Filip Dagerstål dołączył do Lecha Poznań w połowie lipca i od razu wskoczył do podstawowego składu Kolejorza. Szwed, który jest wypożyczony do klubu ze stolicy Wielkopolski do końca sezonu, opowiada o swoich początkach, występach w europejskich pucharach, ale także o przyszłości.
Długo zastanawiałeś się przed dołączeniem do Lecha Poznań? Rozmawiałeś o klubie wcześniej z Jesperem Karlströmem, Mikaelem Ishakiem albo innymi szwedzkimi piłkarzami, którzy występowali lub nadal grają w polskiem lidze?
- Przed podpisaniem kontraktu rozmawiałem trochę z Jesperem. Mikaela nie znałem wcześniej, podobnie zresztą jak Jespera, ale mamy jednak wspólnych przyjaciół, więc łatwo mi było nawiązać z nim kontakt. Kiedy przyszło zainteresowanie od Lecha wszystko potoczyło się bardzo szybko. Oczywiście słyszałem wcześniej o klubie. Może nie wiedziałem zbyt wiele o lidze, ale nazwę Lech Poznań znałem.
Przyszedłeś tutaj w trudnym momencie, bo Lech przegrał wówczas dwumecz z Karabachem. Zespół miał dużo problemów związanych z kontuzjami, przede wszystkim urazy dotknęły zawodników grających na środku obrony. Wyobrażam sobie, że pewnie nie było to łatwe wskoczyć od razu do pierwszego składu i grać praktycznie w każdym meczu z innym partnerem w defensywie?
- To prawda, początek nie był dla mnie łatwy. Oczywiście każdy potrzebuje czasu na zaadaptowanie się w nowym zespole. Mieliśmy w tamtym okresie dużo kontuzji, ale ja już od początku widziałem, że mamy naprawdę dobrych zawodników, mocny skład, więc w końcu zaczniemy wygrywać. I tak teź się stało.
Nie miałem zbyt wielu treningów przed swoim debiutem w Lechu, ale taki jest futbol, że musisz się szybko zaadaptować do nowych warunków. Najlepszym sposobem na poznanie zespołu jest po prostu gra. To nie jest fajne uczucie, gdy przychodzisz do nowej drużyny i nie masz szans na występy, wtedy trudno nawiązać relację z innymi zawodnikami. Dla mnie to było lepsze, że od razu zacząłem grać. Moment, w którym przyszedłem nie był to dobry dla klubu, ale cieszę się, że udało się odwrócić tę sytuację.
Wydaje się, że szybko złapałeś wspólny język z drużyną, czego dowodem jest to, że na przełomie sierpnia i wrześnie wygraliśmy kolejno z Piastem Gliwice (1:0), Lechią Gdańsk (3:0) i Widzewem Łódź (2:0) nie tracąc gola.
- Na początku nie byłem zbyt usatysfakcjonowany z moich występów. Zresztą generalnie zespół nie był zadowolony z pierwszych spotkań, w których ja również brałem udział. Ale potem to wszystko poszło szybko. Drużyna zaczęła grać lepiej, zdobywać regularnie punkty i to też ma wpływ na indywidualne występy.
Pamiętasz swoją fantastyczną interwencję z meczu z Widzewem Łódź, kiedy jeden z zawodników drużyny przeciwnej wychodził na czystą pozycję? Przed chwilą powiedziałeś, że początkowo nie byłeś szczęśliwy ze swoich występów, ale przypuszczam, że właśnie wtedy poczułeś, że jesteś w dobrej dyspozycji.
- Myślę, że to jest interesujące, że jak napastnik strzela gole to wszyscy zwracają na to uwagę. Ale inaczej jest u obrońców. Wspomniałeś o moich odbiorze w tym meczu i można pomyśleć "wow". Ale gdybym szybciej doskoczył do przeciwnika w pierwszej sytuacji, nie musiałbym później wykonywać tej interwencji. Później media mówiły o tym odbiorze, bo to była naprawdę dobra interwencja.
Myślisz, że wpływ na poprawę tych wyników miał awans do fazy grupowej Ligi Konferencji? Wyżej wymienione mecze rozegraliście po wyeliminowaniu Dudelange F91.
- Nie myślałem o tym w takim kontekście, ale być może tak było. Kiedy zespół gra dobrze, każdy czuje się lepiej i jest pewniejszy siebie.
Twój debiut w fazie grupowej Ligi Konferencji przypadł na mecz z Villarreal. Uważasz, że jest to wymarzony przeciwnik na start?
