Była 79. minuta meczu pomiędzy FK Haugresund a Lechem Poznań. Przy linii bocznej gotowy do wejścia na boisku był Frederik Gytkjaer, a także dwóch zawodników Kolejorza. Duńczyk jednak nie zagrał przeciwko swojemu bratu. On był jednym z tych piłkarzy poznańskiego zespołu, który właśnie opuszczał boisko.
- Taki jest futbol, nie wiem co mam powiedzieć na temat tej sytuacji. Miałem ostatnio kontuzję, nie jestem jeszcze w pełni gotowy do gry. Christian miał w nogach prawie cały mecz i miał prawo czuć się zmęczony - komentował tę sytuację 24-letni Frederik, który od początku roku gra w barwach norweskiego FK Haugesund.
Mało brakowało, a spotkaliby się na boisku znacznie wcześniej. Frederik został wysłany do rozgrzewki jeszcze w trakcie pierwszej połowy spotkania, gdy Haris Hajradinović był opatrywany przez klubowych lekarzy. Ostatecznie 24-latek na boisku pojawił się na ostatnie piętnaście minut. Przed wejściem na plac gry przywitał się ze schodzącym z niego Christianem.
Prasa przed meczem rozpisywała się na temat tej rywalizacji. Obaj bracia spotkali się też na przedmeczowej konferencji prasowej. To jednak nie powinno dziwić. Nie ma w historii piłki nożnej wielu sytuacji, w których bracia rywalizują między sobą. Można wspomnieć rywalizację braci Xhaka podczas Euro 2016 - Thaulanta i Granita. To jednak wyjątki, które można policzyć na palcach jednej ręki.
- Nie myślę o tym w teraz - powiedział po spotkaniu zawodnik Lecha, zapytany o fakt, że nie udało mu się zagrać przeciwko bratu. - Będziemy mieli kolejną szansę za tydzień. W tym momencie to nie jest istotne. Mówiłem, że to dobry zespół. Nie możemy być zaskoczeni tym jak zagrał. Szacunek dla FK Haugesund za ten mecz. My musimy swoją grę jeszcze poprawić - podkreślał wyraźnie rozczarowany wynikiem spotkania.
Christian Gytkjaer przez norweską publiczność został gorąco powitany. Miejscowi fani już podczas przedstawiania składu aplauzem przywitali byłego napastnika tego klubu. - To specjalne miejsce dla mnie. Spędziłem tutaj fajny czas i cieszę się, że wróciłem. Miałem jednak nadzieję, że wygramy – przyznaje napastnik Kolejorza.
Czas na spotkanie był jednak po meczu. Tam na obu piłkarzy czekała rodzina. Zawodnicy mieli okazję do wymiany kilku zdań, zrobienia sobie wspólnego zdjęcia. Tego czasu jednak nie było dużo, bo kilkadziesiąt minut po zakończeniu spotkania, lechici byli już w drodze na lotnisko. Wszystko ze względu na procedury - samoloty z Haugesund muszą najpóźniej wystartować o godz. 23. Później jest to niemożliwe.
Zapisz się do newslettera