Po niedzielnym meczu drugiej drużyny Lecha Poznań ze Skrą Częstochowa (1:1) sporo uwagi poświęcało się skrzydłowym niebiesko-białym. Dwóch z nich, Bartłomiej Juszczyk oraz Maksym Pietrzak zanotowali debiuty w wyjściowej jedenastce, a wprowadzony z ławki Kornel Lisman zdobył swoją pierwszą bramkę w seniorskiej piłce.
W składzie rezerw Kolejorza na starcie ze spadkowiczem z zaplecza ekstraklasy nie zabrakło miejsca dla dwóch graczy, którzy w tym sezonie pojawiali się na murawie tylko z ławki. Trener Artur Węska postawił bowiem na bokach na zawodników urodzonych w roku 2005, Juszczyka oraz Pietrzaka. To były dla nich pierwszego tego typu szanse, a do tej pory mieli oni na swoim koncie na drugoligowym szczeblu odpowiednio 28 i 75 minut. Po końcowym gwizdku ich szkoleniowiec nie szczędził im pochwał, podkreślając, że spełnili pokładane w nich nadzieje oraz zrealizowali swoje założenia na to spotkanie.
- To jest nasza droga, którą kontynuujemy. Taką mamy filozofię, żeby ci młodzi chłopcy dostawali swoje szanse i ogrywali się na szczeblu centralnym. Dla nich to były pierwsze mecze w składzie i trzeba pamiętać, że to zawsze wiąże się z tremą, stresem i pewną niewiadomą. Co innego wejść na boisko na piętnaście minut, co innego zacząć na nim od początku. Możemy oceniać te występy pozytywnie. To też był element planu na mecz, wiedziałem, że chłopaki dadzą z siebie dużo pod kątem motywacji i wybiegania - twierdził opiekun niebiesko-białych.
Tym razem w gronie rezerwowych mecz rozpoczął kolejny ze skrzydłowych, Kornel Lisman. 17-letni zawodnik trafił do Kolejorza tego lata z FASE Szczecin i dopiero stawia swoje pierwsze kroki w dorosłym futbolu. W dniach poprzedzających niedzielny pojedynek przebywał na zgrupowaniu kadry w swojej kategorii wiekowej, a dowód na rosnącą formę dał także przeciwko Skrze. Niedługo po wejściu na plac przejął piłkę i przeprowadził świetną solową akcję zakończoną strzałem między nogami bramkarza gości. - Zmiany, które poczyniliśmy w drugiej połowie, miały przynieść nam pozytywnego kopa, czuliśmy to. Tak się stało, bo Kornel strzelił gola. Był szykowany do gry, ale przebywał na zgrupowaniu reprezentacji i wrócił trochę podmęczony. Zdecydowaliśmy, że potrzebny będzie bodziec z ławki, bo wiedzieliśmy, że możemy liczyć na dobrą robotę ze strony rezerwowych - nie krył zadowolenia trener Węska, który niedawno rozpoczął swój trzeci pełny sezon pracy w rezerwach.
Zapisz się do newslettera