- Holenderskie zespoły słyną z dobrej organizacji i kultury taktyczno-technicznej, natomiast ogranicza ich przede wszystkim ich to, że są dopiero w trakcie przygotowań - mówi Tomasz Rząsa, dyrektor szkolenia w Akademii Lecha Poznań. W przeszłości występował on w czterech holenderskich klubach, w których spędził osiem lat. W kraju tulipanów wciąż cieszy się ogromną renomą, a tamtejszy futbol zna od podszewki.
Co zaskoczyło pana w pierwszym spotkaniu rozgrywanym w Utrechcie?
- Przede wszystkim uważam, że jako zespół Lech zagrał bardzo dobrze po stracie piłki. Do ostatniej minuty zespół był maksymalnie skoncentrowany i świetnie zorganizowany. Najlepszym tego przykładem jest to, że pod swoją bramką lechici praktycznie nie zostawiali wolnego miejsca rywalom. Dośrodkowania Holendrów były zbierWane przez naszych obrońców, podobnie rzecz miała się z tzw. drugimi piłkami, które przejmował Łukasz Trałka. Zagrał on wyśmienite spotkanie.
Przewagą Lecha przed rewanżem jest to, co w drugiej rundzie było atutem FK Haugesund. To my jesteśmy w trakcie sezonu, a FC Utrecht dopiero się do niego przygotowuje.
- I to pokazał mecz w Holandii. Po poprzednim sezonie kibice FC Utrecht mogli być bardzo zadowoleni. Gra mogła cieszyć ich fanów, bo wyglądali przede wszystkim świetnie w ofensywie. W przerwie letniej sprzedali czterech zawodników, a pozyskany napastnik doznał dość pechowo dla Holendrów kontuzji przed pierwszym starciem przeciwko Lechowi. Nie zmienia to faktu, że u rywala widać było brak rytmu meczowego.
Można się spodziewać Holendrów, którzy od początku rewanżu będą starali się strzelić bramkę, która pozwoli im kontrolować czwartkowe spotkanie? Czy też będą przede wszystkim skupieni na obronie, wypatrując swoich szans w kontratakach?
- Nie wydaje mi się, żeby FC Utrecht na teraz był na tyle silny, żeby zupełnie zdominować Lecha. Po pierwsze, to jeszcze nie jest ich czas w tym sezonie, a po drugie personalnie na pewno nie przewyższają lechitów. Wiadomo, że holenderskie zespoły słyną z dobrej organizacji i kultury taktyczno-technicznej, natomiast ogranicza ich przede wszystkim ich to, że są dopiero w trakcie przygotowań. Ich poczynania na murawie będzie determinował wynik. Według mnie żaden z zespołów nie odkryje się od samego początku, pewnie będziemy mieli do czynienia z zachowawcą grą szczególnie w wykonaniu Holendrów. Do momentu, aż ktoś nie zdobędzie bramki, wtedy już możemy spodziewać się szybkiej reakcji drużyny przeciwnej.
Wspominał pan o transferach z klubu, które miały miejsce tego lata w Utrechcie. Jak dużym osłabieniem dla tego klubu jest odejście Sebastiena Hallera oraz Sofyana Amrabata?
- Na pewno ciężko ocenić tę stratę personalną po jednym czy dwóch meczach. Trudno zdefiniować, na ile miała ona wpływ na styl gry drużyny w pierwszym spotkaniu z Lechem. Oczywiście, wiodący zawodnicy danego zespołu podnoszą go w trudnych momentach, indywidualnymi akcjami przechylając szalę na jego korzyść. Taka sytuacja ma wpływ na każdego grającego w danym momencie piłkarza.
Przed sezonem FC Utrecht pozyskał Urbiego Emanuelsona, który ma w swoim piłkarskim CV takie kluby jak AC Milan czy AS Roma. Holendrzy próbują nadrabiać braki w doświadczeniu na arenie międzynarodowej?
- Wydaje mi się, że sam udział w eliminacjach Ligi Europy nie miał wpływu na te ruchy. W klubach, które rozgrywają jeden sezon niejako ponad normę, jak to miało miejsce w przypadku FC Utrechtu, następna kampania jest zazwyczaj nieco słabsza. Brakuje w nich czasem determinacji poszczególnych zawodników do powtórzenia ubiegłego osiągnięcia, a nawet jego przewyższenia. Naturalnym jest pojawienie się pewnego rodzaju samozadowolenia. Klub rozważnie zarządzany, który posiada odpowiednie środki, wzmacnia kadrę także na wypadek ewentualnego niepowodzenia. Myślę, że w takim scenariuszu sięgnięcie po doświadczonych graczy jest optymalnym rozwiązaniem. Tacy piłkarze znają futbol, wiedzą, z czym się on je, a w trudnych momentach może się okazać to nieocenione.
Jaką rolę w zbliżającym się sezonie przyjmie FC Utrecht? Będzie próbował gonić czołową trójkę czy też odpierać ataki peletonu złożonego z reszty drużyn? Zakładając oczywiście układ sił z poprzedniego sezonu, który był dość specyficzny. Zespół z Utrechty miał 14 punktów straty do trzeciego PSV i 11 przewagi nad piątym Vitesse.
- Moim zdaniem na pierwszy miejscu będzie próba obrony tego świetnego czwartego miejsca. Będzie to tym cięższe zadanie, że rytm przygotowań do sezonu został zakłócony w mniejszym stopniu przez drugą rundę eliminacji, jednak w znacznie większym przez dwumecz z Lechem. Stanęli oni przed tym sezonem przed niemałym dylematem. Musieli odpowiedzieć sobie na pytanie, czy przygotować się pod te pierwsze mecze pucharowe, czy też wystartować efektownie wraz z początkiem sezonu ligowego. To była na pewno trudna decyzja dla całego sztabu szkoleniowego Holendrów.
Trenerem FC Utrecht jest Erik ten Hag, który w przeszłości był piłkarzem związanym z ligą holenderską. Czy spotkał się Pan z nim w trakcie swojej kariery?
- Nie pamiętam. Widać jednak, że zachował sportową sylwetkę. Pewnie gdybyśmy chwilę porozmawiali, to znaleźlibyśmy łączące nas fakty (śmiech). Wiem jednak, że prowadził Utrecht przez całe poprzednie rozgrywki, klub musi być z niego bardzo zadowolony. Miałem przyjemność rozmawiać z szefami tego klubu, o Ten Hagu wypowiadali się bardzo ciepło, musi mieć u niech duży kredyt zaufania.
Next matches
Friday
29.11 godz.20:30Friday
06.12 godz.20:30Recommended
Subscribe