W Poznaniu emocje jak zawsze
W nowym sezonie jedno w Poznaniu się nie zmieniło.
Piłkarze Franciszka Smudy cały czas są specjalistami od błędów w obronie, trwonienia przewagi kilku bramek i wszelkich horrorów w końcówkach. Ten inauguracyjny z Zagłębiem Sosnowiec zakończył się happy endem. Kolejorz" wygrał 4:2
Wydawało się, że broniącemu się dzielnie przed atakami gospodarzy Zagłębiu Sosnowiec starczyło sił tylko na bezbramkową pierwszą połowę. Worek z bramkami rozwiązał w 50. minucie Rafał Murawski, chwilę później dwie bramki dorzucił Marcin Zając. Tymaczasem w końcówce z wysokiej przewagi Lecha zrobiło się już tylko 3:2. Nerwy licznie zgromadzonych na trybunach poznańskich kibiców uspokoił niezawodny Piotr Reiss, który na minutę przed końcem meczu ustalił wynik meczu na 4:2.
W stolicy Wielkopolski deszcz lał niemal przez cały dzień. Nie zniechęciło to jednak kibiców do przyjścia na stadion. Inauguracyjny pojedynek "Kolejorza" oglądało ok. 18 tysięcy widzów. Ci, którzy przyszli nie żałowali, bo obejrzeli dobre, emocjonujące spotkanie, szczególnie w drugiej połowie.
Do przerwy mecz był dość wyrównany. Poznaniacy zaczęli z animuszem, już w 3 minucie król strzelców poprzedniego sezonu powinien trafić do siatki, ale trochę spóźnił się do dośrodkowania Jakuba Wilka i minimalnie przestrzelił.
Debiutujący w ekstraklasie bramkarz Zagłębia Szymon Gąsiński choć bronił bardzo niepewnie w pierwszej połowie miał dużo szczęścia. Z pomocą czasem musieli mu przyjść obrońcy, gdy lob Henry'ego Quinterosa głową wybił z pustej bramki Dżewan Hosić.
Piłkarze beniaminka ekstraklasy też mieli swoje okazje. W 37 minucie po dośrodkowaniu Dawida Skrzypka, Marcin Folc z pięciu metrów strzelał głową, lecz Krzysztof Kotorowski efektowną paradą uratował swój zespół od utraty gola.
Znacznie więcej emocji przyniosła druga połowa. W przeciągu zaledwie 10 minut Lech zdobył trzy bramki, a pierwszoplanową postacią w tej części meczu był Marcin Zając. Prawoskrzydłowy poznańskiej drużyny już w 47 minucie mógł wpisać się na listę strzelców, lecz główkował tuż obok słupka. W następnej akcji po jego centrze i zbyt krótkim wybiciu piłki przez Grzegorza Kaliciaka, Rafał Murawski pewnie umieścił ją w siatce.
Lech grał jak natchniony, a rywale zaczęli gubić się w obronie. Defensorzy Zagłębia dwukrotnie nie upilnowali Zająca, który pewnie wykorzystał sytuacje jeden na jeden z bramkarzem rywali. Gospodarze prowadzili 3:0 i zanosiło się na pogrom beniaminka.
Tymczasem sosnowiczanie nie zamierzali się poddawać. Nadzieją natchnął ich Grzegorz Kmiecik, który pokonał Kotorowskiego zaledwie siedem minut po wejściu na boisko. Lechici kontrolowali wydarzenia na boisku do 85 minuty. Wówczas najbardziej doświadczony zawodnik w zespole gości - Jacek Berensztajn został lekko zahaczony w polu karnym przez Murawskiego. Jarosław Żyro nie miał wątpliwości, a sam poszkodowany wymierzył sprawiedliwość.
W trudnych momentach Lech może liczyć na swojego kapitana. Cztery minuty później Reiss przesądził losy pojedynku efektownym uderzeniem w "okienko" z ok. 13 metrów. Asystę przy bramce zaliczył debiutujący w Lechu Peruwiańczyk Hernan Rengifo.
Lech Poznań - Zagłębie Sosnowiec 4:2
Bramki: 1:0 Rafał Murawski (50), 2:0 Marcin Zając (57), 3:0 Marcin Zając (60), 3:1 Grzegorz Kmiecik (67), 3:2 Jacek Berensztajn (85- karny), 4:2 Piotr Reiss (89).
Żółte kartki: Zagłębie Sosnowiec: Dariusz Kozubek, Marcin Folc, Rafał Berliński.
Sędzia: Jarosław Żyro (Bydgoszcz). Widzów 18 000.
Lech Poznań: Krzysztof Kotorowski - Marcin Kikut, Marcin Dymkowski, Zlatko Tanevski, Jakub Wilk - Marcin Zając, Maciej Scherfchen, Rafał Murawski, Henry Edson Quinteros Sanchez (87. Dimitrije Injac), Przemysław Pitry (78. Hernan Rengifo Trigoso) - Piotr Reiss.
Zagłębie Sosnowiec: Szymon Gąsiński - Arkadiusz Kłoda (48. David Topolski), Dżenan Hosić, Grzegorz Kaliciak, Dariusz Gawęcki - Dawid Skrzypek, Rafał Berliński, Jacek Berensztajn, Dariusz Kozubek (74. Vladimir Bednar) - Piotr Bagnicki, Marcin Folc (60. Grzegorz Kmiecik).