Rafał Ulatowski pełnił funkcję asystenta selekcjonera reprezentacji Polski, Leo Beenhakkera, od lipca 2008 roku aż do dymisji holenderskiego szkoleniowca we wrześniu rok później. Aktualnie jest dyrektorem szkolenia Akademii Lecha, ale o futbolu w "Kraju Tulipanów" wie dużo. Opowiada nam o jego charakterystyce, tamtejszych metodach szkolenia, filozofii trenerskiej i wielu innych kwestiach.
Na ile udało się panu poznać specyfikę holenderskiego futbolu w trakcie pełnienia funkcji asystenta trenera Beenhakkera?
- Tajniki tej piłki udało mi się zgłębić nie tylko przez Leo Beenhakkera, ale głównie przez własne dokształcanie, czytanie książek, wszelakie próby z zespołami, które trenowałem. Na pewno na tej podstawie nie można stwierdzić, że szkoła holenderska jest najlepsza. Mamy jeszcze inne systemy szkolenia o uznanej marce: hiszpańska, portugalska, również niemiecka. Przez to też siła tamtejszego futbolu straciła nieco na znaczeniu.
Co przychodzi panu pierwsze na myśl, gdy myśli pan "holenderski system szkolenia" ?
- Generalnie analizując holenderski futbol, należy od razu przywołać system 4-3-3, w którym z przodu znajduje się miejsce dla dwóch klasycznych skrzydłowych oraz jednego środkowego napastnika. To jest pierwsza zasada. Druga z kolei to jeden defensywny pomocnik oraz dwóch ofensywnych, tworzących taki trójkąt ofensywny. Inne szkoły zakładają dwóch zabezpieczających tyły pomocników oraz jednego skupionego głównie na zadaniach ofensywnych. Swego czasu Lech Poznań grał duetem Tetteh-Trałka z jednym ofensywnym pomocnikiem. Za trenera Bjelicy z reguły wygląda to odwrotnie do klasycznego modelu holenderskiego.
Widać jeszcze jakieś podobieństwo między Lechem, a holenderskim stylem gry?
- Myśląc o Holendrach, od razu mam w głowie skrzydłowych. Marc Overmars, trzymający się blisko linii bocznej, którego cechowała duża szybkość i umiejętność gry jeden na jednego. Taki typ naszego dzisiejszego Maćka Makuszewskiego. W większości szkół dzisiaj bocznych pomocników ustawia się bliżej środka boiska.
Z czego wynika fakt, że w latach 70-tych i 80-tych holenderska piłka osiągał sukcesy, reprezentacja była silna, a metody szkoleniowe były stawiane jako wzór w całej Europie? Później sytuacja uległa znacznej zmianie.
- Mam dwa wytłumaczenia tego, o czym mówisz. Pierwsze z nich ma genezę w tym, że Holendrzy nieco spoczęli na laurach, wydawało im się mylnie, że ich system szkolenia nie musi już ewoluować. Przyjęli założenie, że to, co zbudowali w latach 80-tych wystarczy tylko powtarzać bez żadnych modyfikacji. Przyszła rewolucja w Niemczech, następujące za nią sukcesy. Powstały szkoły piłkarskie w Hiszpanii i Portugalii, które się intensywnie rozwijały, natomiast Holendrzy w tym czasie zostali w miejscu. Dopiero ostatnie lata zmusiły ich do pewnych zmian w swoich strukturach. Ich początkowy sukces w latach 80-tych według mnie polegał z kolei na tym, że wykazali się największą mobilizację. Mieli przede wszystkim pomysł na to, jak danych piłkarzy szkolić indywidualnie i promować.
Czy holenderskie zespoły klubowe są w ostatnich latach budowane głównie od przodu? Świadczy o tym choćby liczba napastników, których wypromowała tamtejsza liga, ale też wysoka średnia bramek, która pada w meczach tamtejszej ekstraklasy.
- Wyjaśnieniem tego fenomenu, o którym mówicie, jest to, że tam rolą piłki jest przede wszystkim cieszyć kibica. Ma być ona przyjemna dla oka, mecz ma stanowić widowisko, dlatego też zespoły są budowane tak, żeby bramki przede wszystkim zdobywać. Holendrzy chcą zawsze strzelić jednego gola więcej niż przeciwnik. Przypomina mi się mecz towarzyski przeciwko NEC Nijmegen, na który pojechałem prowadząc Cracovię. NEC było wtedy w gazie, zaczęliśmy sparing od ustawienia podwójnego autobusu we własnym polu karnym. Któraś z tamtejszych telewizji transmitowała ten mecz, a w przerwie jej reporter zadał mi pytanie, czy w ogóle mamy zamiar atakować w drugiej połowie (śmiech).
Ostatnio Holendrzy nie mają dobrej passy na międzynarodowej arenie. Przede wszystkim tej reprezentacyjnej, bo Ajax w poprzednim sezonie zagrał w finale Ligi Europy.
- Wracając jeszcze na chwilę do defensywy, o którą pytaliście. Chęć Holendrów do stwarzania widowiska nie świadczy o tym, że zapominają oni o defensywie. Spójrzmy na Louisa Van Gaala, który będąc trenerem Manchesteru United bazował głównie na obronie. Ten sam człowiek jako pierwszy odstąpił również od klasycznego 4-3-3 na Mistrzostwach Świata w 2014 roku w Brazylii na rzecz 3-5-2. Widać więc wyraźnie, że trenerzy z Holandii w ostatnich latach jeśli tylko widzą możliwość jakiegoś ulepszenia, nie wahają się pójść w jego kierunku.
A reprezentacje? Z jednej strony finał w RPA czy trzecie miejsce w Brazylii, z drugiej brak awansu na ostatnie EURO, a teraz trudna sytuacja w eliminacjach do rosyjskiego Mundialu.
- Taki jest futbol, nic więcej nie mogę powiedzieć. Van Gaal zdobył z kadrą brązowy medal, a następnie Guus Hiddink nie był w stanie awansować na Mistrzostwa Europy we Francji mając bardzo podobny skład do poprzednika. Nie można powiedzieć, że tamtejszy futbol jakoś wyhamował, my po prostu patrzymy na piłkę europejską przez pryzmat na przykład Anglików czy Hiszpanów. Oni skupują najlepszych piłkarzy, mają gigantyczne budżety, oczywistym jest, że Holendrzy muszą się skupić na ‘wyprodukowaniu’ piłkarzy. To stało się ich rolą, dlatego skupiają się na scoutingu i promowaniu zawodników w ten sposób, żeby możliwie jak najwięcej na nich zarobić, taka jest teraz kolej rzeczy.
Jak się ma do holenderskiej myśli szkoleniowej polski system szkolenia?
- Na pewno jesteśmy w fazie wzrostu, a na potwierdzenie tej teorii jest wiele dowodów, choćby awans polskiego zespołu do Ligi Mistrzów czy udane EURO. Każdy szkoli najlepiej, jak potrafi, na pewno cieszy, że nasz sposób jest coraz bardziej usystematyzowany.
Jak wyglądają szanse Utrechtu i Lecha Poznań przed bezpośrednim starciem?
- Mi Utrecht przede wszystkim kojarzy się ze ś.p.Włodzimierzem Smolarkiem (polski zawodnik grał tam w latach 1990–1996 - przyp.red.). A tak poważnie mówiąc, z obserwacji analityków wynika, że z pewnością nie jest to zespół, którego nie możemy pokonać.
rozmawiali Adrian Gałuszka i Mateusz Szymandera
Next matches
Friday
29.11 godz.20:30Friday
06.12 godz.20:30Recommended
Subscribe