie 2022/2023. Przed niedzielną konfrontacją ligową tych drużyn pod Wawelem warto wrócić wspomnieniami do pucharowej rywalizacji Pasów i Kolejorza sprzed 21 lat. Dokładnie z 19 września 2001.
W tym tygodniu w 1/16 finału PP doszło do dramatycznej serii rzutów karnych pomiędzy Rekordem Bielsko-Biała a Pogonią Szczecin. Zwycięzca został wyłoniony dopiero po czternastu kolejkach. Od razu przypomniało się jak lechici walczyli z Portowcami przy Bułgarskiej na początku XXI wieku i wyeliminowali ich, a do wyłonienia zwycięzcy potrzebne były dwie jedenastki więcej. W obu przypadkach wynik brzmiał 12-11. Do tych pamiętanych do dziś i z łezką w oku wspominanych wydarzeń by jednak nie doszło, gdyby rundę wcześniej niebiesko-biali nie okazali się lepsi od Cracovii, z którą zmierzyli się pod Wawelem.
Była to 1/32, rywale występowali wówczas w trzeciej lidze. Lech natomiast był o klasę rozgrywkową wyżej, na zapleczu ekstraklasy. Zajmował pozycję lidera i miał jasny cel - awans do elity. Dlatego nie do końca poważnie podszedł do starcia z krakowianami. Począwszy od podróży. Przy Bułgarskiej wtedy się nie przelewało, więc na wybrane spotkania zespół jeździł w dniu meczu. Ta wyprawa pod tym względem była jednak ekstremalna, bo jako środek transportu klub z rodowodem kolejowym wybrał pociąg. Słynny skład Wielkopolanin odjeżdżał z Dworca Głównego w stolicy Wielkopolski o godzinie 5.55. Na miejscu był ok. 12. A pierwszy gwizdek sędziego miał wybrzmieć o 15, więc zespół od razu udał się podstawionym autobusem, który bardziej przypominał miejski niż wycieczkowy, na stadion przy Kałuży, który nie przypominał oczywiście jeszcze obecnego kształtu. Obrosły legendą obiekt był przed remontem i wciąż wokół murawy był stary welodrom. Wielkopolanin wraca o 16 do Poznania, więc oczywiście lechici nie mogli na niego zdążyć, tym bardziej że doszło do rzutów karnych. Pojechali dopiero wieczorem, na szczęście - w dobrych nastrojach.
Trener Bogusław Baniak wystawił mocno eksperymentalny skład, bo kilka dni później było ważne ligowe starcie ze Świtem Nowy Dwór Mazowiecki. A ponieważ kusiła go perspektywa rywalizacji z Pogonią Szczecin, do której żywił sentyment ze względu na to, że pochodził z Pyrzyc, to jednak wystawił czterech podstawowych piłkarzy. Byli to Krzysztof Michalski, Czesław Owczarek, Grzegorz Matlak oraz Arkadiusz Miklosik. Z drugiej strony popłoch w szeregach defensywnych siał duet napastników Paweł Zegarek oraz Łukasz Hermaniuk. Ten drugi zresztą wbił oba gole dla gospodarzy. - Żadna para napastników w drugiej lidze nie sprawiła nam tyle problemów, co oni - mówił później szkoleniowiec lechitów, który zwłaszcza komplementował Zegarka. Do tego stopnia, że wziął od niego numer telefonu w kontekście ewentualnego transferu do Poznania. Nigdy później jednak nie doszło do rozmów w temacie przenosin tego gracza na Bułgarską.
Trzecioligowcy dwa razy prowadzili, ale goście doprowadzali do wyrównania - w pierwszej połowie Michalski, a w 82. minucie Miklosik. Ma szczęście, trudy podróży nie dały się we znaki i ostatecznie to niebiesko-biali schodzili z murawy jako zwycięzcy. Ale po rzutach karnych, w których byli bezbłędni. W przeciwieństwie do graczy Cracovii, bo pomylili się Zegarek oraz Robert Ziółkowski. Strzał tego drugiego odbił broniący wówczas Mariusz Luncik. - Bardzo podbudował mnie pierwszy wykorzystany karny przez Darka Wojciechowskiego. Powiedziałem sobie wówczas, że trzeba już w pierwszej serii obronić jedenastkę, żeby później nie było niepotrzebnych nerwów. Nie wybierałem narożnika w ciemno, tylko poczekałem na decyzję rywala i udało mi się odbić piłkę. Mamy tak szeroką kadrę, że uczestnictwo w trzech rozgrywkach nie sprawia nam problemu - komentował doświadczony bramkarz. A zatem ostatecznie Cracovia - Lech 2:2, karne 1-4.
Teraz, ponad dwadzieścia lat później, obie ekipy są już w Ekstraklasie i tutaj stoczą w niedzielę o godzinie 17.30 bój o punkty. Arena ta sama, ale nie będzie podróży pociągiem na za pięć dwunasta - zresztą gdyby Wielkopolanin złapał opóźnienie, to mogłoby skończyć się walkowerem dla przeciwników. Tym razem poznaniacy pojadą autokarem już w sobotę po południu.
Next matches
Friday
29.11 godz.20:30Friday
06.12 godz.20:30Recommended
Subscribe