- Zawiązałem szczególną więź z tym klubem i miejscem. W tym momencie czuję, że wykonałem tu kawał ciężkiej pracy, ale moja misja w Lechu dobiegła końca. Będę nieustannie śledził ten zespół, jak sobie radzi, kibicował mu i dobrze życzył - mówi obrońca Lecha Poznań, Pedro Rebocho. O polskiej ekstraklasie i europejskich rozgrywkach, wyjątkowej atmosferze w szatni oraz na trybunach czy cennym wsparciu w trudnych chwilach - w rozmowie z Portugalczykiem na temat jego pobytu w Kolejorzu poruszyliśmy wiele ciekawych wątków.
Twój dwuletni pobyt w Lechu przyniósł najpierw mistrzowski tytuł, a następnie piękną przygodę w Europie. Które z tych osiągnięć ty będziesz wspominał z większym rozrzewnieniem?
- Myślę, że z powodu okoliczności dookoła ten ubiegły rok miał wyjątkowy charakter. Klub obchodził swoje setne urodziny, wszyscy w nim oraz dookoła pragnęli tego tytułu. Wcześniej nie miałem za dużo wiedzy o Lechu, ale kiedy tylko do niego trafiłem, chciałem dowiedzieć się o nim jak najwięcej. Dopiero jednak po ostatnim meczu w sezonie, świętując w odkrytym autobusie poczułem, ile to mistrzostwo znaczy dla wszystkich w Poznaniu. W kontekście emocji to było coś innego, niż doświadczyłem wcześniej.
Trafiając tutaj spodziewałeś się, że wejście do polskiej ekstraklasy przyjdzie ci aż tak bezboleśnie? Praktycznie od pierwszych meczów byłeś w stanie pokazywać dużą jakość, stanowić o sile drużyny.
- Nigdy nie wiesz, jak wypadniesz w momencie otrzymania szansy w nowym miejscu. Pamiętam, że Barry zachorował i trener dał mi możliwość debiutu przeciwko Wiśle Kraków. Wyszło świetnie, pomogłem zespołowi, strzeliłem gola, zaliczyłem asystę i kapitalnie czułem się na murawie. Od momentu, gdy przyszedłem do Lecha miałem wrażenie, że trafiam do niesamowitego środowiska. Wszyscy tutaj szli w jednym kierunku, trzymali się mocno razem. To było coś, co pomogło także na samym starcie - każdy wspierał mnie, by udało mi się złapać odpowiednią pewność siebie, począwszy od chłopaków w szatni poprzez trenera, dyrektora sportowego czy zarząd.
Co zaskoczyło cię na początku pobytu w Poznaniu i w samej ekstraklasie najmocniej?
- Na pewno kibice, bo oglądałem sporo nagrań z ich udziałem na YouTube przed transferem, ale w rzeczywistości to robi oczywiście znacznie większe wrażenie. Zdałem sobie sprawę szybko, do jak dużego klubu przyszedłem. Liga także potwierdziła, że gra w niej wielu piłkarzy z wysokimi umiejętnościami, że jest wymagająca praktycznie co weekend. To świetne miejsce do rozwoju dla zawodników, którzy celują w transfer nawet do najlepszych europejskich rozgrywek. Przed przyjściem do Lecha czułem, że ludziom tutaj bardzo zależy na mnie, zrobili na mnie kapitalne wrażenie. Wiedziałem, że muszę jak najszybciej się zaadaptować w ekstraklasie, żeby pokazać to, co mam najlepszego.
Sezon mistrzowski zakończyliście sześcioma wygranymi z rzędu, wyprzedzając bezpośredniego rywala w walce o tytuł. Co zdecydowało o tym sukcesie w największym stopniu?
- Siła mentalna drużyny w połączeniu z jakością, jaką dysponowali poszczególni piłkarze. Zbudowaliśmy bardzo silne relacje ze sobą nawzajem i trenerem czy całym sztabem. Przypominam sobie wydarzenia sprzed meczu w Gliwicach z Piastem, kiedy znaliśmy już wynik spotkania Rakowa z Cracovią. Każdy z nas powtarzał: "panowie, to jest nasz czas, robimy to!". Dlatego mimo niekorzystnego wyniku w końcówce walczyliśmy jak o życie, nie przestaliśmy wierzyć na ani moment i strzeliliśmy na 2:1. Piękna chwila dla całego zespołu.
