- Koledzy nie stawiali mi po meczu piwa - mówi Matus Putnocky. Słowak w niedzielnym spotkaniu z Pogonią obronił przy stanie 2:1 dla Kolejorza rzut karny. Mecz z trybun poznańskiego stadionu oglądali jego rodzice.
Putnocky od pięciu meczów jest pewnym punktem Lecha. 31-letni bramkarz wywalczył sobie miejsce w składzie dzięki dobrej grze w spotkaniu z Podbeskidziem Bielsko-Biała i od tego spotkania regularnie pojawia się w pierwszym składzie poznańskiego zespołu. Tak było również w niedzielę, gdy Lech pokonał na własnym stadionie Pogoń.
- Cieszę się, że wygraliśmy. Szczególnie dlatego, że na mecz przyjechała moja rodzina ze Słowacji. Dziękuję chłopakom, że walczyli do końca. Dzięki ich zaangażowaniu wygraliśmy i było to zwycięstwo zasłużone - mówi bramkarz Lecha. - Bardzo się cieszę z dobrej reakcji kolegów. Po stracie bramki szybko się podnieśliśmy i zdobyliśmy dwie bramki - dodaje.
Nie sposób jednak pominąć dobrą postawę Putnockiego, który w 64. minucie spotkania obronił rzut karny wykonywany przez Łukasza Zwolińskiego. - Już kiedyś w tej bramce obroniłem jedenastkę. Wtedy jednak grałem przeciwko Lechowi, a strzelał Marcin Kamiński. Ta bramka chyba mi odpowiada - śmieje się golkiper Kolejorza.
To już czwarty rzut karny, który obronił na polskich boiskach. Tylko trzykrotnie rywale znajdowali sposób na pokonanie Putnockiego. - Mam nadzieję, że będę jeszcze bronił karne Lechowi. na pewno nie czuję się bohaterem. Szczęście przynieśli mi rodzice, bo pierwszy raz pojawili się w Poznaniu i oglądali mój mecz w nowym klubie - kończy Słowak.
Zapisz się do newslettera