- Filip cały czas dąży do doskonałości. Jest typem silnego napastnika, który dużo pracuje dla swojego zespołu. Rzetelnie podchodzi do swoich obowiązków, chce się rozwijać i liczymy, że najlepsze dopiero przed nim - mówią trenerzy z Akademii Lecha Poznań, którzy mieli okazję prowadzić Filipa Szymczaka na jego różnych etapach rozwoju. O zdanie na temat młodego lechity zapytaliśmy trzech szkoleniowców: Przemysława Małeckiego, Huberta Wędzonkę oraz Bartosza Bochińskiego.
Do Akademii Lecha Poznań trafił w piątej klasie szkoły podstawowej. Po dwóch latach pobytu w poznańskiej "Trzynastce" przyszedł czas na przeprowadzkę do Wronek. W niej trafił pod skrzydła trenera Huberta Wędzonki, który prowadził w tym czasie najmłodszą ekipę tej części akademii. Nowe otoczenie wiązało się z pewnymi zmianami w jego życiu i przystosowaniem się do życia w internacie poza rodzinnym domem. Z tym jednak nie było żadnych problemów, a 14-letni wtedy zawodnik przeszedł ten etap "suchą stopą". - Nigdy nie mieliśmy z nim kłopotów, Filip zawsze słuchał rzetelnie tego, co chcieliśmy mu przekazać, cechowała go godna podziwu systematyczność. Życzyliśmy sobie tego, żeby jego koledzy dążyli do takiej samej postawy, jaką w internacie i szkole pokazywał "Szymek". To ważne, żeby chłopcy potrafili łączyć piłkę i życie poza boiskiem, pod tym względzie stanowił on zawsze bezwzględny wzór - podkreśla obecny opiekun juniorów starszych.
Bardzo istotną cechą napastnika było to, że zawsze stawiał na swój perfekcyjny rozwój. Należał do wyróżniających się jednostek, ale nie zadowalał się tym. - Od zawsze dążył doskonałości, dlatego uważnie słuchał danych mu wskazówek i starał się je od razu wykorzystać na boisku. Nie wszyscy mają tę umiejętność, żeby przełożyć to, nad czym pracują na treningach, na mecze ligowe. On nie miał z tym problemów, szukał tych podpowiedzi jak najwięcej - mówi szkoleniowiec Wędzonka. - Filip przejawiał sporo chęci do informacji zwrotnej, miała ona dla niego duże znaczenie. Był żądny, żeby otrzymać analizę swoich zadań, a z takimi zawodnikami zawsze pracuje się dobrze - wtóruje mu trener Bochiński, w którego ekipie Szymczak cieszył się z mistrzostwa Polski do lat 17 latem 2017 roku.
W jego grupie nie brakowało graczy z wysokim potencjałem. Obok urodzonego w 2002 roku atakującego w szatni zasiadali m.in. Filip Marchwiński, Jakub Kamiński, Jakub Niewiadomski, Łukasz Szramowski czy Łukasz Bejger. - Ta konkurencja wewnątrz drużyny pozwoliła mu wskoczyć na jeszcze wyższy poziom. Pragnął być liderem, jeśli coś mu się nie udawało, złościł się na siebie. Jego charakter wydatnie przyczynił się do tego, że znalazł się w swoim obecnym miejscu. Dużo zawdzięcza także swoim rodzicom, którzy mocno go wspierali, a teraz mogą się cieszyć z jego występów już na poziomie pierwszej drużyny - ocenia szkoleniowiec Wędzonka.
Wyżej wymienionych nastolatków w kadrze narodowej prowadził przez blisko dwa lata aktualny drugi trener rezerw, Przemysław Małecki. - Grupa "lechowa" była najbardziej liczna w tej kadrze, miała na nią największy wpływ też w szatni. Filip należał do jej mocnych postaci. Długo leczył kontuzję, ale cały czas pozostawaliśmy w kontakcie, uspokajaliśmy go, że może w swoim tempie wracać do zdrowia. Uraz się odnawiał, ale jak tylko był w pełni sił, oczywiście otrzymywał powołania, a od razu w pierwszym meczu z Węgrami zdobył bramkę. Myślę, że w swoim roczniku był wtedy naszym numerem "1" w rankingach na swojej pozycji, dlatego tak bardzo na niego czekaliśmy - opowiada były selekcjoner reprezentacji.
