W roli pierwszego trenera Mariusz Rumak poprowadził Lecha Poznań w 101 spotkaniach w latach 2012-14, sięgając z nim dwukrotnie po wicemistrzostwo Polski. Jako szkoleniowiec pracował także, m.in. w ekstraklasowych Zawiszy Bydgoszcz, Śląsku Wrocław czy Bruk-Bet Termalice Nieciecza oraz reprezentacji Polski do lat 19. Od roku sprawuje funkcję wicedyrektora Akademii Lecha Poznań do spraw rozwoju trenerów, a my porozmawialiśmy z nim o pracy w minionych dwunastu miesiącach w nowym dla niego charakterze.
Niedawno minął rok od chwili, gdy objął pan stanowisko wicedyrektora Akademii Lecha Poznań do spraw rozwoju trenerów. To funkcja znana bardziej z zachodnich szkół piłkarskich, na czym więc głównie polegała pana codzienna praca w strukturach naszej akademii?
- Patrząc na to, jak ja do tego podchodzę, to jest dokładnie taka sytuacja, w której trener czyta swój zespół. Po pierwsze przyświecają mi cele zbieżne ze strategią całego klubu. Dla mnie siłą każdej organizacji są ludzie, gdy oni są mocni, to i ona będzie mocna. To uda się osiągnąć tylko wtedy, gdy będą pracować wspólnie. Wcześniej będąc konsultantem akademii wskazałem pewne przestrzenie, nad którymi trzeba będzie pochylić się w przyszłości. Jedną z nich stanowiło zbudowanie z czterech sztabów w Akademii jednego zespołu trenerskiego, od tego rozpoczęliśmy. Towarzyszyć mu miały misja, wizja oraz wartości zgodne klubowymi. Wiele oczywiście na tym polu zostało zrobione już wcześniej, ale jeszcze silniej zaczęliśmy przepracowywać samą kulturę organizacyjną.
Zaczęliśmy od wyznaczenia standardów spójnych dla wszystkich drużyn. Chodzi o komunikację z zawodnikami, zrozumienie procesów wewnętrznych w ten sam sposób, interpretowanie ich tak, by młodzi piłkarze mieli ze wszystkich stron identyczny przekaz. Wcześniej jako trener wiedziałem, że kluczowa przy tym pozostaje rekrutacja, co znalazło odzwierciedlenie w rozwinięciu obszaru psychologii. Dzisiaj stajemy przed wyzwaniem dokonania tego samego w przypadku przygotowania motorycznego. Widzimy, że model stażowy już u nas zadziałał, część stażystów została u nas na stałe, bo się po prostu sprawdzili. Kolejna kwestia to dobranie trenerom odpowiednich ról, ale i prowadzenie ich w kontekście zrozumienia, gdzie są. Mam ten przywilej, że znam Lecha od 2000 roku, kiedy towarzyszyły mu wszelakie problemy, poznałem rolę kibiców i całego lokalnego środowiska. Stąd próbuję często pokazać, jak duże znaczenie ma ten klub dla Poznania i Wielkopolski, dopiero później przechodzimy do działań boiskowych.
Ten pierwszy okres implementacji różnych pomysłów czy też usystematyzowania ich cały czas trwa?
- Zdecydowanie, budowa kultury, o której rozmawiamy to proces, który w dalszym ciągu jest wprowadzany i udoskonalany. Pamiętajmy, że to wszystko wiąże się także z oddaniem do użytku Centrum Badawczo-Rozwojowego, otwarcia nowej szkoły czy nauki poruszania się i wykorzystania w nowych przestrzeniach. Wprowadzamy regulaminy, standardy, kulturę, komunikację, wszystko co dzieje się w samym środku, a mi została powierzona rola lidera niektórych zmian. Wracając do stworzenia jednego „teamu” szkoleniowego, trzeba oddać wszystkim trenerom, że wykonali w tym względzie fantastyczną robotę. Dostali za to nagrodę w postaci świetnego wyniku, który jest policzalny w postaci chociażby debiutu Michała Gurgula w pierwszym zespole, bo rozwój indywidualny zawodników pozostaje dla nas najważniejszy. Świadczy o tym też udział czterech naszych graczy na mistrzostwach Europy do lat 17, na których polska reprezentacja zdobyła brązowy medal. Kolejnym sukcesem są także postawa zespołu rezerw, który bez problemu utrzymał się w drugiej lidze czy też mistrzów Polski do lat 19, czyli naszych juniorów starszych bądź srebrnych medalistów w kategorii do lat 15. Można dostrzec, że osiągnięcia trenerów są wymierne.
