- Od momentu mojej kontuzji nie grałem w pierwszym składzie. Tydzień temu wystąpiłem w meczu towarzyskim, ale to nie to samo, co mecz o stawkę. To miłe, że wróciłem do składu. Jestem zadowolony z powrotu i gola, ale też tego, że dobrze zagraliśmy - mówi napastnik, Nicki Bille.
Duńczyk w poprzednim sezonie zagrał pięciokrotnie w wyjściowym składzie. Po raz ostatni w sierpniowym spotkaniu ligowym z Cracovią, po którym doznał kontuzji. Ze względu na nią w rundzie jesiennej już nie zagrał. Na boisku ponownie wybiegł pod koniec marca w starciu ligowym z Wisłą Kraków. Później na boisku pojawił się jeszcze trzykrotnie m.in. w ostatnim meczu sezonu z Jagiellonią Białystok.
- Dobrze przygotowałem się do nowego sezonu. Podczas zgrupowania bardzo ciężko pracowałem. Byłem skoncentrowany na pracy i na tym, żeby w tym sezonie grać dużo, dużo więcej. Cieszę się, że w pierwszym meczu sezonu zagrałem od pierwszej minuty. A do tego wygraliśmy - podkreśla 29-letni piłkarz, który mecz z FK Pelister może zaliczyć od udanych.
Od początku spotkania Nicki Bille był aktywny, a już po niespełna trzydziestu minutach wpisał się na listę strzelców. Wpierw był jednak faulowany w polu karnym, a chwilę później zamienił jedenastkę do gola. - To był bardzo ważny, bo pierwszy gol. Szczególnie przeciwko takiej drużynie, która w obronie gra piątką obrońców. Trudno stworzyć sobie szanse bramkowe. Wiele razy zdarza się tak, że grasz w piłkę, jesteś lepszy, ale nie możesz trafić - zaznacza duński snajper.
Jego zdaniem wynik czwartkowego spotkania w pełni oddaje jego przebieg. Kolejorz wygrał czterema bramkami i jest bardzo blisko awansu do kolejnej rundy. - Byliśmy lepszym zespołem. Nie tylko na papierze. Potwierdziliśmy to też na boisku i to dla nas bardzo ważne. Dla Macedończyków mecz z nami to na pewno fajne doświadczenie. W drugiej połowie zagrali odważniej. Nie zmienia to jednak faktu, że nie pozwalaliśmy jej na wiele - przyznaje Nicki Bille.
Zapisz się do newslettera