Kontuzja wykluczyła go także ze sporej części jesiennych zmagań w 2017 roku, kiedy już Szymczak należał do drużyny juniorów młodszych. Sezon rozpoczął od pięciu goli w pięciu spotkaniach, jego możliwości były doskonale znane wszystkim trenerom Akademii, więc pod koniec tamtej rundy i tak podjęto decyzję o przesunięciu go do ekipy juniorów starszych. - Czas pokazał, że ta decyzja okazała się słuszna, w końcu trafił ostatecznie do pierwszego zespołu. Jego juniorski rozwój został przeplatany urazami, ale to stanowiło dla niego cenną próbę charakteru. Został on jeszcze dodatkowo wzmocniony, to też sprawia, że tym chętniej podejmuje nowych wyzwań i jest na nie gotowy. Nikt nie wątpi w jego potencjał, ale wciąż trzeba być cierpliwym i dać mu czas na okrzepnięcie w drugiej lidze. To, że rozwijał się równomiernie pod względem techniczno-taktycznym sprawiło, że powoli staje się kompletnym graczem. Jak się potoczy jego dalsza kariera zobaczymy, ale mocno trzymamy za niego kciuki - twierdzi trener Bochiński.
- Od tego sezonu zmieniło się funkcjonowanie Filipa, w końcu na co dzień trenuje przy Bułgarskiej, a na mecze ligowe schodzi głównie do rezerw. Nigdy nie miał tendencji do tego, żeby stracić kontakt z podłożem, twardo po nim stąpa. Teraz też widzimy po nim ciągłą koncentrację i skupienie na meczu i wykonaniu zadań. Na początku rozgrywek można było dostrzec, że jest po kontuzji, ale wahania formy to też domena młodych zawodników, jej stabilizacja przychodzi z wiekiem. Było sporo spotkań, podczas których bardzo pomagał drużynie, potrafił zrobić coś z niczego, nie strzelał goli do pustej bramki. Teraz, po przepracowanym okresie przygotowawczym w Turcji, mieliśmy wrażenie, że zmężniał i jeszcze lepiej wykorzystuje swojej atuty w postaci siły fizycznej. Widać, że ścierał się podczas niego z dorosłymi piłkarzami, to będzie procentowało. Jak do potencjału dojdzie jeszcze doświadczenie i trzymanie się pewnych ram, jego forma pójdzie jeszcze wyżej. Zwracamy mu uwagę, żeby znajdował się częściej w świetle bramki, zachowywał cierpliwość w swoim poruszaniu się po boisku, ale wiemy, że jeśli będzie zdrowy, to na pewno da sobie z tym radę, bo to inteligentny chłopak - opisuje asystent szkoleniowca Rafała Ulatowskiego.
Jesienią w swoim debiutanckim sezonie na szczeblu krajowym zdobył trzy bramki, a wiosenną rywalizację zaczął od trafienia w starciu ze Stalą Rzeszów (2:1). Biorąc pod uwagę słowa wyżej cytowanych trenerów, o dalsze bramki 17-latka możemy być spokojni. - Mocno wierzę w to, że jeszcze nie widzimy Filipa Szymczaka jako już ukształtowanego zawodnika, że wciąż dzięki obcowaniu w seniorskiej szatni będzie stawał się coraz bardziej kompletnym piłkarzem. Tym bardziej cieszę się, że w dalszym ciągu ufa klubowi w proponowaną przez niego ścieżkę rozwoju. To da mu czas, żeby poprawić obszary, na których ma jeszcze pewne deficyty i stać się jeszcze bardziej wartościowym zawodnikiem - podsumowuje trener Bochiński.
Next matches
Friday
29.11 godz.20:30Friday
06.12 godz.20:30Recommended
Subscribe