Drugim najważniejszym obszarem, jak wskazuje sama nazwa pełnionej przez pana funkcji będzie rozwój indywidualny trenerów? To, w jaki sposób oni stali się jeszcze większymi specjalistami w dziedzinie szkolenia?
- Mówiliśmy, że siłą organizacji są ludzie i dokładnie o ich rozwój staramy się każdego dnia. Wszystkich ich stać na to, by przy odpowiednim zaangażowaniu stawać się lepszymi. O ich podejście do pracy nigdy się nie martwimy, dążymy do tego jednak, by nabywali jak najwięcej niezbędnych kompetencji, chcemy poszerzać arsenał ich możliwości i narzędzi. Bardzo szczegółowo pracowaliśmy już na celach z pierwszymi trenerami wszystkich czterech zespołów. Przez cały rok szliśmy do przodu, wspierałem ich w codziennym procesie, nigdy nie odejmując im ich wizji prowadzenia swoich drużyn. Do tego doszło wiele małych rzeczy, takich jak założenie biblioteki dla trenerów, kursy czy staże.
Materiał do dalszej analizy daje panu obserwacja treningów czy meczów poszczególnych zespołów, po której na bieżąco pan reaguje i porusza dane zagadnienie z konkretnymi trenerami? Czy raczej polega to na zbieraniu pewnych wniosków i dyskutowanie nad nimi po upływie pewnego czasu?
- Raczej staramy się działać na bieżąco. Postrzegam siebie jako trenera zespołu trenerów, więc jestem zobowiązany do szybkiej reakcji. Kiedy trener na boisku nie zareaguje na czas, to mecz przegra. Staram się bardziej być mentorem, niż nakazywać pewne rzeczy. Prawie nigdy nie dochodzi do sytuacji, w której mówię, że tak ma być, a na pewno nie pod kątem sportowym. Bywały przestrzenie, w których z mojej inicjatywy sam wchodziłem w trening, nie chciałem tylko stać z boku. Postawiłem sobie za cel, by jeszcze częściej pojawiać się na zajęciach i tym samym widzieć jeszcze więcej, chociaż i tego w ciągu ostatniego roku było już trochę.
Przez większość swojego życia poznawał pan smak pracy trenera od tej wewnętrznej perspektywy. Czy w związku z tym pojawiają się teraz siłą rzeczy myśli pod tytułem: "zrobiłbym to lepiej" albo "moje doświadczenie poopowiada mi, że tu trzeba zadziałać w inny sposób" ?
- Nigdy nie mam takich myśli, że zrobiłbym coś lepiej, bo za długo jestem w piłce, by nie mieć pokory. Czasem jednak zdarza się pomysł, by zrobić coś inaczej. W takich sytuacjach staram się bodźcować szkoleniowców spojrzeniem z boku, to na tym polega rola mentora. Sam wiem, że na początku mojej drogi zawodowej tylko przewracając się nabierałem wiedzy i się uczyłem. Nie rozmawiam jednak z trenerami przy użyciu nakazu, raczej staram się rzucić inne światło na dane zagadnienie. Uwielbiam pracę z zawodnikami na boisku, to jest coś, do czego kiedyś wrócę, ale dziś wykorzystuję doświadczenie w odmienny sposób. Kiedyś kto zadał mi pytanie, dlaczego podjąłem się tej roli. Chcę sam być coraz lepszym trenerem, a rozwijanie tak świetnych specjalistów stawia przede mną naturalne wyzwanie. Kiedy wchodzimy w dyskusję, muszę się na tym znać, czuć to, umieć porozmawiać o detalach.
