Bartosz Salamon niecałe dwa tygodnie temu wrócił do treningów z Lechem Poznań. To też była okazja, żeby z doświadczonym środkowym obrońcą Kolejorza porozmawiać o jego udziale w niedawno zakończonym mistrzostwach Europy w Niemczech, roli w reprezentacji Polski, ale też na koniec zahaczyć o temat Niebiesko-Białych. Zapraszamy na krótki wywiad z Generałem, jak nazywany jest Bartek przez poznańskich kibiców.
Od powrotu do Lecha Poznań spełniasz kolejne marzenia. Czy następnym, który mogłeś w czerwcu odhaczyć, było zagranie na dużej piłkarskiej imprezie, takiej jak Euro?
Bartosz Salamon: - Tak, absolutnie. Od kiedy zacząłem poważną karierę piłkarską i zacząłem marzyć oraz celować w grę w reprezentacji Polski, to takim zwieńczeniem miała być moja gra na mistrzostwach świata lub Europy. I ważny jest dla mnie fakt, że dokonałem tego w wieku 33 lat, po ostatnich dwóch latach, kiedy straciłem dużo czasu między zawieszeniem a długą kontuzją. Powstałem po tym wszystkim i uważam, że byłem ważną częścią tej kadry w ostatnich miesiącach, bo grałem w niemal każdym meczu. To była wielka satysfakcja i spełnienie takich moich dziecięcych marzeń.
A czy jest to również zwieńczenie, dokończenie tej historii, która zaczęła się, kiedy pojechałeś z reprezentacją Polski Adama Nawałki do Francji na Euro 2016?
- To było dla mnie wówczas świetne doświadczenie, ale mimo że byłem tam, to czułem się bardzo daleko od składu. Widziałem, że te szanse na grę były niewielkie. Obiecałem sobie, że jeśli kiedyś wrócę na dużą piłkarską imprezę to po to, żeby być zawodnikiem do grania, a nie tylko do treningu. Teraz tak właśnie było. Czułem się blisko składu. Owszem, wiedziałem, że jeśli wszyscy będą zdrowi, to nie jestem pierwszym wyborem na swojej pozycji. Ale jestem zaraz za. W czerwcu na pięć meczów zaliczyłem trzy. Dwa towarzyskie oraz jeden na mistrzostwach Europy. Wyszedłem na spotkanie otwarcia z Holandią w wyjściowej jedenastce. Byłem blisko tej drużyny, byłem ważnym zawodnikiem i to jest dla mnie olbrzymia satysfakcja.
W grudniu i potem w styczniu w trakcie obozu przygotowawczego miałeś w ogóle w głowię opcję wyjazdu w czerwcu na Euro?
- Czułem, że tak ułożyły się sprawy w reprezentacji i wokół niej, że nie warto tracić nadziei. Atmosfery wokół nie była dobra, była potrzeba zmiany, przyszedł trener Michał Probierz. Szukano w ten sposób stabilizacji. Zrozumiałem wtedy, że jeśli potwierdzę od początku ligi dobrą dyspozycję, to może się dla mnie znaleźć miejsce. To był też taki indywidualny cel - przez dobrą grę w Lechu wrócić do reprezentacji Polski.
W marcu wszedłeś z ławki na blisko 50 minut decydującego boju barażowego z Walią. Byłeś chwalony po tym meczu. Czy to nie był kluczowy moment, kiedy zaklepałeś sobie bilet do Niemiec?
- Na tym to właśnie polega w piłce nożnej, że skoro trener Probierz mi zaufał i powołał z polskiej ligi, choć tych meczów miałem przecież po powrocie niewiele na koncie, to znaczy, że otworzyła się realna szansa. I tak to postrzegałem. A potem wszedłem w decydującym spotkaniu, na ciężkim terenie, w ciężkich warunkach. Nie każdy podjąłby ryzyko zmiany w obronie w takim momencie. A ja wszedłem i zagrałem swoje. Pomogłem doprowadzić do rzutów karnych. Myślę, że na pewno takim występem zyskałem zaufanie, czułem to. Drużyna mogła też poczuć, że może na mnie liczyć. Walia nie była jeszcze przepustką na Euro, ale takim krokiem do składu.