Przechodząc do ostatnich rozgrywek, powiedziałbyś przed ich startem, że Lech ma dużą szansę na aż taki imponujący rajd w Europie?
- Po pierwszym meczu z Karabachem czuliśmy, że mamy wszystko, by rywalizować na tym poziomie. Nawet po rewanżu, mimo rozczarowania i smutku zdawaliśmy sobie sprawę, że stać nas na fajną przygodę w Europie. To był gorszy dzień, ale jedziemy dalej - to wtedy myśleliśmy. Niedługo później zaczęliśmy wygrywać, zyskaliśmy pewność siebie, towarzyszyła nam pełna wiara w dalsze powodzenie. Już podczas fazy grupowej czy w play-offach nie brakowało trudnych momentów, oczywiście, ale szczególnie u siebie umieliśmy z nich wychodzić.
Jak istotnym dla ciebie doświadczeniem była możliwość rywalizacji co trzy dni praktycznie do połowy kwietnia? Wcześniej grałeś w fazie grupowej Ligi Europy z Besiktasem, ale teraz ta przygoda trwała dłużej, występowałeś też częściej w lidze.
- Dla każdego piłkarza to kapitalna sprawa, by rywalizować w lidze i w Europie. Dobrze uzupełnialiśmy się z Barrym, obaj zapracowaliśmy na czas spędzony na boisku, to było bardzo ważne w kontekście łączenia gry na obu frontach. Poznałem przy tym na własnej skórze, z jakimi wymaganiami wiąże się gra w europejskich rozgrywkach, bo kiedy tylko popełniałem w nich błąd, rywale zdobywali po nim bramkę. Musisz być zawsze skoncentrowany na sto procent, nigdy nie mierzysz się z przypadkowymi przeciwnikami.
Grając prawie sześćdziesiąt meczów w jednym sezonie spędzasz siłą rzeczy mniej czasu z rodziną i najbliższymi, ale to nieodłączna część piłki nożnej. Odwiedziliśmy wiele krajów, zobaczyliśmy kawałek świata, dla każdego z nas to także było wartością dodaną.
Ty zmierzyłeś się z każdym naszym europejskim przeciwnikiem w ostatnich miesiącach, który z nich zrobił na tobie największe wrażenie?
- Fiorentina to oczywista odpowiedź, ale Villareal również zmusił nas do wzniesienia się na najwyższy możliwy poziom. Pierwszy mecz w Norwegii również wspominam jako bardzo trudny. Karabach również pokazał, że nieprzypadkowo gra w Europie co roku. Każde spotkanie miało swoją osobną historię, ale i idące za tym wyzwania, którym staraliśmy się sprostać.
W jakich obszarach zmieniłeś się jako człowiek i piłkarz przez te dwa lata? Co wartościowego dał tobie pobyt w Poznaniu w tym kontekście?
- Jestem tym samym gościem, który tu trafiał, cały czas starającym się wnosić pozytywną energię do szatni. Wiem po tym okresie, jak bardzo ważne jest otaczać się takimi ludźmi dookoła siebie, jak w Lechu. Nawet kiedy nie wszystko idzie po twojej myśli, mając tego typu kolegów po swojej stronie nigdy nie dasz się złamać. To było dla mnie super doświadczenie, oczywiście stałem się przy tym bardziej dojrzały, te dwie kwestie są pewnie ze sobą związane. Pewnie w zeszłym roku potrafiłem prezentować bardziej równy poziom na boisku, ale i w tym sezonie czułem bardzo silne wsparcie ze strony zespołu. Błędy są częścią naszego życia, trzeba nauczyć się z nimi funkcjonować. Dlatego bardzo doceniam na przykład osobę Barry’ego, który przecież jest moim rywalem o miejsce w składzie, ale zawsze robił wszystko, bym i ja - szczególnie po niepowodzeniach - czuł jak największy komfort. To mówi wiele o jego charakterze, o tym jakim jest człowiekiem.