Wspominał pan o nauce wyniesionej z własnych potknięć. To najlepsza możliwa droga do tego, by eliminować błędy?
- W naturze ludzkiej jest tak, że kiedy się przewracasz wstajesz i zaczynasz się zastanawiać, dlaczego upadłeś. Rzadziej zastanawiasz się, gdy wygrałeś dlaczego tak się stało. Myślisz o tym, ale to ciebie nie boli, zwycięstwa nie bolą. Inaczej jest w przypadku porażek i przepracowanie ich stanowi część sukcesu. One wpływają na to, że stajesz się coraz lepszy. Często rozmawiamy z trenerami, by próbowali nowych rzeczy, sprawdzili, czy coś działa, a jeśli to się nie uda poszukali optymalizacji. Dzisiaj akademia daje takie możliwości, że możesz się przewrócić, ale nie możesz się bać. Odwaga jest jedną z naszych wartości. Jak będziesz cały czas jeździł rowerem z kółkami bocznymi, to też możesz powiedzieć, że jeździsz na rowerze. Kiedyś jednak trzeba podjąć ryzyko i wsiąść na dwa kółka i pojechać i dalej, i szybciej. Niektórzy trenerzy grają mecz mając w głowie by go nie przegrać, trener Lecha Poznań zawsze gra o zwycięstwo, remis nas nie interesuje. Do tego potrzeba czasem odwagi by zaryzykować.
Jaki jest trenera stosunek do kierunku obranego w akademii odnośnie budowania sztabów szkoleniowych? Chodzi o pomysł, by w każdym z nich znalazł się były piłkarz, który wspomaga swoją wiedzą wyniesioną bezpośrednio z boiska.
- Od samego początku pracy na stałe w akademii wiedziałem, że wartością dodaną do każdego ze sztabów są byli piłkarze. Tak udało się to poukładać, że mamy ich w różnych rolach we wszystkich sztabach. Oni dają inne spojrzenie przez swoje doświadczenie, współpracując z tymi, którzy w piłkę nie grali zawodowo, ale uczyli się już fachu znacznie wcześniej. Obie strony tworzą symbiozę, to idealne połączenie. Zwracam uwagę jednak w pierwszej kolejności na to, by trenerzy mieli pasję i zaangażowanie, dopiero później liczą się kompetencję, bo je można nabyć. Jeśli ktoś czynnie uprawiał ten sport, ma tę podstawową bazę w postaci właśnie pasji i zaangażowania, bez nich nie wszedłby na najwyższy poziom.
Wspominał pan wcześniej o potrzebie ciągłego nabywania nowej wiedzy, by móc w efektywny sposób bodźcować trenerów do stawania się lepszymi. Jak więc dba pan o to w swoim przypadku?
- Robię to codziennie. W ciągu ostatniego roku przyjmowałem tyle informacji i kompetencji, że czasem się śmieję, że zostaję poddany wręcz praniu mózgu. Jadę do pracy 90 kilometrów i można usiąść i narzekać, że to dwie i pół godziny zmarnowane na codzienny transport w obie strony. Ja postrzegam to jako przywilej, bo w tym czasie zawsze się uczę. Słucham nowych rzeczy, rozmawiam, przyswajam, chłonę i podchodzę do tego bardzo szeroko. Najbardziej brakuje mi boiska, ale jeśli chodzi o wiedzę - jest tego mnóstwo. Dużą naukę daje mi także obserwacja funkcjonowania pierwszego zespołu, w jaki sposób jego działanie jest zorganizowane i jaka filozofia się z tym wiąże. Ja też przekazuję swoje doświadczenie na zewnątrz, takie momenty siłą rzeczy dają wymianę myśli. Można powiedzieć, że ten "update" ma charakter ciągły.
Rozmawiał Adrian Gałuszka
Next matches
Friday
29.11 godz.20:30Friday
06.12 godz.20:30Recommended
Subscribe