W tygodniu poprzedzającym finał Pucharu Polski pomiędzy Lechem Poznań a Rakowem Częstochowa wracamy wspomnieniami do pięciu pucharowych triumfów Kolejorza. Dziś - rok 1984. Dlaczego 19 czerwca to była szczególna data w historii klubu? Czy premia za dublet wystarczyła do kupienia samochodu? I dlaczego podwójna korona przyszła w momencie, którego nikt się nie spodziewał?
Lech Poznań w 1983 roku wywalczył swój pierwszy w historii tytuł mistrza Polski. W przerwie letniej trener Wojciech Łazarek jednak załamywał ręce. Mówił w mediach, że o powtórzenie sukcesu będzie bardzo ciężko i wyliczał kłopoty. Po pierwsze, Piotr Mowlik oraz Janusz Kupcewicz wyjechali z Polski - pierwszy do Stanów Zjednoczonych, drugi do Francji. Po drugie, zagraniczne wyjazdy kadrowiczów zupełnie rozbiły przygotowania. Po trzecie, braki kadrowe uzupełniono młodymi graczami, przyszedł m.in. Czesław Jakołcewicz - jeden z bohaterów finału Pucharu Polski 1984, ale o tym troszkę później. Po czwarte, było sporo kontuzji. I po piąte, sytuacja finansowa nie była zbyt różowa. Niepokój podsyciła jeszcze porażka w Superpucharze z Lechią Gdańsk (0:1), która wtedy była beniaminkiem II ligi.
W Pucharze Europy Mistrzów Krajowych obawiano się kompromitacji, bo Kolejorz trafił na mistrza Hiszpanii, Athletic Bilbao. Mało tego, z podwójną koroną można się było pożegnać jeszcze zanim na poważnie zaczęto o niej myśleć. A to dlatego, że w 1/16 finału Pucharu Polski lechici wpadli na Celulozę Kostrzyn. To był drugoligowiec, z którym poznaniacy okrutnie się męczyli. Po 120 minutach był remis 1:1 i mistrzowie kraju wygrali dopiero w rzutach karnych (4:3). Kolejne przeszkody już pokonywali łatwiej. Były to po kolei Piast Gliwice (5:0), ŁKS Łódź (1:0 i 1:2), a także Ruch Chorzów (1:0 i 3:0).
W ten sposób drużyna dotarła do decydującego starcia. Zanim do niego doszło, niebiesko-biali obronili tytuł mistrza kraju, stało się to po remisie w ostatniej kolejce z Pogonią Szczecin 1:1. Obawy sprzed rozpoczęcia rozgrywek szybko poszły w niepamięć, ponieważ trener Łazarek świetnie poradził sobie z uzupełnieniem luk. Śmiało postawił na młodych graczy, których nazywał źrebakami. To wtedy przebojem wdarli się do składu tacy gracze, jak Jarosław Araszkiewicz, Jakołcewicz, Damian Łukasik czy Dariusz Kofnyt. Co prawda, zimą kilku z nich selekcjoner Antoni Piechniczek zabrał na zgrupowanie reprezentacji Polski do Indii, co znów utrudniło przygotowania, ale na starcie rundy wiosennej jako dobry omen potraktowano rozbicie Śląska Wrocław aż 6:0.
W 1982 roku finał Pucharu Polski miał zostać rozegrany w Warszawie, ale w ostatniej chwili przeniesiono go do Wrocławia. Dwa lata później już nie było takiej potrzeby i decydujące starcie odbyło się na obiekcie Wojska Polskiego przy Łazienkowskiej. Data? 19 czerwca. Jak się później okazało, szczególna dla Lecha. Dwa z czterech pierwszych trofeów klub zdobył bowiem właśnie tego dnia. Wcześniej także mistrzostwo kraju 1983.
Mało kto się spodziewał dubletu ze względu na problemy przedsezonowe, a okazało się, że to jedyny do tej pory sezon w historii, w którym Kolejorz wywalczył podwójną koronę. Finał był bez wielkiej historii, bo w 22. minucie było już 2:0 dla Lecha. Najpierw rzut karny wykorzystał Henryk Miłoszewicz, potem jego podanie wykorzystał Mirosław Okoński, który przecież dwa lata wcześniej w finale także strzelił gola - wówczas zwycięskiego, a tutaj dającego komfort jego drużynie. Zaraz po zmianie stron wynik na 3:0 ustalił Jakołcewicz.
- Kiedy w 1982 roku zdobyliśmy Puchar Polski, dostaliśmy premię, za którą można było kupić malucha. Rok później za mistrzostwo dostaliśmy pieniądze warte pół malucha. W roku kolejnym, gdy ustrzeliliśmy dublet wystarczyło na ćwierć fiata 126p. To jednak nie wszystkie nagrody. Władze wojewódzkie wręczyły piłkarzom po zegarku radzieckiej marki poliot z okolicznościową grawerką. Dałem go ojcu. Zegarek do dziś nie chodzi - żartował po latach Mariusz Niewiadomski.
Next matches
Friday
29.11 godz.20:30Friday
06.12 godz.20:30Recommended
Subscribe