Już wtedy jednak pewnie selekcjoner budował skład na czerwiec?
- Tak, swoimi wyborami to potem potwierdził. Zwłaszcza, że np. w maju był taki okres, że ja też w Lechu byłem w gorszej dyspozycji, tak jak zresztą cały zespół. A trener nie zwątpił we mnie. Zagrałem od pierwszej minuty z Ukrainą, potem z Turcją była potrzeba i wszedłem.
Zapytamy jeszcze o twoją, jako piłkarza będącego wewnątrz, ocenę Euro w wykonaniu Polaków. Zdobyliśmy punkt w grupie po remisie 1:1 z Francją i zakończyliśmy udział już na pierwszym etapie.
- Trzeba spojrzeć na to szerzej. Apetyt rośnie w miarę jedzenia. Ale ja nie chcę zapomnieć, w jakich nastrojach cały naród podchodził do baraży marcowych. Niewielu wierzyło, że możemy awansować. A wielu mówiło, że nawet jak awansujemy, to po co, bo grupa jest taka ciężka. A awansowaliśmy, choć nie byliśmy chwaleni za taktykę, bo wytykano, że w Cardiff nie oddaliśmy celnego strzału. Wzrosły oczekiwania w czerwcu po pokonaniu Ukrainy i Turcji, a także po starciu z Holendrami. Każdy w kraju bał się, że kilka bramek dostaniemy i będzie koniec nadziei. A my wyszliśmy na prowadzenie, graliśmy odważny futbol, agresywny. Z Francją zremisowaliśmy 1:1, a oni musieli przecież wygrać, żeby awansować i umocnić się z przodu. Z pięciu czerwcowych gier psuje wszystko ta z Austrią. To był bój w wszystko i go przegraliśmy. Ten obraz jest zakłamany przez ten jeden mecz, ale pozostałe egzaminy zostały moim zdaniem dobrze zdane.
Wróciłeś do treningów z Lechem niecałe dwa tygodnie temu. Udało się zresetować po poprzednim sezonie?
- Tak, absolutnie. Od grudnia miałem intensywny czas, grałem wszystko, ciągle byłem pod prądem. To był mentalnie intensywny czas. Dlatego przez pierwszy tydzień urlopu starałem się odizolować od piłki i całej tej otoczki. Po ośmiu dniach głód piłki miałem już duży, wróciłem wtedy do indywidualnych treningów jeszcze na urlopie. A po dwóch tygodniach zameldowałem się w klubie i przygotowuję się do rundy jesiennej. Widzę w szatni duże skupienie i dużą koncentrację. Jesteśmy świadomi, że musi się wiele zmienić, bo tak jak w poprzednich rozgrywkach nie może być. Ten sezon musi wyglądać znacznie lepiej. Gramy o trofea.
Tak podsumowując, nie ma sensu pewnie za dużo mówić, bo najważniejsze są czyny, a nie słowa?
- Myślę, że ta cała sytuacja i atmosfera jest zrozumiała, cała społeczność wokół Lecha chce wygrywać. My też chcemy. Nie mamy przecież przyjemności z tego, że jesteśmy obrażani, wyzywani i wygwizdywani. Chcemy wrócić do tej atmosfery, jaka była w sezonie mistrzowskim. Ale faktycznie, teraz nie jest moment na opowiadanie. Padało wiele haseł, które potem nie były potwierdzane. Najważniejsze są wyniku na boisku i na tym się skupiamy.
Rozmawiali Maciej Henszel i Adrian Gałuszka
Next matches
Friday
29.11 godz.20:30Friday
06.12 godz.20:30Recommended
Subscribe