Duże powody do zadowolenia po awansie do ćwierćfinału Pucharu Polski ma trener Kolejorza Nenad Bjelica. Do zwycięstwa w Chorzowie podchodzi jednak ze spokojem, bo zdaje sobie sprawę, że czeka go w Poznaniu dużo pracy. Powodów do optymizmu starał się też szukać szkoleniowiec Ruchu Chorzów, którego zespół pożegnał się dziś z krajowym pucharem.
- Cieszę się, że przede wszystkim osiągnęliśmy pozytywny rezultat. Pokazaliśmy wiele jakości, zwłaszcza w pierwszej połowie. Można powiedzieć, że lepiej wyszedł nam mecz w Gdańsku w niedzielę, ale tam wynik był dla nas niekorzystny. Dziś nie zagraliśmy idealnego spotkania, popełnialiśmy błędy. Wcześnie strzelona bramka pomogła nam ułożyć mecz i utrzymać jego przebieg pod kontrolą. Mieliśmy sporo okazji do podwyższenia wyniku, spokojnie mogło się skończyć nawet 0:5. W drugiej połowie swoje dobre okazje mieli jednak także przeciwnicy. Sporo pracy przed nami, a zwycięstwo nad Ruchem to mały krok na drodze do naszego celu.
- Lech był lepszy i nie ma co czarować. Nie ma sensu szukać też usprawiedliwienia. Postawialiśmy na zawodników, którzy dołączyli do nas w trakcie okresu przygotowawczego, bo mieliśmy swoje problemy - urazy Koja i Surmy. W takim ustawieniu jak dziś nie zagraliśmy żadnego meczu, ale zawodnicy są w kadrze po to, żeby pomóc i pokazać na co ich stać. Wielu z zawodników nie pokazało się z dobrej strony, ale widzę po tym meczu też pozytywy. Oczekiwania kibiców w Chorzowie są zawsze duże. Kibice chcą, żeby Ruch wygrywał. Muszą jednak popatrzeć na to całościowo. Tracimy zawodników, którzy decydowali o obliczy tej drużyny, a nie da się z dnia na dzień stworzyć zespołu, który będzie działał na zasadach automatyzmu.
Zapisz się do newslettera