W drugiej drużynie Lecha Poznań Krzysztof Kołodziej występuje już czwarty sezon, co daje mu najdłuższy staż w całym zespole. W tych rozgrywkach ma na swoim koncie 5 goli oraz 5 asyst, a jego ekipa zajmuje pozycję lidera grupy II trzeciej ligi. 25-letni napastnik opowiedział nam o rundzie jesiennej, planach na wiosnę oraz o tym co sprawiło, że rezerwy Kolejorza wchodziły w ostatnich miesiącach na coraz wyższe obroty.
Drugi zespół Lecha Poznań znasz jak mało kto, możesz z czystym sumieniem powiedzieć, że to najsilniejsze rezerwy Kolejorza w ostatnich latach?
- Wyniki pokazują, że tak właśnie jest. Wydaje mi się, że mieliśmy w przeszłości drużynę z podobnym, jeśli nie jeszcze większym potencjałem. To był sezon 2016/17, kiedy walczyliśmy o awans do samego końca z Gwardią Koszalin. Są punkty wspólne między tymi dwoma zespołami, między innymi też pomagali nam wtedy zawodnicy z pierwszej drużyny, ale przede wszystkim jest to spora piłkarska jakość, którą mamy również dziś. Różnicę między tymi okresami widzę jedną: obecna liga jest o wiele trudniejsza i tutaj jestem pewien, że najmocniejsza, w której grałem.
Lato było okresem zmian, przyszedł nowy sztab szkoleniowy, waszą kadrę wzmocnili gracze z juniorów starszych, to wtedy zaczęły się tworzyć fundamenty tej drużyny?
- Pamiętam, że bardzo czekaliśmy na te pierwsze kolejki. Na dobrą sprawę nie znaliśmy się, trener Żuraw był z nami co prawda od końcówki poprzednich rozgrywek, ale jego praca i warsztat wciąż stanowiły dla nas pewną niewiadomą. Mimo początkowej niepewności dało się odczuć, że w zespół fajnie wkomponował się on wraz z trenerem Bartkowiakiem i to też zaprocentowało w dalszym okresie i pozwoliło nam wystartować w nie najgorszym stylu. Następnie już dzięki pracy naszej i całego sztabu udało się nam wchodzić na coraz wyższe obroty.
To jest ten sezon, przed którym wzmocnienia z juniorów starszych były najcenniejsze? Czy dobry wynik bardziej wynika z tego, że ci zawodnicy funkcjonujący w rezerwach od dłuższego czasu nabrali doświadczenia w trzeciej lidze?
- Wydaje mi się, że w tym wspomnianym sezonie, przed dwoma laty, także trafiło do nas sporo zawodników, którzy nam pomagali. Przyszedł wtedy Dawid Kurminowski, Marek Mróz, Tymek Puchacz, oni wszyscy robili sporą różnicę. Teraz też nie brakuje nam wartościowych wzmocnień, wszyscy wiemy jakim potencjałem dysponuje Filip Marchwiński, który przekłada to na mecze w lidze. Koniec minionego sezonu, kiedy nie mieliśmy już szansy na poprawę końcowego miejsca w tabeli, był cennym okresem dla tych najmłodszych, wchodzących do zespołu piłkarzy. Ten czas nie został zmarnowany, a doświadczenie, które oni wtedy zebrali, procentuje w obecnych rozgrywkach.
Wasza dobra postawa stanowi pewną niespodziankę czy jest pewnym potwierdzeniem świetnej gry w końcówce minionych rozgrywek?
- Przede wszystkim wynik sportowy jest efektem dobrej roboty, którą wszyscy wykonujemy każdego dnia. Widzę po drużynie, że codziennie każdy przychodzi na trening z takim samym zapałem, żeby poprawiać swoje umiejętności. Trzeba oddać szacunek każdemu z chłopaków, że nikt się nie obraża, nawet jeśli nie gra. Celem nadrzędnym jest pomoc zespołowi i to jest dostrzegalne.
Co było w takim razie największą siłą tej drużyny podczas udanej jesieni?
- To jest kolektyw. Wspominałem już, że dysponowaliśmy w przeszłości może mocniejszą kadrą, ale czegoś nam wtedy brakowało. Może mowa o zgraniu, może o tym, żeby jeden za drugiego szedł w ogień. Czuć to szczególnie w tym drugim względzie, nie tylko na meczach, ale nawet na treningach.
Mówi się, że żadna drużyna piłkarska nie będzie realizowała swoich celów, jeśli nie będzie w niej panowała odpowiednia atmosfera. Jak jest w waszym przypadku, tworzycie zgraną ekipę?
- Podpisuję się pod tym stwierdzeniem, podpisałby się na pewno pod nim też najbardziej doświadczony z nas, Darek Dudka. Grał w różnych klubach za granicą, w Lidze Mistrzów, ma na koncie kilkadziesiąt razy w reprezentacji Polski. Ja z kolei znam tę piłkę z niższych lig, też niejedno widziałem i wiem jedno: nawet jeśli się profesjonalnie nie trenowało dzień w dzień, ale była dobra ekipa, to w weekend robiło się wynik.
