Wiosną 2000 roku Lech Poznań dramatycznie bronił się przed spadkiem z Ekstraklasy. W marcu pojechał do Szczecina i przegrał tam w niezwykle dramatycznych okolicznościach 3:4. Zwycięski gol dla Pogoni padł w 97. minucie z rzutu karnego. Co usłyszeli wówczas piłkarze Kolejorza z rozmowy między sędzią głównym a jego asystentem? Na czym wyładowali swoją złość i frustrację? I jakie oświadczenie wydali kibice Niebiesko-Białych? Odpowiedzi na te wszystkie pytania w naszym cyklu 1klub1000 historii.
Przez całe lata 90. Lech Poznań ubożał, długi były coraz większe, więc z każdym kolejnym rokiem sportowo kulał coraz mocniej. Ostatecznie w 2000 roku po 28 latach spadł z najwyższej klasy rozgrywkowej (na szczęście, tylko na dwa lata). Przegrana została dramatyczna walka o utrzymanie, choć jeszcze na początku wiosny nie brakowało optymizmu. W niedzielę dojdzie do konfrontacji Pogoni Szczecin z Kolejorzem. Portowcy w środę w zaległym spotkaniu przegrali z Legią Warszawa 3:4. Tyle samo goli, najwięcej w historii gier poznańsko-szczecińskich, było ponad 23 lata temu, wynik także brzmiał 4:3, ale dla gospodarzy. I temu wydarzeniu poświęcimy poniższe kilka akapitów.
To było dokładnie 11 marca 2000. Pogoń była kilka chwil po zmianach organizacyjnych. W końcówce 1999 klub przejął turecki biznesmen Sabri Bekdas. W 2001 roku, kiedy w składzie byli m.in. Jerzy Podbrożny, Kazimierz Węgrzyn, Brasilia, Grzegorz Mielcarski czy Dariusz Gęsior, pozwoliło po raz drugi w historii wywalczyć wicemistrzostwo Polski. Wymienieni piłkarze dopiero jednak mieli dołączyć, a w sezonie 1999/2000 Portowcy balansowali jeszcze nad krawędzią.
To był dramatyczny bój o punkty. Po przypadkowych starciach dwóch zawodników gospodarzy - związany długo z Lechem Ryszard Remień i Dariusz Dźwigała - wylądowało w szpitalu z ranami, na które trzeba było założyć szwy. Do przerwy było 1:0 dla gości ze stolicy Wielkopolski, bo przed gwizdkiem kończącym pierwszą połowę po kontrataku nie pomylił się Jarosław Maćkiewicz. Druga część to już jazda bez trzymanki. Gospodarze prowadzili już 3:1 po bramkach Ferdinanda Chi Fona, Bartosza Ławy oraz Roberta Dymkowskiego. - Każdy inny zespół w tym momencie by się załamał. Moi zawodnicy pokazali jednak charakter - chwalił swoich piłkarzy szkoleniowiec Lecha Marian Kurowski.
Bartosz Ślusarski trafił na 2:3. Ogromna kontrowersja była, kiedy Radosław Majdan ręką zatrzymał Pawła Bociana. Sędzia Marcin Borski pokazał jednak żółtą kartkę lechicie za symulowanie. Potem Sławomir Twardygrosz po wejściu w pole karne został podcięty przez Janusza Gałuszkę. Karny? Tak! Sławomir Suchomski zmylił bramkarza i wyrównał. Od tego momentu zaczęły się dziać dziwne rzeczy. Arbiter techniczny nie pokazał, ile sędzia główny doliczy. Mecz ciągnął się w nieskończoność.
Nadeszła 95. minuta. I podyktowana jedenastka dla szczecinian. Za co? Do dziś nie wiadomo. Trzech zawodników Pogoni było przed Michałem Kokoszankiem, który bez walki złapałby piłkę. Tymczasem Leszek Pokładowski, nie widząc możliwości oddania strzału, przewrócił się. Za nim było dwóch zawodników Lecha: Marcin Drajer i Przemysław Urbaniak. Powtórki telewizyjne wskazują, że żaden z nich nie faulował. Po chwili Dariusz Fornalak podszedł do futbolówki i zapewnił swojej drużynie wygraną 4:3. Gwoli ścisłości wtrąćmy tutaj, że jedna ze szczecińskich gazet pokazała potem dwa ujęcia, które miały przekonywać o rzekomym kontakcie między piłkarzami. Trudno było się jednak tego dopatrzyć.
Kilku Niebiesko-Białych schodziło z boiska ze łzami w oczach, nie kryli ogromnego żalu. Dzielili się wrażeniami. - Jak żeś to zrobił? - takie pytanie mieli usłyszeć niemal wszyscy gracze Kolejorza. Kierował je arbiter liniowy do głównego, pytając o tę sytuację z karnym z 95. minuty. Załamany był młody Ślusarski. - Sędzia nas skrzywdził - przyznał. Maciej Scherfchen tuż przed tunelem prowadzącym do szatni został trafiony butelką.
- Po czymś takim już nawet nie chce się być trenerem. Jak można takie rzeczy wyprawiać, kiedy sędzia liniowy idzie do głównego po meczu i mówi: "Jak żeś to zrobił?". To jest mistrzostwo świata. Kiedy doprowadziliśmy do stanu 3:3, powiedziałem na ławce, że przegramy ten mecz rzutem karnym. Tak się stało. Więcej nie chcę się wypowiadać. Telewizyjna powtórka pokaże, że był jeszcze jeden karny dla Lecha - komentował trener Kurowski.
W szatni panowała ogromna złość. Dlatego Pogoń kilkadziesiąt godzin później zwróciła się do Lecha o ukaranie winnych zniszczenia drzwi szatni budynku klubowego oraz stłuczenia szklanek. Poznański klub nie miał jednak zamiaru wyciągać konsekwencji wobec zawodników, wystosował za to list z przeprosinami do Portowców. Kolejny został zaadresowany do Wydziału Sędziowskiego PZPN.
- Wytknęliśmy w nim panu Borskiemu 16 błędów, jakie popełnił w tym meczu - mówił w mediach członek zarządu WKP Lech Radosław Sołtys. Zresztą ta lista została wydrukowana również na stronie internetowej klubu. Stacja telewizyjna TVN pokazała wypowiedź arbitra, który zarzucił piłkarzowi Kolejorza Pawłowi Bocianowi groźby pod swoim adresem. - W sytuacji, jaka panowała w Szczecinie, rozmowy lechitów z panem Borskim nie były miłe - przyznał Sołtys. - Padło wiele przykrych słów, ale nie były to groźby.
Kilka dni później przy Bułgarskiej był kolejny mecz. Spiker odczytał wówczas oświadczenie kibiców Lecha, w którym napisano m.in.: "Byliśmy tam i widzieliśmy, co się działo. Dla nas wynik meczu z Pogonią brzmi 3:3".
Next matches
Friday
29.11 godz.20:30Recommended
Subscribe