Zdobyliście jeden punkt, czy straciliście dwa w niedzielnym meczu z GKS-em?
Pewnie, że straciliśmy. Bardzo mi tego szkoda. W konsekwencji jeszcze bardziej uciekła nam Legia. Wszystkie inne drużyny bliskie w tabeli grały praktycznie pod nas", bo Korona Kielce zremisowała w Białymstoku, Zagłębie Lubin w Chorzowie, a Wisła Kraków w Wodzisławiu. Zatem tym bardziej żałuję, że nie wykorzystaliśmy takiej szansy. Bylibyśmy teraz na trzecim miejscu. Po raz kolejny w tym sezonie straciliśmy frajerską bramkę... Ale zdobyliśmy przecież punkt! Nie załamujmy się. Kiedyś mogłoby go zabraknąć. Chociaż to chyba marne pocieszenie po meczu u siebie.
To nie był porywający mecz...
Może nie porywający, ale w mojej opinii też nie nudny. Staraliśmy się przeprowadzać wiele akcji ofensywnych, a nie murować bramkę. Podobnie zagrał Bełchatów, więc chyba nie można powiedzieć, że byliśmy świadkami piłkarskich szachów. Mimo ciągłych ataków z jednej lub drugiej strony zabrakło nam trochę szczęścia. Kurde szkoda! Chyba za bardzo chcieliśmy po prostu wejść z piłką do bramki. To nie tylko moja opinia, ale też kolegów, którzy grali w pierwszej jedenastce. Za mało oddawaliśmy strzałów z dystansu, za mało graliśmy skrzydłami, za mało było dośrodkowań w pole karne, z których bardzo często zdobywa się gole. Właśnie dlatego, że tych elementów zabrakło mecz nie był porywający, choć ofensywny po obu stronach boiska.
Co działo się w szatni po końcowym gwizdku?
Trener powiedział: Myślmy już tylko o kolejnym meczu ligowym z Ruchem. Nie zamartwiajmy się, bo to nie ma sensu." Nie wściekał się na nas, nie zdołował. Przecież nam wszystkim było bardzo przykro. Wręcz przeciwnie - motywował do dalszej pracy i namawiał, by nie oglądać się za siebie.
Lech ma jeszcze szanse na mistrzostwo? Szumne zapowiedzi wydają się nieaktualne już po zaledwie siedmiu kolejkach. Nie wiem, czy ktokolwiek z Was jeszcze w to wierzy?
My musimy w to wierzyć. Stać nas na to, by wygrywać kolejne mecze. Z Ruchem na pewno zdobędziemy trzy punkty, mimo że ten zespół jest w niezłej formie. Czas pokaże jaki będzie układ na koniec sezonu. Rozegraliśmy dopiero siedem spotkań, więc przed nami dużo pracy. Nie takie rzeczy się w piłce działy.
Pod koniec pierwszej połowy kibice Lecha, podobnie jak innych drużyn w siódmej kolejce, wyszli na dziesięć minut ze stadionu, by zaprotestować przeciwko nakładaniu zakazów wyjazdowych przez Ekstraklasę S.A. za odpalanie rac na stadionach piłkarskich. Co sądzisz o takim zachowaniu?
To był świetny ruch kibiców w całej Polsce. Ten zakaz jest dla części naszych sympatyków niezrozumiały, a ja także uważam go za dziwny. Elementy pirotechniczne upiększają i nadają klimatu widowiskom futbolowym. Kibice zorganizowali słuszny i myślę, że skuteczny z uwagi na zobrazowanie swojego niepodważalnego argumentu, protest. Myślę, że przyniesie on oczekiwane efekty.
Nie zdeprymowało to was nieco? Marcin Zając przyznał na konferencji, że przydaliby się kibice w tym czasie.
Faktycznie w ostatnich minutach pierwszej połowy bardziej przycisnęliśmy do muru bełchatowian. Marcin był wtedy na boisku i odebrał to w taki sposób. Ja patrzyłem z innego punktu, bo siedziałem na ławce. Ale uczucie z pewnością nie należy do przyjemnych, gdy sympatycy nie interesują się przez jakiś czas swoim zespołem. Gra się wtedy jak na treningu. Wszystko słychać, kto co krzyczy na boisku. Doping najlepszych kibiców w kraju zawsze niesie nas i kto wie, czy nie poniósłby także pod koniec pierwszej odsłony.
W drugiej połowie fani skandowali Twoje nazwisko i wymusili na trenerze, by wpuścił Cię na boisko. Czym sobie zdobyłeś ich zaufanie?