W swojej karierze zobaczyłeś już trochę świata, grałeś we Francji, Turcji, w kilku klubach w swojej ojczyźnie - co na ich tle wyróżnia Lecha?
- To, jak ludzie żyją tym klubem, jak mocno ściskają za niego kciuki i jak duże ma to przełożenie na ich nastroje. Spotkałem się wcześniej z podobną siłą w Besiktasie, ale ten poznański klimat ma swoją specyfikę. Pasja oraz sposób, w jaki się patrzy na piłkę tutaj - to jest unikatowe. Przyjeżdżasz na stadion, widzisz trzydzieści-czterdzieści tysięcy ludzi na trybunach i czujesz, że znajdujesz się w wyjątkowym miejscu. Z perspektywy piłkarza to są sprawy o wielkim znaczeniu, dlatego to zawsze będzie ogromnym atutem Lecha.
Z czego najbardziej zapamiętasz Poznań jako miejsce do życia?
- Miałem jedno ulubione miejsce, w którym zawsze zamawiałem burgery, uwielbiałem je (śmiech). To chyba dość popularna restauracja dla kibiców, spotykałem ich tam często, sporo rozmawialiśmy, to były przyjemne chwile. Ogólnie będę zawsze dobrze wspominał momenty, w których udawaliśmy się z kolegami z drużyny na obiad czy kolacje na zewnątrz, w Poznaniu jest bardzo dużo lokalizacji, gdzie dostaniesz dobre jedzenie.
Do tej pory rozegrałeś okrągłe 60 meczów w Lechu, który z nich jest twoim ulubionym?
- Myślałem o tym kilka dni temu, prawdopodobnie dwa przychodzą mi do głowy w pierwszym odruchu. Wcześniej miałem okazję brać udział w derbowych spotkaniach, ale doświadczenie z pierwszego takiego meczu w Polsce, przeciwko Legii było niesamowite, po tej wygranej w Warszawie czuliśmy wielką radość. Wskazałbym jeszcze zeszłoroczne zwycięstwo z Wartą Poznań na wyjeździe, bo każdy z nas wiedział, że to może być wyjątkowy dzień i tak też się stało. Po namyślę mogę wymienić też rewanż w Szwecji, po którym awansowaliśmy do ćwierćfinału Ligi Konferencji Europy, dokonaliśmy w nim czegoś wielkiego.
Skąd więc decyzja o pójściu nową drogą i czego możemy ci najbardziej życzyć w dalszej karierze?
- Najważniejsze w życiu to być zdrowym i szczęśliwym, dbać o relację ze swoimi najbliższymi i bezpośrednim otoczeniem. Tylko tak jesteś w stanie grać najlepiej, wykonywać swój zawód na sto procent. Zawsze będę czuł szczególną więź z tym klubem i miejscem. W tym momencie czuję, że wykonałem tu kawał ciężkiej pracy, ale moja misja w Lechu dobiegła końca. Oczywiście, zawsze możesz osiągać więcej, sięgać po kolejne trofea, ale jako człowiek wiem, że wniosłem już sporo wartościowego do tej drużyny. Będę nieustannie śledził Lecha, jak sobie radzi, kibicował mu i dobrze życzył. Chciałbym gorąco podziękować kolegom z zespołu, kibicom, trenerom, w szczególności Maciejowi Skorży, z którym jako człowiekiem miałem specjalną relację. To samo mogę powiedzieć o dyrektorze sportowym i prezesie Piotrze, tych trzech ludzi dało mi to, czego bardzo potrzebowałem w chwili przeprowadzki do Poznania. Nie mogę zapomnieć także o ludziach ze sztabu, działu bezpieczeństwa czy mediów, praktycznie o każdym w klubie. Zawiązałem tu znajomości, które zostaną ze mną do końca.
Rozmawiał Adrian Gałuszka
Next matches
Friday
29.11 godz.20:30Friday
06.12 godz.20:30Recommended
Subscribe