Pierwszy gwizdek meczu pomiędzy Lechem Poznań a Legią Warszawa wybrzmi w sobotę, 9 kwietnia o 17:30. Sprawdźmy, co słychać u naszego rywala ze stolicy kraju.
W sobotnie popołudnie na stadionie przy Bułgarskiej dojdzie do 125. ligowego meczu pomiędzy obiema drużynami. Przed Kolejorzem trudne zadanie, bo ogólny bilans starć obu zespołów wypada na korzyść gości, którzy z dotychczasowych meczów wygrali 55, drużyny podzieliły się punktami w 31 pojedynkach, a 38 razy górą byli niebiesko-biali. Liczba bramek również jest po stronie ekipy z Warszawy - lechici w historii ligowych potyczek obu ekip strzelili 113 goli, tracąc ich przy tym 164.
- W spotkaniach tych drużyn trybuny zawsze są pełne i panuje świetna atmosfera. To inny mecz niż pozostałe, które gramy. Drużyna inaczej na to reaguje. Nie mamy jednak prawa mówić, że to starcie o wyjątkowej presji dla nas. Mieliśmy spotkania z większą presją niż będzie miało to miejsce w sobotę. Jeżeli Lech chce zdobywać mistrzostwo, to musi wygrać. My o mistrzostwo w tym sezonie nie walczymy. Większa presja jest na naszym rywalu - mówi trener Legii Warszawa, Aleksandar Vuković.
- Zdajemy sobie sprawę z siły Lecha. Poznaniacy cały czas są wysoko i walczą o mistrzostwo. To nie przypadek, a duży potencjał i praca doświadczonego trenera. Lech przegrywa rzadko, bo ma mocną drużynę. Nie zmienia to jednak nic w kontekście tego, co jest przed nami. Lech nie może zakładać, że na pewno wygra to spotkanie. Jedziemy do Poznania z myślą o zdobyciu trzech punktów - dodaje.
Legia plasuje się obecnie na 10. miejscu w tabeli i do Kolejorza traci dwadzieścia punktów. Za Wojskowymi bardzo trudna jesień, którą spędzili w strefie spadkowej. Wiosną warszawianie radzą sobie lepiej, jednak przed kilkoma dniami odpadli w półfinale Pucharu Polski z Rakowem i by myśleć jeszcze o grze w rozgrywkach europejskich, muszą zająć czwarte miejsce w ekstraklasie. Szansa na to jest, ponieważ nasi najbliżsi rywale nie przegrali w lidze od 13 lutego (porażka u siebie z Wartą Poznań 0:1), a na wyjeździe ta seria trwa od 12 grudnia (0:1 w Płocku).
- Tabela wygląda w taki sposób, że jesteśmy w połowie drogi. Różnica punktowa w stosunku do dołu i góry jest podobna, co dużo mówi. Moim zdaniem za dużo było mówienia od początku sezonu o zaległych meczach, o punktach, które możemy zdobyć. Za dużo czasu spędzono, patrząc w ten sposób. My musimy spoglądać na najbliższe spotkanie. Różne są podejścia, różna jest ocena sytuacji, każdy ma prawo do swojej. Pamiętam, co niedawno było dla nas celem - matematycznie zapewnić sobie utrzymanie w lidze. Pozostaje to celem, do momentu, kiedy rzeczywiście będziemy mogli powiedzieć, że zostajemy na następny sezon w lidze i będzie można zacząć budować coś na przyszłość na nowych zasadach - wyjaśnia szkoleniowiec Legii.
Sytuacja zdrowotna w ekipie z Warszawy nie jest najlepsza. W starciu przeciwko Lechowi nie zagra Maik Nawrocki, Cezary Miszta oraz Paweł Wszołek, którzy swoich urazów nabawili się dosyć niedawno i wydaje się, że tylko kwestią dni jest powrót tego pierwszego z wymienionych zawodników. Kontuzje pozostałej dwójki to sprawa kilku tygodni, podobnie jak powrót Bartosza Kapustki oraz Yuriego Ribeiro.
- Zawsze wybieramy tych, którzy na to zasługują. Poza tym jest też kwestia młodzieżowców i odpowiedniego zabezpieczenia na ławce rezerwowych. Oprócz Pawła Wszołka, Yuriego Ribeiro, Maika Nawrockiego i Bartosza Kapustki wszyscy są do dyspozycji. Bartek Kapustka wygląda na boisku coraz pewniej. Z mojej strony będzie miał pełne wsparcie w tym, by samemu zdecydować, że jest to odpowiedni moment, aby być branym pod uwagę przy ustalaniu kadry na mecz - kończy szkoleniowiec Legii.
Nieobecni: Maik Nawrocki, Cezary Miszta, Paweł Wszołek, Bartosz Kapustka, Yuri Ribeiro
Występ pod znakiem zapytania: brak
Pauzujący: brak
W, R, W, W / 2:1, 1:1, 1:0, 1:0
Zapisz się do newslettera