Popularny „Araś” to postać, której w Poznaniu nikomu przedstawiać nie trzeba. Blisko 200 spotkań rozegranych w barwach „Kolejorza” oraz 42 gole w nich strzelone dały mu w oczach kibiców Lecha status legendy. Po zakończeniu bogatej kariery zawodniczej zdecydował się on pozostać przy piłce, a swoje pierwsze trenerskie kroki stawiał w Warcie Poznań. Był również szkoleniowcem m.in. niedzielnego rywala poznaniaków, Sandecji Nowy Sącz. W rozmowie z nami opowiada o klubie z Małopolski, swoich doświadczeniach z nim związanych oraz nadchodzącej inauguracji lechitów w rozgrywkach Lotto Ekstraklasy.
Jakie ma pan wspomnienia ze swojego pobytu w Nowym Sączu?
Bardzo dobre, cały czas utrzymuję kontakt z tamtejszymi zawodnikami oraz zarządem. Ja zawsze powtarzam, że dziś pracujesz w jednym zespole, a jutro już w innym. Dlatego wyznaję zasadę, że nie należy palić za sobą mostów i w Sandecji z pewnością tego nie zrobiłem. Kibicowałem tej drużynie w poprzednim sezonie pierwszej ligi, zostawiłem tam w końcu dużo zdrowia, a w pracę wkładałem zawsze sporo serca. Udało się mi awansować z tym klubem do drugiej ligi, a w jej rozgrywkach zabrakło mi nieco czasu na stanowisku trenera. Nie było mi dane go wprowadzić go do wyższej klasy rozgrywkowej, jednak pozostawiłem zespół na trzecim miejscu w tabeli, więc uważam, że trener, który mnie zastąpił, miał niezłą pozycję wyjściową (śmiech).
Czy obecnie w ekipie Sandecji występują piłkarze, których miał pan okazję trenować będąc jej szkoleniowcem?
W drużynie na pewno wciąż jest Dawid Szufryn, który jest aktualnie jej kapitanem. Za moich czasów w Sandecji grało sporo piłkarzy pochodzących z Nowego Sącza oraz jego okolic. Na pewno byli to gracze obdarzeni silnym charakterem oraz charyzmą. Nie wiem, jak ten zespół wygląda pod tym względem teraz, jednak awans do Ekstraklasy ze znaczną przewagą nad resztą stawki świadczy o tym, że w piłkę potrafią grać bardzo dobrze. Nawet najsilniejsze kluby ligi, czy to Lech, czy to Legia, absolutnie nie mogą ich lekceważyć.
Czego możemy spodziewać się po klubie z Małopolski w nadchodzącym sezonie Ekstraklasy?
Sandecja barwy ma biało-czarne, więc mogą zostać czarnym koniem najbliższych rozgrywek (śmiech). Na poważnie, spodziewam się po tej drużynie absolutnie wszystkiego, ale bardzo wiele zależeć będzie od pierwszych kolejek. Ta drużyna nie może sobie pozwolić na słabszą dyspozycję, ponieważ jako beniaminkowi będzie jej szczególnie ciężko wyjść z dołka. Nie zdziwi mnie jednak również świetna passa w wykonaniu tego zespołu.
Jak bardzo istotnym jest fakt, że Sandecja mecze u siebie będzie rozgrywać na stadionie w Niecieczy?
Oczywiście, kibic pojedzie za drużyną te 60-70 kilometrów raz czy drugi, jednak w przypadku niepowodzeń zada sobie pytanie: „po co mam znowu tam jechać, żeby oglądać kolejną porażkę?”. Może się okazać, że część spotkań na „swoim” boisku zespół będzie rozgrywać przy niemal pustych trybunach. W takim scenariuszu jest to oczywiście bardzo niekorzystne. Z drugiej strony bardzo istotną kwestią jest wybudowanie nowego stadionu w Nowym Sączu. W tym mieście nie brak potencjalnych sponsorów, których może przyciągnąć zarówno nowy obiekt, jak i spore zainteresowanie nim ze strony kibiców.
Jakie są pana przewidywania przed niedzielną inauguracją rozgrywek w wykonaniu „Kolejorza”?
Spodziewam się kilku zmian w podstawowym składzie poznaniaków, to pozostaje jednak w gestii trenera Bjelicy. Sandecja z pewnością nie położy się przed gospodarzami, którzy będą musieli uważać na jej kontry oraz stałe fragmenty gry. Myślę, że ta ekipa przyjedzie tutaj po punkt, który może dać jej pozytywny impuls na jakże istotny start. Ważne jest, żeby pozostać czujnym przez całe to spotkanie oraz zachować w jego trakcie należytą koncentrację.
Czy odczuwa pan zaniepokojenie z powodu przebiegu ostatniego spotkania rozgrywanego w Haugesund?
Gdyby ten mecz zakończył się zwycięstwem 3:0 dla Norwegów, moglibyśmy czuć się co najmniej zakłopotani. Uważam, że w czwartek Lechowi udało się wyjść z tarapatów obronną ręką, mimo iż w tym starciu nawet nie zremisował. W kontekście dwumeczu 3:2 jest wynikiem, który pozostawia sprawę w pełni otwartą, jednak wygrana w rewanżu 1:0 nie jest oczywista. Łatwiej jednak powiedzieć niż wykonać, dlatego zarówno w niedzielę, jak i czwartek zwycięstwa trzeba będzie wybiegać i wywalczyć. Ja jednak kibicuję Lechowi, jestem z tą drużyną na dobre i na złe, więc pozostaję optymistą. Również w przypadku najbliższego starcia.
rozmawiał Adrian Gałuszka
Next matches
Friday
29.11 godz.20:30Friday
06.12 godz.20:30Recommended
Subscribe