Trzy asysty w pięciu meczach ligowych - takim bilansem na starcie ekstraklasy może pochwalić się Nicklas Barkroth. Szwed liczy na regularną grę od pierwszej minuty, ale na razie stara się uzbroić w cierpliwość.
25-latek bardzo dobrze zaczął przygodę z Kolejorzem. Co prawda nie jest na razie pierwszym wyborem trenera Nenada Bjelicy, ale z dużymi nadziejami podchodzi do swojej przyszłości przy Bułgarskiej. - Jestem nowym zawodnikiem i potrzebuję czasu, by zaaklimatyzować się w drużynie. Cieszę się, że jestem jej zawodnikiem. Zależy mi na tym, żeby jej pomagać w zdobywaniu punktów. To czy gram od pierwszej minuty czy wchodzę z ławki to jest decyzja trenera. Jasne, że chcę grać od początku i robię wszystko, by tak się stało. Do mojej obecnej sytuacji podchodzę jednak ze spokojem. Przede wszystkim chcę się dobrze czuć w drużynie - zaznacza Barkroth.
Szwed w obecnym sezonie zagrał w dziesięciu meczach w tym pięciu ligowych. Tylko dwa razy zaczynał spotkanie w wyjściowym składzie. Trzykrotnie miał udział w zdobytych bramkach, za każdym razem, gdy wchodził z ławki. - To bardzo miłe uczucie, gdy wchodzisz na boisku na kilkanaście minut i masz wpływ na wynik spotkania. To dobre dla mnie i mojej pewności siebie. Bardzo się z tego cieszę, że mogę się pokazać trenerowi i kolegom z dobrej strony. W ten sposób udowadniam, że jestem wartościowym graczem - zaznacza skrzydłowy, który wciąż jednak czeka na premierowe trafienie w barwach Kolejorza.
Nie da się jednak ukryć, że krótkie występy, w których Barkroth asystuje są najlepszą reklamą jego umiejętności i przydatności dla drużyny. - Gdy masz tylko chwilę na pokazanie się z dobrej strony, to jest to trudne zadanie. Z drugiej strony rywal jest zmęczony i można to wykorzystać. Wiem, że jestem szybkim zawodnikiem, który ma dobre podanie. Mogę swoje atuty wykorzystać i fajnie, jeśli mi się to udaje. Jasne, że chcę grać więcej. Najważniejsze są jednak zwycięstwa drużyny - zauważa piłkarz.
Sześciokrotny reprezentant Szwecji stoi jednak przed dużym wyzwaniem. O miejsce w składzie rywalizuje on z Maciejem Makuszewskim, który w piątek zadebiutował w reprezentacji Polski, na progu sezonu ma dwie bramki i pięć asyst. - Nie nazywam tej sytuacji problemem. To sytuacja, która mnie motywuje do jeszcze cięższej pracy. Fajnie, że Maciej jest w świetnej formie. Otrzymał powołanie, ale to dobra wiadomość dla nas wszystkich w zespole. Wiem, że mogę grać na takim samym poziomie. Wiem, że jestem w niezłej formie, ale wierzę, że wkrótce pokaże jeszcze więcej - kończy lechita.
Zapisz się do newslettera