Rengifo może grać jeszcze lepiej
Peruwiańczyk Hernan Rengifo był bohaterem meczu z Widzewem Łódź. - Na nos czuję, że on jeszcze dużo może - mówi o "Reniferze" trener Lecha Poznań Franciszek Smuda.
Przydomek "El Charapa" (czyli Żółw), który potężny napastnik przywiózł z Peru, w Poznaniu chyba się nie przyjął. Trenerzy Lecha, a przede wszystkim kibice, częściej nazywają Rengifo "Reniferem". Warto o tym pamiętać, bo Peruwiańczyk pokazał w piątek, że jest naprawdę dobrym piłkarzem, który może rozstrzygnąć losy niejednego meczu. Na razie przesądził o 3 pkt dla Lecha w trudnym pojedynku z Widzewem Łódź. Rywale nie tylko nie dali się zmęczyć, mimo że lechici narzucili przed przerwą szaleńcze tempo gry, ale do końca wypełniali zadania zagęszczania środka pola i utrudniania ataków skrzydłami. "Kolejorz", choć miał przewagę, tracił pomysły na przedarcie się pod bramkę. Zgodnie z wieloletnią tradycją w takich sytuacjach oczy piłkarzy i kibiców Lecha wędrowały w stronę Piotra Reissa. Tym razem jednak kontuzjowanego kapitana nie było na boisku. O zwycięstwie zdecydowała akcja Rengifo, który sam wypracował sobie sytuację bramkową.
Czy to był ten zawodnik, który miał mieć siły na godzinę gry? Mimo trwającej 70 minut ciężkiej walki z obrońcami łodzian Peruwiańczyk miał jeszcze tyle energii, by w tempie ekspresu uciec rywalom i strzelić gola.
- "Renifer" może pełnić w Lechu taką rolę jak Maciek Żurawski lub Tomek Frankowski kiedyś w Wiśle Kraków. Obaj potrafili sami zapewnić drużynie zwycięstwo. Na pewno jest indywidualnością. Potrzebujemy więcej zawodników z takimi umiejętnościami - uważa trener Smuda.
Szkoleniowiec Lecha stara się tonować euforię po pierwszym występie Peruwiańczyka w podstawowym składzie na Bułgarskiej. - Widziałem wiele meczów z jego udziałem i wiedziałem, że potrafi się znaleźć tam, gdzie trzeba. To prawdziwy snajper, ale jeszcze potrzebuje trochę czasu. Gdy przychodził tutaj, dałem mu trzy miesiące na dojście do formy, więc jeszcze trzeba poczekać. Musi grać jak najwięcej, bo on dopiero uczy się europejskiego stylu - mówi Smuda i zastrzega: - Nie ma jeszcze tej dynamiki co trzeba. Wciąż pracujemy nad koordynacją ruchową...
Kluczowym problemem Rengifo są - jak to nazywa trener - "straszne ubytki energetyczne". Zdiagnozowali je lekarze w trakcie okresu przygotowawczego. To dlatego piłkarz jeszcze niedawno nie był gotowy na grę przez 90 minut. Teraz już jest, ale wciąż pochłania duże ilości odżywek energetycznych. Smuda: - Tam w Peru to oni tylko banany jedli.
Pod nieobecność Reissa zdrowy i silny Rengifo to skarb dla "Kolejorza". Co będzie, gdy Reiss wyleczy kontuzję? Czy Smuda znajdzie miejsce w składzie dla obu napastników? - "Renifera" już nie posadzę na ławce. Będzie trzeba ich obu jakoś wkomponować - tłumaczy trener Lecha.
Rezerw w możliwościach Rengifo można jeszcze poszukać w... dyspozycji jego rodaka Henry'ego Quinterosa. W piątek obaj Peruwiańczycy wyraźnie szukali się na boisku, bardzo chętnie podawali piłkę do siebie. Lech miał dzięki temu jedną niezłą okazję - Quinteros płasko dośrodkował piłkę w pole karne, ale Quinteros nie sięgnął jej wślizgiem. Na więcej szans trudno było liczyć, bo pomocnik z Ameryki Południowej jest w kiepskiej dyspozycji. - To nie jest forma Henry'ego, na którą liczymy - mówi Smuda i tłumaczy to urazami Peruwiańczyka: - On wciąż ma zaległości meczowe. Musi wejść w swój rytm. Wtedy współpraca z Rengifo będzie wyglądała jeszcze lepiej.
Liczba Rengifo
16
tyle bramek strzelił Peruwiańczyk w tym roku. Poprzednie 14 zaliczył w 17 występach w barwach Universidad San Martin de Porres. Kolejne dwie dorzucił grając już w "Kolejorzu".