Duża wymienność pozycji w niedzielnym meczu sprawiła duże problemy piłkarzom Arki Gdynia. Ci jednak znaleźli sposób na to, aby powstrzymać ofensywę Kolejorza. - Dominowaliśmy, ale zawiedliśmy pod bramką rywala - komentował szkoleniowiec Lecha.
W wyjściowym składzie Kolejorza znaleźli się Szymon Pawłowski, Radosław Majewski, Maciej Gajos i Darko Jevtić. - Już w meczu z Pogonią zagraliśmy w podobnym ustawieniu i przyniosło to dobry efekt. Każdy z nas może zagrać na wszystkich tych pozycjach. Liczyliśmy, że uda się nam zdobyć bramkę. Każdy z nas jest kreatywnym zawodnikiem. To daje nam duże możliwości w ofensywie. Nie udało się nam jednak ich wykorzystać i to może martwić - mówi Pawłowski.
- Zbyt dużo piłek graliśmy przez środek boiska. Trudno zmienić to przyzwyczajenie - narzekał po spotkaniu Nenad Bjelica. I choć Chorwat uczulał swoich podopiecznych na to, żeby grali większą liczbą podań to nie przyniosło to efektów. - W środku wymienialiśmy trzy-cztery podania i nic z tego nie było. A po dwóch podaniach i zagraniu piłki na skrzydło, były dośrodkowania i choć minimalne zagrożenie pod bramką - potwierdza to Gajos.
Mimo wszystko styl gry Kolejorza sprawiał duże problemy defensywie Arki Gdynia. - Ciężko odebrać Lechowi piłkę. Jako formacja staraliśmy się grać czujnie. Lech rotuje się, wymienia się pozycjami. Nie jest łatwo się przed tym bronić. Nie można kryć jednego zawodnika, bo za chwilę pojawi się drugi na twojej pozycji - mówi Damian Zbozień. - Dlatego staraliśmy się grać mądrze, nie robić dziur i nie wybiegać ze swoich stref. Nie było łatwo, ale wydarliśmy ten punkt - dodaje obrońca beniaminka ekstraklasy.
Zapisz się do newslettera