Już w sobotę Lech Poznań zmierzy się na wyjeździe z ŁKS-em Łódź. Rywalizacja obu drużyn na najwyższym poziomie ligowym jest bardzo bogata, a w cyklu Jeden Klub Tysiąc Historii jedno z takich spotkań przypomni ówczesny bramkarz Kolejorza, Zbigniew Pleśnierowicz. Mecz miał miejsce w 1985 roku, kiedy to w ramach 29. kolejki pierwszej ligi ŁKS pokonał niebiesko-białych... 7:5.
Sezon 1984/1985 był dosyć specyficzny. W końcu rozpoczynaliśmy go jako zdobywcy podwójnej korony i zdecydowanie najlepsza drużyna w kraju. Apetyty na kolejne sukcesy były duże. Wszystko dobrze przebiegało aż do Pucharu Mistrzów i dwumeczu z Liverpoolem. Niestety odpadliśmy z Anglikami i wydaje mi się, że trochę zeszło z nas powietrze. Przewyższali nas pod każdym względem, zarówno fizycznym, jak i organizacji gry. Były to dla nas za wysokie progi, a w konsekwencji chwilę później odszedł od nas trener Wojciech Łazarek. Było to podyktowane naszymi wynikami, ale również chęcią pracy z reprezentacją Polski. Osiągnął on bardzo dużo z Lechem i chyba chciał już jakiejś zmiany.
Po nim zespół przejął duet trenerów Leszek Jezierski i Jacek Machciński. Muszę przyznać, że tam właściwie nie było wiadomo kto ma podejmować decyzje. Dwóch ambitnych trenerów i każdy z nich bardzo chciał, ale coś nie wychodziło. Niby Jezierski był pierwszym, ale Machciński też chciał mieć dużo to powiedzenia. Po latach też muszę przyznać, że w tamtych tygodniach mieliśmy straszny luz ze strony trenerów, łącznie z pozwoleniem na palenie w autokarze. Są to małe rzeczy, ale ostatecznie złożyły się one na brak wyników, które ani trochę się nie poprawiły. Zdarzyły nam się np. dotkliwe porażki z Widzewem Łódź (0:4 przy Bułgarskiej) i z Górnikiem Zabrze (0:5 na wyjeździe). Po tym meczu nastąpiła ponowna zmiana szkoleniowca.
Przyszedł trener Włodzimierz Jakubowski i w pierwszych trzech meczach zdobyliśmy siedem punktów. W związku z tym nikt nie spodziewał się wydarzeń z meczu z ŁKS-em. Pojechaliśmy do Łodzi pewni swego, bo nadal liczyliśmy się w walce o podium. Jednak wszystko przebiegło inaczej, a dodatkowo mecz na pewno zapisał się w pamięci kibiców. Przecież rzadko się trafia spotkanie, w którym pada dwanaście goli. Dla widzów zgromadzonych na trybunach było to na pewno dobre widowisko. Dużo bramek, dużo interwencji bramkarskich, słupki, poprzeczki. Z tego co pamiętam było 3:2 do przerwy, a w drugiej połowie opuściłem boisko. Po latach już nawet nie wiem czy to ja prosiłem o zmianę, czy była to decyzja trenera. W pewnym momencie przegrywaliśmy bardzo wysoko, ale dwie bramki zdobyte w końcówce sprawiły, że ten wynik nie wygląda aż tak źle. Czasem zdarzają się takie mecze, że niewiele wychodzi, ale wynik był naprawdę niezwykły.
Na koniec sezonu jednak wygraliśmy aż 6:0 z Zagłębiem Sosnowiec, a hat-tricka w tym spotkaniu zaliczył Mirosław Okoński. Dzięki temu wynikowi zajęliśmy czwarte miejsce w tabeli i w kolejnym sezonie mogliśmy zagrać w Pucharze UEFA.
Zredagował Mateusz Jarmusz
Next matches
Friday
29.11 godz.20:30Friday
06.12 godz.20:30Recommended
Subscribe