Rezerwy nie zmieniły filozofii, ta popłaca

Kiedy w czerwcu 2019 roku drugi zespół Kolejorza wywalczył jako pierwsze w historii rezerwy promocję na poziom centralny, jego sztab szkoleniowy mógł czuć radość z kilku powodów. Sukces sportowy nie ulegał wątpliwości, styl, w jakim tego dokonano również, ale trenerzy niebiesko-białych myśleli przede wszystkim o dłuższej perspektywie. Najbardziej cenne było bowiem nowe środowisko, w którym mieli rywalizować od kolejnej kampanii wchodzący do seniorskiej piłki wychowankowie Lecha. Trudna, wymagająca i - jak pokazały minione rozgrywki - trzymająca w napięciu do końcowych minut liga okazała się świetnym poligonem dla lechitów stawiających pierwsze kroki w profesjonalnym futbolu.

A było ich aż dwudziestu pięciu. Mimo walki o utrzymanie, ciągłej presji zdobywania cennych punktów oraz bardziej doświadczonych, silniejszych fizycznie przeciwników w rezerwach nie bano się odważnie postawić na często niepełnoletnich graczy. Właśnie w tej ekipie debiuty na szczeblu krajowym zanotowali, m.in. piłkarze, którzy już zdążyli pocieszyć swoją postawą kibiców przy Bułgarskiej, jak Jakub Kamiński czy Filip Szymczak. To wartość dla całego klubu, ale beneficjentem tej polityki jest także… sam drugi zespół, w którego szeregach do najmocniejszych punktów należą teraz inni zeszłoroczni debiutanci: Łukasz Szramowski, Jakub Białczyk, Oleksandr Yatsenko, Eryk Kryg, Jakub Karbownik, Filip Nawrocki czy wykorzystujący każdą minutę na placu Hubert Sobol, który wrócił do niebiesko-białych po trudnym roku w pierwszoligowych drużynach.

W trwającym sezonie filozofia nie uległa zmianie, a najbardziej osobliwym przypadek było pierwsze oficjalne spotkanie lechitów, w którym mierzyli się w ramach rundy wstępnej Fortuna Pucharu Polski z Elaną Toruń. Premierowe występy w rezerwach zanotowało czternastu zawodników, a niebiesko-biali odprawili z kwitkiem seniorską ekipę po golach Filipa Wilaka, Antoniego Prałata i Norberta Pacławskiego (3:2). Owszem, wtedy jeszcze nie wszyscy gracze trenera Rafała Ulatowskiego nie zdążyli rozpocząć przygotowań, ale dość powiedzieć, że aż sześciu ze wspomnianej grupy wybiegało w kolejnych tygodniach także na drugoligowe boiska. Byli to Krzysztof Bąkowski, Filip Borowski, Krystian Palacz, Patryk Waliś, Adrian Ratajczyk oraz wspomniany Pacławski. Do tego doszedł także pozyskany latem z Zagłębia Lubin Jakub Malec.

Spośród wymienionej siódemki najwięcej czasu na murawie spędził urodzony w 2003 roku bramkarz, który zaliczył dziesięć meczów w pełnym wymiarze czasowym, a swoimi interwencjami uratował kilka punktów swoim kolegom, jak chociażby przy okazji niedawnej wygranej ze Skrą Częstochowa (1:0). Obiecujące sygnały wysłali także boczni obrońcy, 17-letni Borowski oraz Palacz, który pokazał się bardzo dobrej strony przeciwko Śląskowi II Wrocław w ubiegłą sobotę (2:1). Swoje szanse miał już także Pacławski, ale na debiutanckie gole w drugiej lidze 16-latek będzie musiał jeszcze poczekać.

Wszyscy tegoroczni debiutanci pracują na swoje kolejne szanse w walce o punkty, a szkoleniowiec Ulatowski już zaciera ręce na kolejnych młodych wychowanków w swojej drużynie. A że idzie do w parze z niezłymi rezultatami osiąganymi przez jego podopiecznych (trzy wygrane z rzędu), to satysfakcję może mieć podwójną. - Jesteśmy na powierzchni, oddychamy i z optymizmem patrzymy na kolejne mecze. Cieszy debiut w pierwszym składzie Krystiana Palacza, cieszą dobre zmiany młodych zawodników wchodzących jak Norberta Pacławskiego. To wszystko dla nas procentuje - nie krył po starciu ze Śląskiem trener, którego zespół zmierzy się w środę w zaległym spotkaniu w Stargardzie z Błękitnymi.