Droga ze Skopje do Strumicy doskonale oddaje klimat Bałkanów. Górzysty i surowy krajobraz poprzecinany niewielkimi gajami oliwnymi, winnicami i uprawami warzyw. Gdzieniegdzie spotykamy stada owiec skubiących wysuszone źdźbła trawy i aromatyczne zioła. A im bliżej celu, tym bardziej czuć, że zbliżamy się do Grecji. Różnica? Jesteśmy w głębi lądu, z dala od morza, które zawsze gwarantuje powiew delikatnej bryzy chłodzącej rozgrzaną bałkańską ziemię.
I choć przez niemal całą drogę, którą w środę lechici pokonali z lotniska do hotelu, towarzyszyły im góry, to nie widzieli tych największych, które są wizytówką Macedonii. Te znajdują się na granicy z Albanią. Mowa przede wszystkim o górze Korab, która jest najwyższym szczytem republiki. Ma 2766 m n.p.m. i jest położona dokładnie na granicy Macedonii z nie do końca lubianymi przez miejscowych sąsiadami zza zachodnich rogatek kraju.
Oczywiście w okolicach Strumicy też pełno wzniesień, ale nie tak okazałych, jak na zachodzie kraju. Właśnie tam zresztą znajduje się jedna z największych i najbardziej rozpoznawalnych atrakcji turystycznych Macedonii, Jezioro Ochrydzkie. Te widoki trzeba sobie zostawić na wakacje. Okolice Strumicy, gdzie lechici w czwartek po południu zagrają mecz nie są tak atrakcyjne turystycznie.
Mieszka tu zaledwie 35 tys. ludzi, dla których życie toczy się w zupełnie innym rytmie. Spokój, gościnność i otwartość miejscowych są odczuwalne już po pierwszych zdaniach wymienionych z nimi. Może to dlatego, że Strumica jest położona nieco na uboczu trasy ze stolicy Macedonii do greckich Salonik? Blisko stąd zresztą również do Bułgarii. Aby tu trafić, należy najpierw minąć dwie większe, 60-tysięczne miasteczka.
Strumica nie jest atrakcyjna dla turystów jak choćby Skopje. Stolica Macedonii ma zresztą podobną populację, co Poznań. To największe miasto tego państwa. Aż 1/4 Macedończyków mieszka właśnie w tam. Druga pod względem liczby ludności jest Bitola, ale przebudowa stadionu spowodowała, że mecz odbędzie się w Strumicy. Ta jest oddalona jest od Skopje o 180 km. Dokładnie tyle samo, co wspomniana przed chwilą Bitola, czyli miasto, z którego podchodzi nasz czwartkowy rywal.
Okolice Strumicy to podobno najbardziej rolniczo rozwinięta część Macedonii. Warto spróbować tu niezwykle słodkich arbuzów, a na śniadanie uraczyć się dojrzewającymi w promieniach słońca pomidorami z czarnymi oliwkami i świeżym owczym serem. Dla jednych to już prawie Grecja, ale w rzeczywistości tak smakują właśnie Bałkany. Wpływy tureckie to przede wszystkim desery. Baklawa, chałwa to tylko najbardziej znane przykłady.
Wieczorem, gdy zmierzcha, na ulicach zaczyna roić się od mieszkańców miasteczka. W końcu w trakcie dnia termometry pokazywały tu ostatnio nawet 41 stopni. Sąsiadujący ze stadionem park to miejsce, gdzie zaczyna się lokalny deptak. Po godz. 19, podobnie jak sam park, wypełnia się ludźmi. Można nawet odnieść wrażenie, że spotkać się ze sobą wyszli niemal wszyscy.
Okoliczne restauracje i puby są pełne ludzi. Znakomite jedzenie, bogactwo warzyw, owoców, owczych serów, win i wszechogarniające poczucie pysznej zabawy. W głośnikach słychać bałkańską muzykę. I nie zmienia tego fakt, że to środek tygodnia.
Zapisz się do newslettera