Lech Poznań w czwartek zmierzy się na wyjeździe z Bodø/Glimt w fazie play-off Ligi Konferencji Europy. Dla gospodarzy będzie to pierwsza rywalizacja o stawkę w tym roku, bo ligę rozpoczynają w kwietniu. - Dlatego delikatną zagadką może być przygotowanie fizyczne Norwegów, chociaż rok temu w analogicznej sytuacji wyglądali bardzo dobrze na tle Celtiku. Nie zmienia to faktu, że są oni w stu procentach skupieni na przygotowaniach do dwumeczu z Lechem i brak awansu na pewno będzie w Bodø przyjęty jako delikatne rozczarowanie - mówi Paweł Tanona, redaktor Futbolu Po Skandynawsku.
O szansach zaczęto dyskutować już po listopadowym losowaniu, w którym skojarzono parę polsko-norweską. Należy przypomnieć, że przeciwnicy mistrzów Polski rok temu byli w ćwierćfinale Ligi Konferencji Europy. - Teraz Bodø/Glimt na pewno chciałoby się znaleźć w 1/8 finału. W listopadzie byliśmy świadkami losowania, z którego obie strony mogły być zadowolone, ponieważ i w Norwegii, i w Polsce mogli trafić gorzej. Norwegowie spędzili cały okres przygotowawczy, przygotowując się do tego meczu, ponieważ rozgrywki w Eliteserien startują dopiero w kwietniu. Wicemistrzowie Norwegii spędzili cztery tygodnie w Hiszpanii, gdzie rozegrali cztery sparingi. Dlatego delikatną zagadką może być ich przygotowanie fizyczne, chociaż rok temu w analogicznej sytuacji wyglądali bardzo dobrze na tle Celtiku. Nie zmienia to faktu, że są oni w stu procentach skupieni na przygotowaniach do dwumeczu z Lechem i brak awansu na pewno będzie w Bodø przyjęty jako delikatne rozczarowanie. Jednocześnie nie ma tam mowy o jakimkolwiek lekceważeniu polskiego zespołu, a Norwegowie przygotowują się na bardzo trudny dwumecz - opowiada Tanona.
Jak podkreśla nasz ekspert, Bodø/Glimt stara się kontynuować swój europejski sen. Drużyna zza koła podbiegunowego jest bowiem pierwszym norweskim zespołem w historii, który zagra drugi rok z rzędu na wiosnę w pucharach.
- Rok temu podopieczni Kjetila Knutsena doszli do ćwierćfinału Ligi Konferencji, co było olbrzymim sukcesem dla tego klubu. Wówczas droga do tego etapu nie była usłana różami - Bodø/Glimt, podobnie jak Lech w tym sezonie, przegrał w I rundzie kwalifikacji do Ligi Mistrzów i spadł bezpośrednio do eliminacji do Ligi Konferencji, z ominięciem Ligi Europy. Udało im ostatecznie awansować do fazy grupowej, gdzie wyprzedzili Zorię Ługańsk i CSKA Sofię, a uplasowali się za AS Romą, mimo że nie przegrali z nimi ani razu, a wygrana 6:1 w Bodø już na zawsze zapisała się w historii norweskiego futbolu. W fazie pucharowej Glimt najpierw wyeliminowało Celtic Glasgow (3:1 i 2:0), a następnie AZ Alkmaar (2:1, 2:2 po dogrywce), aby w ćwierćfinale znowu spotkać się z Romą. W pierwszym meczu B/G wygrało 2:1 było bliskie sprawienia kolejnej dużej niespodzianki, ale w rewanżu niesiona dopingiem wypełnionego po brzegi Stadio Olimpico, Roma nie dała żadnych szans Norwegom i bez problemu wygrała 4:0 - przypomina wydarzenia sprzed dwunastu miesięcy w LKE dziennikarz Futbolu Po Skandynawsku.
W tym sezonie droga do 1/16 Ligi Konferencji prowadziła przez Ligę Europy. Najpierw Bodø/Glimt otarło się o Ligę Mistrzów, ale ostatecznie po dogrywce przegrało z Dinamem Zagrzeb. W Lidze Europy Norwegowie zagrali w grupie z Arsenalem, PSV Eindhoven i FC Zurich. Zebrali cztery punkty i wypełnili plan minimum, który zakładał zajęcie trzeciego miejsca i przejście do fazy pucharowej Ligi Konferencji Europy.
- Mimo że wynik punktowy może nie robić wrażenia, B/G zaprezentowało się w tych zmaganiach nieźle. Udało im się zremisować na wyjeździe z PSV Eindhoven, a w minimalnie przegranych domowych meczach z Holendrami i Arsenalem, pokazali się w dobrej strony i zwłaszcza po starciu z Kanonierami, patrząc na jakość stworzonych sobie sytuacji, mogą odczuwać niedosyt. Jedynym naprawdę złym meczem w ich wykonaniu było wyjazdowe spotkanie z Zurichem, w którym stracili gola na 1:2 w 94. minucie - mówi Paweł Tanona.
