W ramach cyklu Jeden Klub Tysiąc Historii wracamy do wyjazdowego zwycięstwa z Legią z sezonu 2007/2008. Ten mecz oraz końcówkę tamtych rozgrywek wspomina strzelec jedynego gola w starciu przy Łazienkowskiej, czyli Przemysław Pitry.
Na tamto spotkanie z Legią jechaliśmy po trzech zwycięstwach z rzędu, ale oni również byli bardzo mocnym zespołem na swoim stadionie. Każdy zdaje sobie sprawę jak odbierany był, i jest, w Poznaniu mecz z drużyną ze stolicy. Do tego starcia nigdy nie potrzebna była dodatkowa motywacja, bo ona tak naprawdę wynikała sama z siebie. Nie inaczej było wtedy i do Warszawy jechaliśmy po trzy punkty, bo nasza drużyna w tamtym momencie bez problemu konkurowała z Legią. Ostatecznie to się potwierdziło w meczu.
To nie było takie spotkanie, które można by określić jako jednostronne dla gospodarzy, a my raz poszliśmy do przodu i strzeliliśmy gola. To było wyrównane starcie i z tego co pamiętam w końcówce mieliśmy sytuacje, dzięki którym mogliśmy pokusić się o więcej bramek. Jak sobie przypominam było to pierwsze zwycięstwo przy Łazienkowskiej po trzynastu latach, a więc sprawiliśmy tym wynikiem ogromną radość naszym kibicom. Tak się złożyło, że byłem autorem jedynego gola w tamtym spotkaniu i po powrocie, czy to wychodząc gdzieś na miasto, czy na obiad, to zawsze ktoś rozpoznał mnie, zagadał i pogratulował. Ten czas po tamtym golu był naprawdę sympatyczny.
W tamtym okresie uczepiła się mnie łatka jokera, ale nie może to dziwić, bo jednak w sześciu meczach strzeliłem sześć goli wchodząc z ławki rezerwowych. Wtedy byłem młodym piłkarzem. Może nie wiekiem, ale stażem w ekstraklasie. W związku z tym te dwa lata w Lechu Poznań były dla mnie świetnym doświadczeniem i miło wspominam te czasy.
Był to wyjątkowy sezon, ponieważ pierwszy raz od połączenia się Lecha z Amiką do końca biliśmy się o czołowe lokaty. Kluczowy był ten mecz z Legią Warszawa, gdyż po zwycięstwie wskoczyliśmy na drugie miejsce w tabeli. Następnie pokonaliśmy przy Bułgarskiej Dyskobolię, czyli kolejnego bezpośredniego rywala i wszystko stało przed nami otworem. Niestety ostatnie mecze z drużynami broniącymi się przed spadkiem za bardzo nam nie wyszły.
Jednak z perspektywy czasu jeżeli spojrzymy np. na mecz z Polonią Bytom, który zremisowaliśmy, to byliśmy tam zdecydowanie lepszą drużyną i z niewiadomych przyczyn sędzia nie uznał mi tam prawidłowego gola. Do tej pory nie wiem co tam się stało, ale teraz podchodzę do tego bardziej z uśmiechem niż tak jak wtedy. Strzeliłem głową po dośrodkowaniu Ivana Djurdjevicia, czyli tak samo jak przy Łazienkowskiej i sędzia uznał, że nie wznowił jeszcze gry, chociaż już dawno był daleko od miejsca, z którego miał być wykonywany rzut wolny. Mimo prowadzenia straciliśmy wtedy gola w ostatniej akcji meczu.
Zawsze trudno gra się z tymi drużynami walczącymi o utrzymanie, które mają dodatkowy kop motywacyjny. My mieliśmy taki sam w związku z pucharami, a więc mamy wtedy starcie, w którym nikt się nie podda. Koniec końców wyszło, że to te drużyny bardziej zalazły nam za skórę, a nie te z czuba tabeli. Dodam tu jeszcze ten ostatni mecz z ŁKS-em, który przegraliśmy u siebie, a łodzianie dzięki temu się utrzymali. Wszyscy byli wtedy blisko siebie, poza Wisłą, która w tamtym czasie była jeszcze nieosiągalna. Ostatecznie liga się dla nas dobrze skończyła, bo awansowaliśmy do Pucharu UEFA. Wtedy już mieliśmy mocną ekipę i była ona wstępem do tej drużyny, która wszystkich zachwycała w kolejnych sezonach. Bardzo dobrze wspominam atmosferę w drużynie i to był naprawdę fajny moment w moim życiu piłkarskim.
Zawsze pojawiają się pytania czy mogłem wycisnąć więcej ze swojego czasu w Kolejorzu. Z perspektywy człowieka doświadczonego wiem, że mogłem. Możliwe, że lepiej byłoby zostać w Poznaniu, wypełnić kontrakt, podnosić swoje umiejętności piłkarskie i zostać lepszym zawodnikiem niż byłem. Cieszę się z tego wszystkiego co mnie spotkało, ale z perspektywy czasu człowiek w wielu sytuacjach zachowałby się inaczej. Takie jest życie, każdy je przeżywa, a nie mamy wehikułu czasu, który by nam ułatwił sprawdzenie co by było gdyby. Grałem w Poznaniu tylko dwa lata, ale sentyment pozostał i w sobotę serce podpowiada wygraną Lecha.
Zredagował Mateusz Jarmusz
Next matches
Friday
29.11 godz.20:30Friday
06.12 godz.20:30Recommended
Subscribe