Jan Bednarek we wczorajszym meczu Lecha II z GKS-em Dopiewo zmuszony był wcielić się w rolę bramkarza i mimo, że między słupkami spędził raptem kilkadziesiąt sekund to zdołał się wykazać jedną interwencją, która uchroniła rezerwy przed porażką.
Jan Bednarek we wczorajszym meczu Lecha II z GKS-em Dopiewo zmuszony był wcielić się w rolę bramkarza i mimo, że między słupkami spędził raptem kilkadziesiąt sekund to zdołał się wykazać jedną interwencją, która uchroniła rezerwy przed porażką.
Brat jest bramkarzemW rodzinie Bednarków tradycje bramkarskie nie są obce. Golkiperem jest Filip, o 4 lata starszy od Jana. Filip bramkarskich szlifów nabierał w Sokole Kleczew i Amice Wronki. Latem 2008 roku w wieku 16 lat trafił do holenderskiego Twente Enschede. Tam do dziś nie zdołał się przebić do podstawowego składu, ale regularnie gra w drugiej drużynie, która występuje w drugiej lidze holenderskiej. – Jak byłem młody, to próbowano ze mnie zrobić bramkarza jak z mojego brata. Mnie jednak nudziło stanie na bramce i czekanie na interwencję, więc ciągnęło mnie do przodu. Za daleko mnie nie wywiało, ale lepiej grać na środku obrony niż na bramce – wspomina Jan Bednarek.
Spontaniczna decyzjaLos miał jednak inne zdanie i we wczorajszym meczu rezerw sprawdził Bednarka w roli bramkarza. W doliczonym czasie gry czerwoną kartkę dostał Matysiak, a limit zmian był już wykorzystany. – To była ostatnia akcja meczu, więc spontanicznie założyłem bluzę oraz rękawice i stanąłem między słupkami. Nie spodziewałem się, że będę musiał się wykazać taką interwencją, ale akurat tak się zdarzyło, że rywal trafił we mnie i zebrałem od kolegów brawka. Nie zmienia to faktu, że nie jestem dumny z uratowania punktu, bo tak naprawdę to straciliśmy dwa – uważa Bednarek. Pod wrażeniem interwencji stopera Kolejorza był również trener golkiperów Lecha. – To była naprawdę znakomita interwencja, której nie powstydziliby się najlepsi bramkarze – przyznał Dominik Kubiak.
Zapisz się do newslettera