Lech Poznań w ostatniej kolejce przegrał na własnym boisku z Rakowem Częstochowa 0:1. Była to pierwsza porażka lechitów na stadionie przy Bułgarskiej. Ten wynik sprawił, że niebiesko-biali spadli na trzecie miejsce w tabeli. - Jest jeszcze dziesięć spotkań do rozegrania, także nie ma kogo co mianować mistrzem, wicemistrzem czy brązowym medalistą. Trzeba po prostu grać i robić swoje - mówi pomocnik Kolejorza, Radosław Murawski.
Spotkanie z Rakowem miało niezwykle wyrównany przebieg. Gra toczyła się głównie w środkowej strefie, choć bramka dla gości padła po dośrodkowaniu z prawej strony boiska. Lechici po raz drugi w tym sezonie nie strzelili gola w meczu domowym. Wcześniej taka sytuacja miała miejsce w 1. kolejce, kiedy niebiesko-biali zremisowali z Radomiakiem 0:0.
- Wiedzieliśmy jak Raków gra w piłkę i wiedzieliśmy też, że nie przyjadą się bronić. To było oczywiste, że ruszą na nas pressingiem i będą chcieli pokazać, że są bardzo mocną drużyną. Nie chcieliśmy się za bardzo otworzyć, od samego początku chcieliśmy wciągnąć ich trochę w naszą grę. Było bardzo mało miejsca, przynajmniej dla mnie, na mojej pozycji. To był - mówiąc kolokwialnie - brzydki mecz dla oka, jednak uważam, że stworzyliśmy kilka sytuacji takich, które mogłyby coś dobrego dla nas przynieść - mówi pomocnik Kolejorza, Radosław Murawski.
Lech Poznań po tej porażce traci do liderującej Pogoni Szczecin jeden punkt. Na drugim miejscu znajduje się Raków, który niebiesko-białych wyprzedza bilansem bezpośrednich starć. Do końca sezonu pozostało jednak jeszcze dziesięć kolejek, a niebiesko-biali rozegrali już mecze z wymienionymi wcześniej ekipami. Teraz lechici w najbliższą niedzielę zmierzą się na wyjeździe z Wisłą Kraków (17:30), która znajduje się w strefie spadkowej.
- Myślę, że nieczęsto zdarza się, że trzy drużyny idą łeb w łeb do końca sezonu. Apeluję o trochę spokoju i cierpliwości. Ta porażka nie oznacza, że przegraliśmy mistrzostwo, bo my walczymy dalej. Jest jeszcze dużo meczów do wygrania, sporo punktów do zebrania. Trzeba robić swoje, trzeba podnieść głowę do góry, klatę wypchnąć do przodu i wiedzieć, że mamy kolejny mecz przed sobą. Jest dziesięć spotkań do rozegrania, także nie ma kogo co mianować mistrzem, wicemistrzem czy brązowym medalistą. Trzeba po prostu grać i robić swoje - podsumowuje pomocnik Kolejorza.
Zapisz się do newslettera