Bartosz Mrozek po raz pierwszy odkąd stanął w tym sezonie w bramce Lecha Poznań zachował czyste konto. Stało się to w niedzielę derbach stolicy Wielkopolski przeciwko Warcie (2:0). - Pod takim względem czysto bramkarskim uważam, że to spotkanie było dla mnie łatwiejsze niż wcześniejsze z Górnikiem Zabrze - mówi bramkarz Kolejorza.
Debiutował w oficjalnym meczu w pierwszym zespole Niebiesko-Białych w sezonie 2021/2022. Wówczas wystąpił w dwóch meczach Pucharu Polski. W obu nie dał się pokonać rywalom. Było to przeciwko Unii Skierniewice (2:0), a także Garbarni Kraków (4:0). Teraz jednak po raz pierwszy w Lechu stało się to w Ekstraklasie. - W Mielcu w poprzednim sezonie miałem trochę tych czystych kont - zaznacza 23-latek, który w tym sezonie wskoczył między słupki bramki Lecha, ale do niedzieli troszkę brakowało mu szczęścia. Sam to zresztą świetnie analizuje:
- W Kownie przeciwko Żalgirisowi to zero z tyłu byłoby taką wisienką na torcie, bo miałem kilka fajnych interwencji, ale w doliczonym czasie zdarzył się rykoszet i zostałem pokonany. Mecz ze Śląskiem wiadomo, jak się ułożył, tutaj nie trzeba za wiele mówić. No i Górnik Zabrze, gdzie miałem dwa strzały na bramkę, z czego jeden to był rzut karny. A wiadomo, jak to jest z jedenastkami, które często nazywane są loterią. Niektórzy mówią, że decydują umiejętności, ja uznaję że bardziej umiejętności oraz mental. Ale przy tym też trzeba mieć odrobinę szczęścia.
No i przyszły derby Poznania, w których Bartek nie dał się pokonać. Nie miał zbyt wielu okazji do interwencji, ale to właśnie częste w przypadku przeciwników Lecha. Nie oddają bowiem zbyt wielu strzałów i golkiper musi mieć się na baczności i zachować odpowiednią koncentrację od pierwszej do ostatniej minuty. Nieco inaczej to wyglądało choćby w Stali Mielec, gdzie na pewno Mrozek mógł częściej się wykazywać. - Z Wartą były takie dwa nieprzyjemne strzały. I to są takie uderzenia, które musisz złapać. Nie możesz popełnić błędu, bo jak już łapałem futbolówkę, to za każdym razem widziałem już przeciwnika, który był ze trzy metry ode mnie i liczył na dobitkę. Także tutaj ważna była koncentracja - opowiada Mrozek i dodaje: - Pod takim względem czysto bramkarskim uważam, że to spotkanie było dla mnie łatwiejsze niż wcześniejsze z Górnikiem. Dlaczego? Ze względu na przeciwnika w niedzielę byłem ciągle pod prądem, grałem sporo nogami, więc piłkę miałem często. A z zabrzanami nie miałem w ogóle futbolówki, bo nasz przeciwnik cofał się nisko, więc ani nogami nie zagrywałem, ani nie broniłem uderzeń. A to zawsze ciężkie.
W sobotę, jeśli sztab trenerski oczywiście zdecyduje się postawić na Bartka, to czeka go rywalizacja z klubem, w którym spędził ponad rok. I np. w poprzednim sezonie zaliczył wszystkie 34 spotkania w PKO BP Ekstraklasie. W wielu z nich był bohaterem. Teraz zagra przeciwko kolegom i jak sam podkreśla, na pewno będzie to dla niego inny mecz niż pozostałe.
- Nie będę ukrywał, że mam cały czas kontakt z chłopakami. Wiadomo, że część drużyny odeszła po sezonie, ale trzon pozostał. Teraz broni tam Mateusz Kochalski i już kiedyś gadaliśmy, że fajnie byłoby zagrać przeciwko sobie na boisku. Mam nadzieję, że będzie ku temu okazja i trener da mi taką możliwość. Ale oczywiście i tak będę chciał ograć Stal. Tak to już jest, jak się gra z kumplem. Przecież jak przystępujesz do gry z najlepszym przyjacielem, to zawsze chce się go najbardziej ograć. Także to będzie trochę właśnie na tej zasadzie. Liczę na nasze przekonujące zwycięstwo i wejście przez nas już na dobre na zwycięską ścieżkę - podsumowuje bramkarz Lecha.
Zapisz się do newslettera