W Wigilię swoimi świątecznymi zwyczajami podzielił się z nami Mickey van der Hart, a w pierwszy dzień świąt będziemy mieli okazję poznać się ze słowackim Bożym Narodzeniem, ponieważ o nim właśnie opowiedział nam obrońca Lecha Poznań, Lubomir Šatka. Na ile ono różni się od polskich świąt? Jakie potrawy najbardziej lubi lechita? Jak wyglądał ten czas w trakcie jego pobytu w Anglii? Zapraszamy.
Lubo, co jest dla ciebie najważniejsze w świętach?
- Obecnie w ich trakcie zależy mi głównie na rodzinie i przyjaciołach. Lata spędzone w Anglii, w Dunajskiej Stredzie i teraz w Poznaniu sprawiły, że nie jestem częstym gościem we domu. Ostatni raz byłem tam latem, dlatego teraz zrobię wszystko, żeby być jak najwięcej z bliskimi. Razem będziemy cieszyć się tym wyjątkowym czasem. Bez pracy, bez pośpiechu, po prostu rodzinne święta.
No to jak spędzacie Boże Narodzenie na Słowacji? Macie jakieś specjalne tradycje?
- W mojej rodzinie zawsze dekorujemy choinkę dopiero rankiem 24 grudnia. Dlatego często jestem w szoku, jak widzę, że niektórzy ludzie mają już je przyozdobione w połowie listopada. Pamiętam, że będąc w Anglii koledzy z drużyny patrzyli na mnie jak na dziwoląga, jak mówiłem, że ubieramy choinkę dopiero w Wigilię. Tam już wszyscy nie pamiętają, kiedy się one pojawiły. To jakieś szaleństwo.
A jakieś inne zwyczaje?
- 24 grudnia nie jemy przez cały dzień, aż do uroczystej kolacji wigilijnej. Po jedzeniu oczywiście otwieramy prezenty. Następnie o północy idziemy do kościoła na Pasterkę, a przez kolejne dwa dni głównie odwiedzamy domy naszych babć i dziadków.
Zupełnie jakbyś opisywał typowe polskie święta.
- Tak, wiele rzeczy w naszych krajach jest takie samo. Nie może to dziwić, skoro oba kraje są katolickie i mają wiele zbieżnych tradycji.
Skoro jesteśmy przy tradycjach: to czy masz jakąś, która związana jest tylko z twoim domem?
- Tak i też dzieje się ona w Wigilię. Co roku, ze swoimi znajomymi spotykam się na pobliskim boisku ze sztuczną trawą i gramy w piłkę. Taka mała odmiana dla mnie.
Kolacja wigilijna związana jest ze specjalnymi potrawami. Masz jakąś ulubioną?
- Mamy ogólnie podobne potrawy jak u was. Też jest karp, jest sałatka, którą bardzo lubię i to chyba ona jest moją ulubioną. Poza tym mamy taki charakterystyczny sos grzybowy, który jemy z chlebem, a wszystko zaczynamy zupą.
- Grzybową, rybną czy barszczem?
- Nie, fazulą, czyli zupą fasolową z dużą ilością warzyw. Powiedziałbym nawet, że jest to bardziej taki sos albo gulasz niż zupa.
Jak sam zauważyłeś, u was te święta zaczynają się dosyć późno. W związku z tym, czy lubisz całą atmosferę świąteczną, która nas atakuje ze wszystkich stron?
- Tak, pomimo tej choinki, to uwielbiam ten przedświąteczny czas. Wszędzie słychać bożonarodzeniowe piosenki, a gdzie nie wejdziesz jest świetny i ciepły klimat. Dla naszej generacji Boże Narodzenie jest nieodłącznie związane z serią filmów o Kevinie. Ciągle jest on w telewizji, ale możesz go obejrzeć nawet 20-30 razy, a i tak nadal będziesz chciał go zobaczyć. Jeżeli chodzi o filmy, to mi ze świętami kojarzy się też Popoluška, czyli taka nasza słowacka wersja Kopciuszka. U nas zawsze znajdziesz ją w telewizji w czasie świąt. Niby ciągle mamy to samo, ale ludzie zaczęli już to traktować jak tradycję, więc nie przeszkadza im, że oglądają coś po raz nie wiadomo który.
Jak byłeś przez kilka lat w Anglii to na pewno rozgrywałeś w tym czasie mecze i nie mogłeś wrócić do domu na Boże Narodzenie. Jak wtedy wyglądały twoje święta?
- Było kompletnie inaczej. Anglicy świętują 25 grudnia i główną atrakcją jest to, że rano znajdują pod choinką prezenty. Ja w tym czasie mieszkałem u "swojej" angielskiej rodziny, więc tego konkretnego dnia ja chciałem spać, a oni wstawali przed 7:00, żeby obejrzeć co dostali. Wiedziałem, że mam niedługo trening i chciałem być wypoczęty, ale nie dało się spać. W ogóle angielskie dzieci są tak podekscytowane porankiem w pierwszy dzień świąt, że sam nie wiem jak one zasypiają w tę specjalną noc.
Coś jeszcze zaskoczyło cię w ich świętach?
- Nie mają żadnego wyjątkowego posiłku. Mają świąteczny obiad, ale jest on może trochę większy, niż ten niedzielny. Często jedzą indyka, ale tak naprawdę nie ma w tym niczego specjalnego.
A drugi dzień świąt?
- Wiadomo, Boxing Day. Takie małe święto piłki nożnej w Anglii. Raz ten dzień był dla mnie wyjątkowy, ponieważ właśnie wtedy znalazłem się w kadrze meczowej Newcastle United na ligowe starcie z Manchesterem United. Wielka chwila, ale przez to w ogóle nie czułem, że jest Boże Narodzenie. W pierwszy dzień świąt mieliśmy normalny przedmeczowy trening, po nim część zawodników pojechała na chwilę do swoich rodzin, a następnie lecieliśmy już do Manchesteru. To były bardzo dziwne święta.
A miałeś jakiś rok, w trakcie którego mogłeś przylecieć na Boże Narodzenie do domu?
- Wydaje mi się, że tak było w pierwszym sezonie mojego pobytu w Anglii. Jeszcze wtedy nie pojawiałem się nawet w rezerwach Newcastle i na czas świąt dostałem tydzień wolnego. Jednak w kolejnych latach było inaczej, wtedy święta straciły trochę na swojej wyjątkowości.
Na koniec tradycyjne pytanie: czego życzysz kibicom Kolejorza?
- Powiem z uśmiechem, że na pewno życzę im, żeby odpoczęli trochę od piłki nożnej. A tak na poważnie, żeby spędzili ten czas z najbliższymi i żeby z nadzieją patrzyli w stronę roku 2020. Życzę kibicom, żeby był on pełen sukcesów i to w wykonaniu naszego zespołu.
Rozmawiał Mateusz Jarmusz
Next matches
Friday
29.11 godz.20:30Friday
06.12 godz.20:30Recommended
Subscribe