Z czego to wynika?
- Z odpowiedniego doboru ludzi, ich charakterów. Czasami jest jeden zawodnik w zespole, który to zaburza, a u nas takich jednostek nie ma. "Jeden za wszystkich" w tej drużynie to nie puste hasło, jestem tego pewien w stu procentach. Taki jest stan faktyczny i to można dostrzec praktycznie w każdym naszym meczu. Gracze występujący rzadziej, ci teoretycznie numer szesnasty-siedemnasty w kadrze, są w praktyce równi tym, którzy tych minut mają najwięcej. Dlatego nie ma strachu, kiedy wypada ktoś z wyjściowego składu. W jego miejsce wchodzi kolega i nie ma spadku w jakości gry całości. To pokłosie tego, że każdy z nich zasuwa na treningach, w wyniku czego do gry gotowy jest zawsze.
Z perspektywy ostatnich miesięcy uważasz, że ta drużyna budowała się pod wpływem wydarzeń i przeżyć, których doświadczała w trakcie tej rundy?
- Przede wszystkim zbudowało nas to, że od samego początku wiedzieliśmy, że umiemy grać w piłkę. Nie szło nam jakoś wybitnie, ale nie było w nas zwątpienia. Dla przykładu grając z Mieszkiem przez czterdzieści minut i przegrywając 1:3 potrafiliśmy odrobić to i zremisować 3:3, za co należy się "szacun" dla tej drużyny. W następnych meczach ten wynik też nie zawsze nam się układał, ale po przerwie i rozmowach w szatni z trenerami i chłopakami wychodziliśmy na drugą połowę i wyszarpywaliśmy zwycięstwa. Jeden drugiego popychał w dobrą stronę, bo wiedzieliśmy, o co gramy.
Panuje w zespole silne przekonanie, że to jest sezon, który da ten wyczekiwany awans?
- Znamy swoją wartość i myślę, że każdy z nas mocno wierzy w realizację tego celu. Weźmy pod uwagę to, że w ostatnich latach w najlepszej rundzie jesiennej zdobyliśmy trzydzieści dwa punkty, a teraz mamy ich o siedem więcej. Potwierdza się znowu to, że świetnie gramy z drużynami wysoko notowanymi, ale w końcu tracimy również mało punktów w głupi sposób. Efekty tego widać w tym, jak kształtuje się tabela.
O wspomnianej przez ciebie sile ligi świadczy chociażby dorobek punktowy jej czterech czołowych zespołów, które mają średnią ponad dwóch "oczek" na mecz.
- Jestem przekonany, że Radunia, KKS Kalisz, Mieszko i drugi zespół Lecha Poznań nie biliby się o utrzymanie nawet w drugiej lidze. Potwierdza to przypadek Elany Toruń, z którą rywalizowaliśmy w ubiegłym sezonie. W dwóch meczach z nią zdobyliśmy cztery punkty, pechowo remisując u siebie po spotkaniu, w którym prowadziliśmy, dominowaliśmy, a gola straciliśmy po jednym rzucie rożnym. Ostatecznie to właśnie ona awansowała, a teraz zajmuje miejsce premiowane awansem do pierwszej ligi.
Tych klubów uwikłanych w walkę o pierwszej miejsce w tym sezonie jest jak wiemy kilka, kto według ciebie będzie z wami konkurował o awans w pierwszej kolejności?
- Nikt nie odpadnie z walki przedwcześnie. Do walki poza wymienioną wcześniej czwórką włączy się według mnie piąty Sokół Kleczew i szósty Starogard Gdański. Ta liga jest o tyle ciekawa, że jest w niej grupa mocnych drużyn, z którym każdy może stracić punkty. Dlatego myślę, że to nasz najtrudniejszy sezon w trzeciej lidze.
W jakim momencie poczuliście, że mimo wyrównanej stawki to wy możecie zająć na końcu rozgrywek to pierwsze miejsce?
- Po wygranej z Kaliszem na wyjeździe. Przegrywaliśmy do przerwy 0:1, ale w przerwie coś w nas pękło na plus i druga połowa należała już tylko do nas. To był taki moment, od którego zaczęliśmy pozytywną serię, którą z dwoma wyjątkami kontynuowaliśmy już do końca rundy. To też wynika z tego, że w porównaniu z ubiegłym rokiem mamy większą dowolność w graniu. Mamy wypracowane zachowania w defensywie, ale z przodu potrafimy strzelić gola po akcji skrzydłami, środkiem, ze stałego fragmentu, z kontrataku, praktycznie w każdy możliwy sposób. Nie jesteśmy ograniczeni na jakikolwiek wariant, czujemy swobodę i stąd też bierze się ta wysoka liczba bramek, które zdobywamy.
Next matches
Friday
29.11 godz.20:30Friday
06.12 godz.20:30Recommended
Subscribe