W niedzielę po raz trzeci w historii Lech Poznań zagra z Termaliką. W sierpniu przegrał z nią w Mielcu 1:3, ale niespełna trzy lata temu obecny beniaminek ekstraklasy musiał uznać wyższość Kolejorza, który wysoko wygrał 4:0.
W niedzielę po raz trzeci w historii Lech Poznań zagra z Termaliką. W sierpniu przegrał z nią w Mielcu 1:3, ale niespełna trzy lata temu obecny beniaminek ekstraklasy musiał uznać wyższość Kolejorza, który wysoko wygrał 4:0.
Oba zespoły spotkały się w sierpniu 2013 roku w 1/16 finału Pucharu Polski. W tamtym spotkaniu zagrało tylko trzech piłkarzy z obecnej kadry Lecha: Marcin Kamiński, Szymon Pawłowski i Łukasz Trałka. - Pamiętam tamto spotkanie. Graliśmy je w samo południe i było chyba 40 stopnii - wspomina kapitan Kolejorza. - Nie był to łatwy mecz. Pojechaliśmy do pierwszoligowca i dużym wyzwaniem było przygotowanie mentalne. Potrzebowaliśmy trochę czasu, żeby się przełamać - dodaje.
Mimo tego, że wynik tego meczu wskazuje na łatwą przeprawę Lecha, to zwycięstwo wcale nie było tak oczywiste. - Pierwszą sytuację bramkową miała Termalika. Jak strzeliliśmy bramkę, to było już dużo łatwiej i gładko wygraliśmy, ale pierwsza część meczu nie była w naszym wykonaniu dobra. W szatni mieliśmy do siebie dużo pretensji - przyznaje Trałka.
Lechici ostatecznie wygrali 4:0, ale pierwszą bramkę zdobyli dopiero w 63. minucie. Do siatki rywali trafił Łukasz Teodorczyk, a dwie minuty później podwyższył Bartosz Ślusarski. W ostatnich minutach spotkania wynik spotkania ustalili Szymon Pawłowski i Szymon Drewniak. Termalika spotkanie z Kolejorzem skonczyli w dziesiątkę. W 87. minucie czerwoną kartkę obejrzał Dalibor Pleva.
Zapisz się do newslettera