Na czym polega fenomen norweskiego klubu?
- Bodø/Glimt jest zaprzeczeniem tego, jak jeszcze do dzisiaj myśli się o skandynawskim futbolu - uważa nasz ekspert. - Nie ma tam dużo fizyczności, a dominuje ofensywne nastawienie i chęć grania w piłkę. Wicemistrzowie Norwegii grają ustawieniem 4-3-3, gdzie bardzo duża odpowiedzialność za grę ofensywną leży na skrzydłowych, którzy rokrocznie królują w klubowej klasyfikacji kanadyjskiej. Bardzo ważną rolę odgrywa też dwóch środkowych pomocników, którzy napędzają akcje i dostarczają piłkę na skrzydła albo wchodzą z kolegami w małą grę, gdzie podaniami po serii zagrań na jeden kontakt, starają się skierować piłkę za linię obrony. Zwłaszcza w domowych meczach Bodø/Glimt stara się dominować i narzucać swój styl gry. Trener Kjetil Knutsen zawsze powtarza, że to przeciwnik ma się do nich dostosować, a nie być na odwrót, ponieważ to byłoby zaprzeczeniem jego filozofii. W fazie ataku udział w akcji bierze bardzo duża liczba zawodników, często niezaangażowani w nią są tylko środkowi obrońcy, a reszta graczy z pola kręci się w okolicach pola karnego rywali. Z drugiej strony, drużyny czujące się bardzo dobrze w kontrataku, przy udanym wyjściu z wysokiego i agresywnego pressingu, który również leży u podstaw taktyki Knutsena, mają spore szanse, aby skarcić Norwegów z szybkiego ataku. Tutaj właśnie Lech powinien upatrywać swojej szansy, ale aby to się udało, niezbędna będzie dobra gra nie tylko skrzydłowych, ale też linii obrony i defensywnych pomocników, aby im tę piłki dostarczać i wykorzystywać powstające przestrzenie między formacjami - szczegółowo analizuje.
Opowiada również o zmianach kadrowych w drużynie rywali Lecha. Zimą sporo tam się bowiem pozmieniało. Odeszli bramkarz Nikita Haikin, obrońcy Alfons Sampsted i Marius Høibråten, pomocnik Elias Hagen i skrzydłowy Ola Solbakken. Do Lorient sprzedany został również Joel Mvuka, ale B/G natychmiast wypożyczyło go powrotnie, więc wyjdzie on pierwszym składzie na czwartkowy mecz. Jednocześnie Bodø/Glimt poszło na zakupy i ściągnęło kilka mocnym nazwisk. Do klubu wrócił Fredrik Andre Bjørkan, a poza tym podpisano również takich graczy jak Omar Elabdellaoui, Odin Bjørtuft, Adam Sørensen, Faris Pemi i Jeppe Kjær.
- Dlatego w perspektywie całego sezonu, zwłaszcza ligowego, kadra B/G będzie bardzo mocna i wyrównana, jednak nie wszystkie wzmocnienia będą mogły pokazać się w dwumeczu z Lechem. Największym kłopotem dla drużyn z lig, gdzie gra się systemem wiosna-jesień, a lwią część transferów wykonuje się zimą, są zasady zgłaszania zawodników do fazy pucharowej w europejskich pucharach. Bodø/Glimt mogło zgłosić tylko trzech nowych graczy i zostali nimi Adam Sørensen, Faris Pemi i Joel Mvuka, który w momencie transferu do Lorient został wyrejestrowany. Początkowo w miejsce Sørensena zgłoszony był Fredrik Bjørkan, ale reprezentant Norwegii doznał kontuzji w sparingu z Viborg i w ostatnim momencie w jego miejsce do kadry wskoczył Duńczyk. Norwegowie mają też kłopot w środku pola. Kontuzjowani są Ulrik Saltnes i Sondre Fet, a w pierwszym spotkaniu zawieszony za kartki będzie Hugo Vetlesen. Mimo to przewidywany skład na pierwszy mecz z Lechem wygląda solidnie, nieco gorzej wygląda za to szerokość kadry. Dlatego Kjetil Knutsen musi trzymać kciuki, aby żaden z podstawowych graczy nie odniósł kontuzji, ani nie złapał kartki, która wyeliminuje go z dwumeczu - podsumowuje Paweł Tanona.
Next matches
Friday
29.11 godz.20:30Friday
06.12 godz.20:30Recommended
Subscribe