Czwartek prawdy w Lechu
Kolumbijczycy- obrońca Luis Asprilla i napastnik Jose Herrera i serbski bramkarz Ivan Cvorović to kolejne nowe twarze w "Kolejorzu". Decyzje o tym, czy zostaną, zapadną najwcześniej po czwartkowej gierce wewnętrznej lechitów.
- Przyjeżdżają do nas coraz lepsi zawodnicy - przekonuje trener Franciszek Smuda. I widać, że podoba mu się strategia oparta na przeczesywaniu rynków bałkańskiego i południowoamerykańskiego w poszukiwaniu nowych graczy. - Gdy tak buduje się zespół krok po kroku, jest większa satysfakcja - tłumaczy. - Zresztą my nie mamy fortuny, by wydać ją na transfery, tak jak Real Madryt. A to też nie gwarantuje sukcesu, bo teraz nie mają tam ani kasy, ani wyników, ani drużyny.
Quinteros chwali Kolumbijczyków
Doktryna, którą ogłosił niedawno prezes Lecha Andrzej Kadziński, że będzie on płacił za piłkarzy sumy adekwatne do ich umiejętności, wiąże nieco ręce na rynku transferowym. - Gracze, których mieliśmy upatrzonych i obserwowaliśmy od dawna, wybrali inne kluby. Teraz sięgamy po kolejnych z listy - tłumaczy dyrektor sportowy Lecha Marek Pogorzelczyk. I tak np. na Bułgarskiej nie pojawił się tajemniczy bramkarz "znany na rynku europejskim". Wybrał propozycję z klubu, który zapłacił mu więcej niż "Kolejorz". W tej sytuacji poznaniacy zaprosili Ivana Cvorovicia, 23-letniego Serba z Belgradu, który ostatnio występował w Nafteksie (dawniej Neftochimik) Burgas. Spadł z nim do drugiej ligi bułgarskiej. Wiadomo, że ma 183 cm wzrostu, 74 kg wagi i dobre referencje.
Po nieudanej próbie zatrudnienia reprezentanta Peru Waltera Vilcheza, planem awaryjnym ma być ściągnięcie Kolumbijczyka Luisa Alberto Asprilli (182 cm wzrostu, 80 kg wagi), który w grudniu skończył 30 lat. Ostatni sezon spędził w Millonarios Bogota, a wcześniej występował w argentyńskim Olimpio de Baha Blanca oraz w swojej ojczyźnie w klubach America Cali, Real Cartagena i CD Tolima.
Wraz z nim w Poznaniu ma się dziś zjawić napastnik Jose Herrera, który jest rodakiem i rówieśnikiem Asprilli. W 2001 r. w barwach zespołu America Cali występował w Copa Libertadores. Ostatnio był zawodnikiem peruwiańskiego klubu Sport Boys Callao.
O obu Kolumbijczykach dobrze wypowiadał się Henry Quinteros, który wczoraj trenował już z Lechem po powrocie z urlopu w Peru. Smuda: - Henry mówił, że obaj to zawodnicy z dużym doświadczeniem. Asprilla jest szybki i dobrze gra głową. To bardzo dobrzy gracze.
Może Injać zostanie
Poznańskiemu trenerowi spodobała się gra Serba Dimitrija Injacia, który wraz ze swoim rodakiem Savo Rakovicem przechodzi testy w Lechu od początku tego tygodnia. - Może zostanie z nami. Ten drugi też nie jest zły, ale to młody chłopak, jeszcze do nauki, a my potrzebujemy gracza gotowego do gry od zaraz - mówi Smuda. Z ostateczną oceną wstrzymuje się on jednak do czwartkowej gierki treningowej, która będzie decydująca dla wszystkich kandydatów do gry w "Kolejorzu". Injać jest defensywnym pomocnikiem i gra w zespole Slavija Sarajewo w ekstraklasie Bośni i Hercegowiny. - Wszyscy piłkarze z Bałkanów mówią, że po rozpadzie Jugosławii doszło do podziału na ligi w nowych krajach i poziom piłki jest tam niezbyt wysoki, poza czołowymi klubami. Dlatego chcą grać w Polsce - mówi Smuda. Jeśli Lech zdecyduje się na Injacia, prawdopodobnie zgodzi się na odejście Arkadiusza Bąka, którym zainteresowany jest Widzew Łódź.
Od wczoraj z Lechem trenuje też Vanja Dżaferović, 24-letni obrońca z Bośni i Hercegowiny.
- Mówiliśmy, że zimą nie będzie wielkich zakupów i tak się stanie. Na razie zatrudniliśmy Kristiana Dobrewa, a to znaczy, że podpiszemy kontrakty jeszcze z dwoma, góra trzema zawodnikami - tłumaczy trener Lecha. - Wszystkich, którzy się denerwują, że to wszystko tyle trwa, mówię, że to dobrze, że mamy czas na podjęcie decyzji w spokoju. Nie chcemy robić niczego na hura, by nie wpakować się w maliny.