Pierwsza dekada XXI wieku w polskiej piłce zdecydowanie należała do Wisły Kraków. Biała Gwiazda w tym czasie zdobyła sześć tytułów mistrzowskich, w tym trzy pod rząd w latach 2003-2005. Kolejorz jadąc w tych latach na boisko przy Reymonta regularnie wracał z bagażem czterech goli. Teraz oba zespoły zamieniły się rolami. Lech walczy o najwyższe cele, a Wisła jest jednym ze słabszych zespołów w grupie mistrzowskiej.
Pierwsza dekada XXI wieku w polskiej piłce zdecydowanie należała do Wisły Kraków. Biała Gwiazda w tym czasie zdobyła sześć tytułów mistrzowskich, w tym trzy pod rząd w latach 2003-2005. Kolejorz jadąc w tych latach na boisko przy Reymonta regularnie wracał z bagażem czterech goli. Teraz oba zespoły zamieniły się rolami. Lech walczy o najwyższe cele, a Wisła jest jednym ze słabszych zespołów w grupie mistrzowskiej.
Trzy smutne wyjazdy pod rząd22.11.2003: Wisła - Lech 4:2 (Gorawski 2, Frankowski, Stolarczyk - Nawrocik, Kaliszan)
13.11.2004: Wisła - Lech 4:1 (Frankowski 3, Cantoro - Reiss)
24.09.2005: Wisła - Lech 5:1 (Paweł Brożek 3, Zieńczuk, Iwan (sam) - Gajtkowski)
Dość zamierzchłe czasy. Spośród lechitów pamięta je jedynie Krzysztof Kotorowski, który strzegł dostępu do kolejowej bramki we wrześniu 2005 roku. Więcej zawodników pamiętających złote czasy Białej Gwiazdy dziś ponownie gra w Wiśle. Po zagranicznych wojażach do Krakowa wrócili Arkadiusz Głowacki, Dariusz Dudka oraz bracia Brożkowie. Spośród tej czwórki dziś w Poznaniu zobaczyć będzie można jedynie dwóch ostatnich.
Role się odwróciłyNiewielu piłkarzy, którzy dziś wybiegną na murawę INEA Stadionu pamięta tamte spotkania, ale za to utkwiły one w pamięci kibiców Kolejorza. Wisła była tak potężna, że wówczas myślało się bardziej o honorowej porażce niż rozważało szanse na wywiezienie jakichkolwiek punktów. Teraz sytuacja jednak jest diametralnie inna. Lech ma zdecydowanie mocniejszy skład, Lech walczy o majstra, a Wisła do Poznania przyjedzie dodatkowo wyjątkowo osłabiona.
Franciszek Smuda nie będzie mógł skorzystać z aż siedmiu zawodników, w większości takich, którzy mieliby miejsce w podstawowym składzie. Trudno o lepszą okazję dla Lecha do srogiego rewanżu. - Nie dzielmy skóry na niedźwiedziu. Wielu przegrało już mecz, zanim on się rozpoczął. Ludzi, którzy przyjdą na stadion mogę zapewnić, że zobaczą Lecha dominującego przez pełne 90 minut. Rezultatem tej gry ma być efektowne zwycięstwo i poczucie kibiców, że dobrze spędzili piątkowy wieczór - zapowiada szkoleniowiec Kolejorza.
Zapisz się do newslettera