- To był dobry mecz i oczywiście zawsze miło zacząć grę mierząc się z takim przeciwnikiem. Po końcowym gwizdku byliśmy rozczarowani, choć może to złe słowo. Villarreal był mocny, ale remisowaliśmy z nimi praktycznie do samego końca tamtego meczu. Było czuć, że to jest drużyna z innego poziomu, która potrafi rozgrywać piłkę wolno. Przeciwnicy czekali na nas, a kiedy podchodziliśmy wyżej i chcieliśmy założyć pressing, to nagle przyspieszali w niesamowity sposób. Kilku zawodników prezentuje świetny poziom, ale w przeszłości grałem już z dobrymi zespołami.
Dwa miesiące później Lech pokonał na własnym stadionie Villarreal 3:0 i zapewnił sobie awans do fazy pucharowej Ligi Konferencji Europy. Uważasz, że to zwycięstwo było jednym z największych w twojej karierze?
- Myślę, że mogę tak powiedzieć, bo to też daje nam teraz możliwość gry z Bodø/Glimt. To może być niesamowita rywalizacja.
To jeśli już jesteśmy przy temacie kolejnej europejskiej rywalizacji. Jak oceniasz Bodø/Glimt jako rywala w następnej rundzie w Lidze Konferencji Europy?
- To mocny zespół z bardzo specyficznym sposobem gry. Grają szybko, szczególnie na swoim boisku ze sztuczną nawierzchnią. Potrafili w poprzednim sezonie pokonać Romę 6:1. Musimy podejść do nich z szacunkiem, ale myślę, że przede wszystkim na własnym stadionie pokażemy, że jesteśmy lepsi. Choć oczywiście da się ich pokonać również w Norwegii. Trzeba jednak uważać, Bodø potrafi w swojej lidze pokonywać przeciwników nawet po 5:0 czy 6:0. Są dobrą drużyną z dobrymi zawodnikami.
Masz za sobą grę w Szwecji, Rosji i Polsce. Jak na tle innych lig wypada Ekstraklasa?
- Jest tutaj dobra jakość. W Rosji są prawdopodobnie najlepsze zespoły takie jak Zenit, CSKA Moskwa czy Spartak. Te drużyny mają kompletnie inny budżet i jest im łatwiej sprowadzić dobrych zawodników, nie tych najlepszych na świecie, ale dobrych. W lidze szwedzkiej tempo jest wolniejsze niż tutaj. W Polsce jest więcej walki, tempo jest szybsze. Porównując te ligi powiedziałbym, że Ekstraklasa bardziej mi przypomina ligę rosyjską.
Biorąc pod uwagę twoje mocne strony, liga polska wydaje się być dobra dla ciebie. Lech gra w taki sposób, który pasuje do twojego profilu. Zespół Kolejorza potrafi rozegrać piłkę, ty też potrafisz w odpowiednim momencie wybrać najlepszy sposób rozegrania.
- Tak, taki sposób gry bardzo mi odpowiada. Zazwyczaj jesteśmy dłużej w posiadaniu piłki niż przeciwnik, a kiedy ją tracimy, to atakujemy rywali wyżej, jesteśmy przy tym agresywni. Bardzo lubię taki styl i dobrze się tutaj czuję. Kiedy grałem w Szwecji byłem w zespole o podobnej charakterystyce. Natomiast w Rosji występowałem w drużynie walczącej o utrzymanie, tam bardziej skupialiśmy się na defensywie. Czułem, że nie mogłem pokazać w 100% moich umiejętności.
Dobra postawa sprawiła, że we wrześniu selekcjoner Janne Anderson powołał cię do reprezentacji Szwecji. Nie wystąpiłeś wtedy jednak z powodu narodzin dziecka. Spodziewałeś się, że grając w Lechu możesz wrócić do kadry narodowej?
- To nie jest coś, o czym myślisz codziennie, ale oczywiście gra dla reprezentacji jest marzeniem każdego zawodnika. Wiedziałem, że wcześniej Jesper dostawał powołania, trochę później także Mikael. Przychodząc tutaj zdawałem sobie sprawę z tego, że jeśli będę grać dobrze to mogę dostać szansę także w reprezentacji.
To na koniec pytanie, które często zadają nam kibice Kolejorza. Jesteś wypożyczony do Lecha Poznań na rok, ale czy chciałbyś zostać tutaj na dłużej?
- Szczerze mówiąc to skomplikowane. Czuję się tutaj dobrze, lubię ten zespół, zawodników, a także miasto. Oczywiście moje pozostanie jest możliwe, ale nie mogę w tym momencie powiedzieć zbyt dużo, bo cały czas trwa wojna, a ja mam ważny kontrakt z FK Chimki. Nie wszystko jest zależne w tej sytuacji tylko ode mnie. Nie wiem też co zadecyduje FIFA. Jestem jednak otwarty na pozostanie.
Rozmawiali Adrian Gałuszka i Adrian Garbiec
Zapisz się do newslettera