Już w sobotę Lech Poznań podejmie na własnym stadionie Wisłę Kraków. W naszym cyklu "Jeden Klub Tysiąć Historii" starcia z tym rywalem wspomina były obrońca Kolejorza - Paweł Kaczorowski.
Domowe mecze z Wisłą Kraków zawsze były zacięte. Oczywiście najlepiej pamiętam ostatni z nich, kiedy zremisowaliśmy, ale jednak wygraliśmy po rzutach karnych i zdobyliśmy Superpuchar Polski. To było zwieńczenie bardzo udanego sezonu. Jego początek może był nie najlepszy, ale końcówka wynagrodziła wszystkie wcześniejsze niepowodzenia. W końcu po tylu latach udało się zdobyć dla Lecha dwa puchary.
Nawiązując do tego co powiedziałem, na początku to był przecież mecz ligowy, a równocześnie o Superpuchar. Nigdy wcześniej, ani później, nie grałem w takim spotkaniu. Wszystko chyba było spowodowane napiętym terminarzem. Nie było kiedy wcisnąć tego dodatkowego starcia, a więc na prośbę obu zespołów wydano zgodę na takie rozwiązanie. Pamiętam, że był to bardzo dobry mecz od strony piłkarskiej. Było to wręcz idealne zwieńczenie tego udanego sezonu. Ostatnia kolejka, do nas przyjeżdża mistrz Polski i gramy o trofeum. Mistrz Polski wypchany gwiazdami i reprezentantami kraju.
Stadion wypełniony był po brzegi, a z tego co pamiętam na kibiców i na nas w trakcie meczu czekała niemiła niespodzianka. Bardzo intensywne, ale na szczęście krótkie oberwanie chmury. Pamiętam jak po którymś rzucie rożnym Wisła wyprowadziła kontrę i jak chciałem interweniować na wślizgu to jechałem tak długo, że myślałem, że się nie zatrzymam. Ostatecznie mecz zakończył się remisem, po uderzeniu z rzutu wolnego w wykonaniu niezawodnego Michała Golińskiego. Dopisaliśmy po jednym punkcie do ligowej tabeli, ale o tym kto wzniesie Superpuchar miały zadecydować rzuty karne. Tam popis dał Waldek Piątek i mogliśmy po raz drugi w tamtym sezonie wznieść trofeum.
Dzięki temu Lech ponownie mógł zagrać w europejskich pucharach, ale na pewno nie była to udana przygoda. Grałem w obu spotkaniach z Terekiem Grozny i nie chcę powiedzieć, że ich zlekceważyliśmy, ale na pewno wielu z nas było już myślami przy mocniejszych i bardziej znanych przeciwnikach. Nie był to wymagający rywal, a jednak w dwumeczu nas pokonał.
Jeżeli chodzi o Wisłę Kraków to do głowy przychodzi mi jeszcze to zwycięstwo 4:1, kiedy żegnaliśmy "Żurawia". Wtedy w ogóle nam nie szło, cały czas czekaliśmy na zwycięstwo i przyszło tak naprawdę w najmniej oczekiwanym momencie. Przecież to był mocny zespół i już tworzyła się wielka Wisła Bogusława Cupiała. A my nagle wysoko z nimi wygrywamy i Maciej Żurawski strzela dwa gole. Wiadomo dlaczego Maciek musiał odejść, jaka była sytuacja i chyba nie było lepszego sposobu na pożegnanie się ze stadionem i kibicami.
Sam miałem swój epizod w Wiśle, ale pozostawia on na pewno dużo do życzenia. Mieszkałem w Krakowie przez niespełna rok, zaliczyłem tylko jeden występ w Pucharze Polski, ale miałem też wtedy trochę problemów ze zdrowiem. To głównie się przyczyniło do tego, że nie zrobiłem tam jakiejś oszałamiającej kariery.
Muszę powiedzieć, że zawsze chętnie wracam do Poznania, bo po latach wiem, że stąd mam właśnie najlepsze wspomnienia z mojej piłkarskiej przygody. Cały czas trzymam za Lecha kciuki i jeśli mogę to staram się odwiedzać znajomych, których zdobyłem właśnie w tamtych czasach. Wiadomo, że kibice mają w pamięci moje odejście i to gdzie trafiłem, ale Kolejorz jest klubem, który na stałe pozostał w moim sercu i tak pewnie już będzie.
Zredagował Mateusz Jarmusz
Next matches
Friday
29.11 godz.20:30Friday
06.12 godz.20:30Recommended
Subscribe