To był długi tydzień z okładem dla graczy drugiej drużyny Lecha Poznań. Niebiesko-biali najpierw ulegli Kotwicy Kołobrzeg 1:5, następnie stoczyli wyrównany bój z pierwszoligowym Motorem Lublin, a w minioną niedzielę sięgnęli po pierwsze zwycięstwo w tym sezonie. Wszystko dobrze, co się dobrze kończy? Tak można ocenić ten czas w wykonaniu młodych lechitów.
Od dużego rozczarowania, smutku oraz przygnębienia, przez podbudowanie wiary we własne umiejętności, ale i niedosyt, skończywszy na sporej radości i delikatnej uldze z tytułu przełamania. Ostatnie dni przyniosły rezerwom Kolejorza pełną gamę emocji, ale na te w stu procentach pozytywne przyszło poczekać do samego końca. Po wysokiej porażce w domowym spotkaniu z Kotwicą przyszedł dobry występ na terenie rywalizującego na zapleczu ekstraklasy Motoru. Już w nim widać było wyraźne symptomy lepszej gry i mimo pożegnania się z krajowym pucharem już w rundzie wstępnej, lechici mogli opuszczać Lubelszczyznę z poczuciem, że zmierzają w lepszym kierunku.
Zdaniem ich trenera to między innymi możliwość zmierzenia się z tak wymagającym rywalem w środku ubiegłego tygodnia pozwoliła jego podopiecznym wrócić na niezłe tory. I żadnej przeszkody w tym kontekście nie stanowił fakt, że gdy niebiesko-biali toczyli zacięty pojedynek w Lublinie, ich kolejny przeciwnik, Olimpia nie wychodził w tym czasie na boisko.
- Zawsze lepsi przeciwnicy wymuszają większą koncentrację, mobilizację, zespół jest gotowy na to, by dać z siebie wszystko. Jeśli nasi chłopcy chcą grać w ekstraklasie, muszą stawiać sobie poprzeczkę wysoko. Po Kotwicy nikt nie panikował, bo wiedzieliśmy, że i w tym spotkaniu pokazaliśmy się z lepszej strony, niż wskazywał na to wynik. Świadczyła o tym liczba strzałow czy sytuacji i posiadanie piłki, a przegraliśmy przez błędy indywidualne. Ten mecz z Motorem więc, mimo że przegrany, podniósł morale w drużynie - ocenia szkoleniowiec Artur Węska.
Mimo zdobycia jednego punktu w trzech wcześniejszych kolejkach opiekun nie zmieniał pewnych proporcji w wyjściowym składzie swojej ekipy. W niedzielę zobaczyliśmy w nim ponownie aż dziewięciu młodzieżowców, z kolei czterech kolejnych pojawiło się na z ławki. I zdali oni trudny egzamin, w końcu wcześniej beniaminek drugiej ligi wygrywał przed swoimi kibicami każde z ligowych starć. Tym razem musiał uznać wyższość Kolejorza, dla którego przed przerwą trafił Aleksander Nadolski, a na kwadrans przed końcem wygraną mu dał doświadczony Szymon Pawłowski.
- Przed tygodniem wiedzieliśmy, że to będzie ogromny wysiłek dla zawodników, sztabu i ludzi związanych z drużyną, by się odpowiednio przygotować do tych meczów. W Grudziądzu pokazaliśmy, że w konfrontacji z wymagającym przeciwnikiem potrafimy konsekwentnie realizować swoje cele i plan, które towarzyszą nam od dłuższego czasu. Chcemy to kontynuować także w najbliższej przyszłości - tłumaczy trener niebiesko-białych.
Next matches
Friday
29.11 godz.20:30Friday
06.12 godz.20:30Recommended
Subscribe