Ostatnie minuty niedzielnego spotkania Lecha Poznań z Piastem Gliwice zdecydowanie nie były dla ludzi o słabych nerwach. - Moje serce biło szybciej niż zwykle - przyznaje pomocnik Kolejorza, Radosław Majewski.
Podopieczni trenera Jana Urbana po trzech spotkaniach ligowych bez porażki, tracą pięć punktów do liderującej Jagiellonii Białystok. Sytuacja Lecha w tabeli poprawiła się i Kolejorz opuścił strefę spadkową. - Byliśmy zdecydowanie lepsi i zasłużyliśmy na te trzy punkty. Stworzyliśmy sobie wiele dobrych sytuacji podbramkowych. Gdyby udało nam się wykorzystać kilka z nich, zapewne kończylibyśmy to spotkanie z większym spokojem i wyższym rezultatem - mówi pomocnik Lecha, Radosław Majewski.
Niebiesko-biali strzelili w starciu z Piastem Gliwice dwa gole, zachowując przy tym czyste konto. Lechici nie ukrywali po spotkaniu, że niedzielne zwycięstwo to efekt ciężkiej pracy podczas treningów. - Cieszymy się z tego, że zdobyliśmy w tym meczu dwie bramki. To spory krok naprzód. Ciężko pracujemy na treningach, staramy się poprawić naszą skuteczność i pierwsze efekty widzieliśmy już podczas meczu z Piastem. Mam nadzieję, że z każdym kolejnym spotkaniem nasza gra będzie wyglądać coraz lepiej - przekonuje pomocnik Kolejorza.
W doliczonym czasie meczu Bartosz Szeliga wyrównał stan rywalizacji, zdobywając bramkę ze spalonego. Arbiter nie uznał więc trafienia Piasta, a Lech odpowiedział w najlepszy możliwy sposób. Maciej Gajos wykończył kontratak Kolejorza i ustalił wynik spotkania na 2:0.
- Pierwsze co zrobiłem po stracie gola to spojrzałem na sędziego liniowego. Kamień spadł mi z serca gdy zobaczyłem, że podniósł chorągiewkę. Nie zasłużyliśmy na stratę dwóch punktów, remis nie zadowoliłby nas w ogóle - przyznaje Majewski. - Bramka na 2:0 była tylko dopełnieniem wszystkich sytuacji podbramkowych, które stworzyliśmy sobie w przekroju całego spotkania - dodaje.
Zapisz się do newslettera