- Gra z juniorami jest inna. W pierwszym zespole strzały są silniejsze, szybsze. Czasami naprawdę trudno zareagować. Najlepsze uderzenie ma Dariusz Dudka. Piłka leci z duża siłą i ma dużą rotację. Słyszałem, że kiedyś miał jeszcze lepsze strzały - mówi bramkarz Lecha, Bartosz Przybysz.
17-latek z Lechem trenuje od września. Trafił do zespołu juniorów starszych, a jego dobra dyspozycja poskutkowała zaproszeniami na treningi pierwszej drużyny. Pojechał z nią na zgrupowanie na Cypr i tam doskonalił swoje umiejętności bramkarskie. - Fajnie, że mogłem pojechać. Cieszę się, że moja praca została doceniona - zaznacza. - Ostatnie pół roku było najlepszym okresem w mojej karierze. Dużo się w tym czasie zmieniło - dodaje.
Wejście do pierwszej drużyny było dla niego dużym zaskoczeniem. Możliwość spotkania w szatni, a także trenowania na profesjonalnym poziomie to też duże wyzwanie dla młodego chłopaka. - Na początku miałem takie przemyślenia, że to piłkarze. Po dłuższym czasie mi to minęło. Przyzwyczaiłem się do świadomości, że to normalni ludzie. Nie miałem żadnego stresu. Przede wszystkim cieszyłem się, że mogę trenować z drużyną - podkreśla Przybysz, który od dziecka szczególną sympatią darzył grę na bramce.
Kiedy wszyscy młodzi chłopcy chcieli grać jak najbliżej bramki przeciwnika, on wolał powstrzymywać przeciwników przed strzeleniem gola. - Lubię ratować zespół przed stratą bramki. To super uczucie - mówi młody golkiper. - Zawsze lubiłem tę pozycję. Wybierałem ją od czasów gry na podwórku. Sam się zgłaszałem, że stoję na bramce. Pamiętam, że już jako pięciolatek wybierałem pozycję bramkarza, zamiast napastnika - wspomina 17-latek, który jednak w pierwszym swoim klubie grał na innej pozycji. Wszystko było spowodowane warunkami fizycznymi.
Dziś Przybysz jest wysokim, jak na swój wiek zawodnikiem. Kilkanaście lat temu nie można było tego o nim powiedzieć. Przygodę z piłką zaczynał w klubie Świt Piotrowo. - Grałem ze zawodnikami starszymi o kilka lat. Byłem mniejszy od nich, nie miałem szans na bramce. Wtedy musiałem występować w ataku i na skrzydle. Gdy trafiłem do trzeciej klasy szkoły podstawowej, to stałem już na bramce w klubie - zaznacza Przybysz, który bardzo dużo w swojej przygodzie z piłką zawdzięcza trenerowi Andrzejowi Dawidziukowi.
To właśnie szkoleniowiec odpowiedzialny za bramkarzy w pierwszej drużynie Lecha najpierw zaprosił Przybysza na treningi na Bułgarską, a potem na zgrupowanie na Cypr. - Współpracujemy ze sobą krótko, ale naszą pracę oceniam bardzo dobrze. To trener, któremu najwięcej zawdzięczam. On naprowadził mnie na właściwą drogę. W zasadzie wszystkiego mnie nauczył. Zaczynając od chwytu i techniki, a kończąc na decyzyjności - zaznacza Przybysz. - Bardzo cenię sobie wskazówki od niego. Mam do trenera duży szacunek za to co osiągnął - podkreśla.
Wyjazd na zgrupowanie z pierwszą drużyną miał dla niego bardzo duże znaczenie. Dzięki niemu młody golkiper zyskał pewność siebie. - Nie czuję się lepszy. Próbuję jedynie wykorzystać to czego się nauczyłem na zgrupowaniu. Jestem bardziej doświadczony, bo gra z seniorami to duże wyzwanie dla młodego zawodnika. Jestem dzięki temu lepszym bramkarzem, ale nie najlepszym. Nie zmieniłem się jako człowiek - przyznaje 17-latek, który atut w postaci treningów z pierwszym zespołem będzie starał się wykorzystać na boiskach juniorskich.
Po powrocie z obozu przez kilka dni Przybysz pracował z pierwszą drużyną, a potem dołączył do juniorów starszych, którzy przygotowują się do drugiej części sezonu. - Chcę zagrać jak najwięcej meczów w tym zespole. Wiem, że jeśli pokażę się z dobrej strony to będę miał szansę walki o miejsce w rezerwach. To mój cel. Chcę trafić do drugiego zespołu, a potem walczyć o skład. Mam marzenia i do nich dążę. Tym marzeniem jest gra dla Lecha - kończy Przybysz.
Zapisz się do newslettera