Tak naprawdę to nie wiem. Być może podobała im się moja gra w dotychczasowych ogonach, w których miałem okazję się zaprezentować. Jest mi szalenie miło, że kibice tak się zachowali. Podniosło mnie to bardzo na duchu, zrobiłem się pewny siebie, a po wejściu na boisko nie miałem żadnej tremy tylko wielką chęć uradowania tego tłumu. Coraz lepiej czuję się występując w barwach Lecha. Obym tylko dostawał więcej możliwości gry, bo bardzo chcę pokazać pełnie swoich umiejętności. Nie wybrzydzając - bo przecież zmieniony przeze mnie Marcin Zając zagrał kapitalnie, dziesięć minut to trochę mało. Oczywiście niech trener o tym zadecyduje. On ma doświadczonego nosa. Jestem pewien, że jeśli będę się spisywał bez zarzutu na treningach, a także w meczach Pucharu Ekstraklasy i Pucharu Polski to będę otrzymywał więcej szans.
Liczysz, że w środę w konfrontacji z Odrą Wodzisław w Pucharze Ekstraklasy pierwszy raz wystąpisz przez 90 minut?
Czy 90 minut to nie wiem, choć liczę na występ od początku spotkania. Wszystko zależy pewnie od tego, jak będę się prezentował. Dziś pewnie, gdyby Marcin Zając był w słabszej dyspozycji, zagrałbym dłużej.
Na dużo Cię stać?
Mam w sobie rezerwy, nie wykorzystane pokłady energii. Nie do końca jestem zadowolony z dzisiejszego występu. W 86. minucie miałem sytuację, gdy mogłem inaczej to rozwiązać. Gdybym próbował rywalizacji jeden na jednego, być może zdobyłbym gola na wagę zwycięstwa. Stąd niedosyt. Wszedłem w 80. minucie, a gdy spojrzałem na zegar była już 85. Nie wiem kiedy to minęło. W końcówkach zawsze stosuje się grę na czas. Wprawdzie sędzia doliczył cztery minuty, jednak piłkarze z Bełchatowa więcej wtedy leżeli, niż stali o własnych siłach. Ale nie o mnie w tym wszystkim chodzi. Liczy się dobro drużyny. Dziś nie ma się co załamywać, bo choć nastroje w szatni były jak po porażce to jednak dziś jej nie doznaliśmy. Rafał Murawski też pocieszał wszystkich, mówił, że głowa do góry, bo rozpamiętując niepowodzenia tylko sobie szkodzimy.
Jak Ci się podoba tu w Poznaniu?
Super! Poznałem wielu wspaniałych ludzi, panuje bardzo przyjemna atmosfera, gram dla świetnych kibiców. Wszystko jest jak w bajce. Nic innego, jak tylko pracować nad sobą i walczyć o miejsce w składzie.
Zwiedziałeś już miasto?
Tak, byłem na Starym Rynku i nad Maltą. Czeka mnie jeszcze poznawanie tego nowego otoczenia. Przyznam, że nie miałem na razie zbyt dużo czasu. Byłem pochłonięty treningami, a także załatwianiem spraw w szkole. Musiałem się trochę poduczyć. Studiuję w Państwowej Wyższej Szkole Zawodowej w Nowym Sączu. We wrześniu czeka mnie ostatni egzamin poprawkowy z odnowy biologicznej, a potem obrona pracy licencjackiej.
Długo byłeś obserwowany przez Lecha?
Tak. Z tego co mi wiadomo to aż przez rok. W Lechu jest rozwinięty scouting. Obserwacja miała kilka etapów. Na szczęście udało się trafić do Poznania, z czego cieszę się niezmiernie.
Pierwszy raz trafiłeś do klubu w stu procentach profesjonalnego, a w każdym razie pierwszoligowego. Dlaczego tak powoli rozwijała się Twoja kariera do tej pory?
Miałem trochę gorszy start, bo zaczynałem w klubie mających drużynę seniorów w lidze okręgowej, gdzie grałem przez osiem lat od dziesiątego roku życia. To zdecydowana różnica w porównaniu do wychowanków klubów pierwszoligowych. Gdy patrzę, jak trenują młodzi zawodnicy w najlepszych polskich klubach, to wiem, że oni są wybrani. Już sam fakt, że mają takie możliwości treningu powoduje, że są jakoby wybrani. Oni naprawdę mogą się o wiele więcej nauczyć na tych równych nawierzchniach, pod okiem świetnych specjalistów, mając do dyspozycji taką bazę. Nie miałem tego komfortu w Jaworznie, gdzie zaczynałem przygodę z piłką. Później przeszedłem do Sandecji Nowy Sącz, gdzie były zdecydowanie lepsze warunki. Pobyt tam mocno mi pomógł. A teraz w Lechu to już naprawdę jak w bajce. Proszę mi wierzyć, doświadczyłem jak może wyglądać baza piłkarska, dlatego tak bardzo doceniam, że mogę być w Poznaniu. Żałuję tylko, że tak późno się tu dostałem, bo już nie jeden człowiek powiedział mi, że gdyby zdarzyło się to wcześniej, mogłoby popłynąć z tego większe korzyści. Ale cóż - czasu nie cofniemy.
Next matches
Friday
06.12 godz.20:30Saturday
01.02 godz.00:00Recommended
Subscribe